Journey Man – gra barw
Choć Amouage słynie z wysokiej jakości perfum, to jednak zapachy omańskiej marki rzadko goszczą na Agar i Piżmo. W ciągu sześciu lat pojawiły się tu zaledwie dwie recenzje. Szczęśliwie, dziś ta liczba wzrasta o pięćdziesiąt procent. A niebawem nawet się podwoi. Jeśli zaś chodzi o obecny wpis to dedykowałem go Journey Man. Kompozycji powstałej w 2014 roku za sprawą duetu Alberto Morillas - Pierre Negrin. I opisywanej jako świetlista, a jednocześnie nieco dymna. Do tego intrygująca i zniuansowana. To jednak slogany reklamowe. A jak jest w rzeczywistości?
Początek Journey Man naznaczony jest aromatyczną wonią syczuańskiego pieprzu. Nadaje on recenzowanym perfumom ewidentnej pikanterii. Dzięki niemu otwarcie kompozycji jest żywe i energetyzujące. Pobudza zmysły. Powiedziałbym nawet, że jest w nim coś ognistego. A w klimat ten po części wpisuje się także bergamotka. Również i ona niesie ze sobą spory ładunek energii. Niemniej, za jej sprawą całość staje się też nieco bardziej soczysta. Pozostaje jednak świdrująco aromatyczna. Przynajmniej do momentu, gdy w głowie Journey Man pojawią się kardamon i neroli. Oba te składniki subtelnie łagodzą ostre otwarcie kompozycji. Chłodny aromat tego pierwszego wygładza zapach i przydaje mu odrobiny zieleni, podczas gdy słodycz neroli ociepla pierwszą fazę dzieła Amouage. Nadaje jej też nieco bardziej eleganckiego charakteru. Po tak atrakcyjnym początku, ze zniecierpliwieniem czekam co będzie dalej.
W opisywanym dziś pachnidle bardzo szybko uwidacznia się nuta kadzidła frankońskiego. Dymne i wyraźnie wytrawne, sprawia, że serce zapachu wydaje mi się jakby sosnowe. Przynajmniej momentami. Choć po części może to być też zasługa obecnych na tym etapie Journey Man jagód jałowca. W każdym razie efekt jest taki, że środkowa faza stworzonych przez Morillas’a i Negrin’a perfum sprawia wrażenie pylisto-drzewnej. I lekko owocowej. Ale tylko do czasu, gdy na scenę wkracza tytoń. Znacząco zmienia on bowiem równowagę sił. Przesuwa kompozycję w słodsze i cieplejsze rejony. Nie ujmuje jednak nic z jej męskości. Przeciwnie, sam również niesie ze sobą pewien ładunek samczej drapieżności. Buduje wrażenie siły i stabilności. Z czasem powoli się jednak wycofuje, znów dopuszczając do głosu wątek drzewny. Który w bazie recenzowanych perfum reprezentowany jest przez cypriol. Jego zbliżony do papirusu aromat dobrze komponuje się z pozostałymi elementami Journey Man. Szczególnie, że zawiera w sobie także delikatne przyprawowe niuanse. W końcówce pojawia się także subtelny motyw skórzany. Przy czym skóra nie pachnie tu zbyt charakterystycznie. To raczej dodatkowy akcent, rozmiękczony jeszcze za sprawą obecnego w tej fazie bobu tonka. Którego pojawienie się przekłada się z kolei na większą kremowość zapachu. Nieco drapieżniejsze, zwierzęce tony powracają natomiast za sprawą piżma.
To teraz standardowo kilka słów o parametrach użytkowych Journey Man. Pod ich względem dzieło Amouage zasługuje na pochwały. Jeśli chodzi o projekcję, to jest ona naprawdę dobra. Aromat opisywanych perfum jest silny i bez problemu czuć go będziemy w powietrzu wokół nas. Zresztą nie tylko my. Do tego dołożyć zaś należy świetną trwałość. Skomponowane przez duet Morillas – Negrin pachnidło znika ze skóry dopiero po upływie 11-12 godzin od aplikacji. Muszę jednak uczciwie zauważyć, iż mamy tu do czynienia z wodą perfumowaną.
Chciałbym też napisać kilka słów o flakonie opisywanej dziś kompozycji. Prezentuje się on bowiem naprawdę okazale. Buteleczka ma czerwoną barwę i jest lekko cieniowana. W jej centralnym punkcie znajduje się zaś logo omańskiej marki. A poniżej jej nazwa. Oba te elementy wykonane są w kolorze złotym. Podobnie jak i ozdobna zatyczka z czerwonym oczkiem. Poza tym sam wzór wydaje mi się dość minimalistyczny. W jego prostocie jest jednak coś urokliwego. Mieszanka złota i czerwieni nadaje im królewskiego charakteru. I na swój sposób pasuje do klimatu zamkniętego we wnętrzu pachnidła.
Muszę przyznać, że Journey Man to perfumy, które naprawdę przypadły mi do gustu. Zapach posiada intrygujący początek, po którym następują równie ciekawe kolejne fazy. Ponadto, całość wydała mi się naprawdę wyrafinowana. Czuć tu wysoką jakość kompozycji. Jej ewolucja jest płynna, a poszczególne elementy wzajemnie się uzupełniają. Nie ma zgrzytów czy dysonansu. Mimo bogatego aromatu dzieło Amouage tworzy spójną całość. Od wonnego, przyprawowego otwarcia po cieplejszą, drzewną bazę, Journey Man z gracją prowadzi nas przez swoje olfaktoryczne spektrum. W którym między kłębami przypraw i dymu migocze złociste ciepło. Nie bójmy się zatem i śmiało wyruszmy w tę podróż!
Journey Man
Główne nuty: Przyprawy, Tytoń, Nuty Drzewne.
Autor: Alberto Morillas, Pierre Negrin.
Rok produkcji: 2014.
Moja opinia: Polecam. (6/7)