Agar i Piżmo

View Original

Uwaga, klasyk! – Gentleman

Co jakiś czas najwięksi producenci perfum oferują klientom odświeżone wersje swoich największych klasyków. Przykładami tego typu perfum mogą być choćby Guerlain – Vetiver lub Cravache od Roberta Piguet’a. W 2017 roku tym tropem podążył inny francuski gigant, to jest Givenchy. Światło dzienne ujrzała zaś nowa odsłona kultowego Gentleman z 1974 roku. Autorem oryginału był Pierre Leger. Zadanie skomponowania jego współczesnej wersji powierzono zaś duetowi: Olivier Cresp - Nathalie Lorson. Z tego też względu moje oczekiwania co do kompozycji Givenchy były naprawdę duże. Ale czy recenzowane dziś perfumy spełniły choć część pokładanych w nich nadziei? Tego dowiecie się z niniejszego wpisu.

Gentleman posiada ewidentnie słodkie i nieco cukierkowe otwarcie. W pierwszych sekundach łatwo wyczuć w nim dominujący aromat gruszki. Do owocowej świeżości Dior – Higher jednak daleko. Zapach niebezpiecznie zbliża się za to do rejonów znanych z 1 Million. Niemniej, w moim odczuciu wypada gorzej niż kompozycja Paco Rabanne. Odbieram go jako bardziej lepki. Być może jest to spowodowane deklarowaną na tym etapie nutą ananasa. Choć niewyczuwalna jako samodzielny aromat, powoduje, że głowa Gentleman zlewa się w jedną, słodką pulpę, z której ciężko cokolwiek wydobyć. Tego efektu nie jest w stanie zatrzeć nawet pojawiający się na tym etapie kardamon. Wnosi on do recenzowanych dziś perfum nieco wytrawnej zieleni, ginie ona jednak przygnieciona przez landrynkową słodycz owoców. Otwarcie kompozycji Givenchy nie rzuca zatem na kolana.

Pojawienie się lawendy zwiastuje nadejście fazy serca. Jej lekko przykurzony aromat dodaje Gentleman ostrości oraz męskiego charakteru. Stanowi również nawiązanie do tradycji fougère. Niestety, jest też lekko duszący i nie pachnie zbyt naturalnie. W podobny klimat wpisuje się zresztą deklarowane na tym etapie zapachu geranium. Osobiście, niemal w ogóle go tu jednak nie wyczuwam. Na pierwszym planie udało mi się za to odnaleźć charakterystyczną woń irysa. Jako że jest to jedna z moich ulubionych nut występujących w perfumach, nie mogę być zadowolony z tego, jak przedstawili ją tu Lorson i Cresp. W ich wydaniu irys jest mdły i ziemisty. Nie rozkwita w pełni. Sprawia wrażenie lekko zakurzonego, co może być skutkiem zestawienia z wspomnianą już lawendą. Ewidentnie jednak nie pachnie tak jak lubię. W dodatku owocowa słodycz z otwarcia wciąż jest tu bardzo silna i negatywnie wpływa na odbiór kompozycji. W bazie słodki wątek jest natomiast kontynuowany na sprawą wanilii. Jej aromat nie jest zbyt silny, a władzę przyjmują nuty drzewne. Ten akord jest jednak dość abstrakcyjny i nie da się w nim wyróżnić głównego bohatera. Da się za to wychwycić pewne skórzane akcenty, które całkiem nieźle komponują się z obecnym w sercu irysem. Do tego wszystkiego dochodzi zaś specyficzna woń paczuli. Za jej sprawą w końcówce Gentleman trochę ożywa. To jednak za mało, bym mógł pozytywnie ocenić te perfumy.

Skoro pod względem walorów olfaktorycznych dzieło Givenchy nie zachwyca, sprawdźmy czy może lepiej prezentuje się pod kątem parametrów użytkowych. Odpowiedz brzmi: i tak i nie. Gentleman posiada silną projekcję, gwarantującą, że nie pozostanie on niezauważony. Szczególnie w pierwszej godzinie jego aromat jest naprawdę mocny. Problemem może natomiast okazać się trwałość tych perfum. Ta jest bowiem niezbyt dobra. Kompozycja znika po upływie około 5-6 godzin. W tym aspekcie należało więc dołożyć nieco więcej staranności, by dłużej utrzymać ją na skórze.

Tym, co niewątpliwie zasługuje na pochwałę jest flakon nowej wersji Gentleman. Jego wzór bardzo mi się podoba. Opływowy kształt buteleczki ma w sobie coś przyjemnego dla oka. Natomiast jej masywne dno daje poczucie obcowanie z czymś naprawdę męskim. Do tego dochodzi zaś minimalistyczny projekt etykiety, na której wypisano jedynie nazwę i producenta kompozycji (z dopiskiem PARIS). Dodatkowo, kontrast między bezbarwnym szkłem i jasną barwą zamkniętej w nim cieczy a czernią zatyczki oraz etykiety sprawia, że flakon Gentleman wygląda nowocześnie i wyróżnia się na półce z innymi perfumami dla mężczyzn. Aż chce się po niego sięgnąć.          

Moim zdaniem nowa odsłona Gentleman to perfumy nudne i mało oryginalne. Przesłodzony początek z gruszka na pierwszym planie niewątpliwie zwraca uwagę, wpisuje się jednak w dość mocno już bądź co bądź wyeksploatowane w ostatnich latach klimaty. Natomiast irysowo-skórzano-drzewny watek mający napędzać drugą cześć zapachu jest słabowity i mało interesujący. Ewidentnie czegoś mu brakuje. Wygląda to trochę tak jakby Olivier Cresp i Nathalie Lorson bali się zaryzykować i postanowili stworzyć perfumy ze wszech miar bezpieczne. W efekcie zapach jest raczej rozczarowujący i na pewno nie dorasta do rangi flagowych perfum Givenchy. Nie ukrywam, że spodziewałem się więcej.        

Gentleman
Główne nuty: Owoce, Nuty drzewne.
Autor: Olivier Cresp, Nathalie Lorson.
Rok produkcji: 1974/2017.
Moja opinia: Nie polecam. (3/7)