Prezent dla niej – Mûre et Musc
W dzisiejszej odsłonie cyklu Prezent dla niej postanowiłem zaryzykować i zaprezentować zapach z półki opatrzonej napisem perfumy niszowe. Nie ma się jednak czego obawiać, bowiem bohater dzisiejszego wpisu - Mûre et Musc – nie jest jakimś dziwnym olfaktoryczny eksperymentem, stanowi natomiast jedno z najlepszych ujęć owoców leśnych jakie dane mi było poznać. Pod tym względem znacząco wyprzedził zresztą swoje czasy, zaprezentowany został bowiem w 1978 roku, czyli na długo przed modą na tego typu kompozycje zapachowe. Nie może więc dziwić fakt, że perfumy te to jeden z bestsellerów w ofercie L’Artisan Parfumeur. Od razu wypada też zaznaczyć, że w 2008 roku zapach przeszedł reformulację. Nie znam wersji vintage i choć podobno była one jeszcze lepsza, to i tak Mûre et Musc w swojej obecnej postaci zrobił na mnie na tyle duże wrażenie, że postanowiłem zaprezentować go na blogu. Jak więc pachnie to niszowe dzieło?
Już na wstępie stwierdzić trzeba, że niemal od samego początku Mûre et Musc pachnie składnikami, od których pochodzi jego nazwa – jeżyną i piżmem. Nuty te wzbogacone zostały jednak o kilka dodatkowych aromatów. W otwarciu tych perfum wyczuwalny jest akord cytrusowy, któremu najbliżej do zapachu świeżo wyciśniętej cytryny. Jego kwaskowy aromat został jednak przełamany ostrą i zieloną wonią bazylii. Podczas pierwszego testu przez chwilę wydawało mi się, że wyczuwam także miętę, jednak wrażenie to nie powtórzyło się już w kolejnych próbach. Niemniej początek Mûre et Musc jest bardzo świeży i orzeźwiający i może stąd fałszywy obraz metolowej nuty. Zapachowi nie brakuje też soczystości. Co ciekawe, w moim odczuciu początek recenzowanych dziś perfum ma bardzo uniwersalny charakter i brak w nim wyraźnych kobiecych konotacji.
W sercu zapachu bezsprzecznie króluje już tytułowa jeżyna. Jej aromat jest bardzo owocowy i energetyzujący. Jest także odrobinę kwaskowy, jednak nie aż tak jak w przypadku czarnej porzeczki. W porównaniu do innych owoców leśnych wypada też mniej ostro niż wspomniana porzeczka, ale zarazem nie jest tak słodki jak woń maliny czy truskawki. Z tego też względu uważam wybór jeżyny na głównego bohatera tych perfum za naprawdę intrygujący. Szczególnie, że w Mûre et Musc została ona zaserwowana w otoczeniu czerwonych jagód. W konsekwencji ma się wrażenie jakby do naszych nozdrzy dolatywała woń ze świeżo otwartej puszki z owocowymi dropsami. Ja w sercu kompozycji wyczułem jeszcze pewną kwiatową nutę, którą zakwalifikowałem jako należącą do nieokreślonych białych kwiatów. W sukurs po raz kolejny przyszedł mi Kevin z Now Smell This, który wskazuje, że na tym etapie obecny może być także kwiat pomarańczy, choć Gaia Fishler z The Non-Blond podejrzewa, że jest to raczej lilia. Wraz z upływem czasu swoje piętno na omawianych dziś perfumach odciska także piżmo. Jest ono słodkie i puszyste, pozbawione zostało jednak części swojej zmysłowości. Zaakcentowano tu jego owocową stronę, o czym wspominałem już zresztą w dedykowanym temu składnikowi wpisie. Jednocześnie jest ono lekko chemiczne i syntetyczne, ale zakładam, że te laboratoryjne akcenty były zamierzeniem Jean’a Laporte'a. W ostatnie fazie Mûre et Musc ma w sobie także coś miękkiego i jakby waniliowego, choć w bazie pojawia się też mech dębowy i nuty drzewne. Całość prezentuje się naprawdę okazale.
Moim podstawowym zarzutem pod adresem Mûre et Musc jest słaba projekcja tych perfum. Zapach to typowy skin-scent i jedynie w początkowej fazie nieco wyraźniej unosi się w przestrzeni wokół użytkownika. Trochę szkoda, że bardziej nie zadbano o tę kwestię. Nie mogę natomiast powiedzieć złego słowa o trwałości kompozycji. Choć ma ona koncentrację wody toaletowej to na mojej skórze utrzymywała się przez 8-10 godzin. Według mnie to bardzo dobry wynik dla tego typu pachnidła.
Jak już wspominałem we wpisie dotyczącym Timbuktu flakony wszystkich zapachów L’Artisan Parfumeur przeszły modyfikację a ich wzór unowocześniono. W rezultacie Mûre et Musc otrzymał buteleczkę zrobioną z szarego szkła, co jest dość zaskakującym wyborem. Osobiście spodziewałbym się raczej czegoś fioletowego, co dobrze oddawałoby charakter kompozycji. Myślę, że ktoś, kto nie znając Mûre et Musc sięgnąłby po ten flakon mógłby być mocno zaskoczony zapachem znajdujących się w nim perfum.
Po przeprowadzeniu kilkudniowych testów mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że absolutnie nie dziwi mnie czemu Mûre et Musc stanowi jeden z najlepiej sprzedających się zapachów w ofercie L’Artisan Parfumeur. Jest jednocześnie świeży, soczysty i owocowy, ale ma w sobie także coś kremowego. Nie jest przy tym dziewczęcy ani infantylny. To zapach dla świadomych odbiorczyń, stanowiący niemal wizjonerskie połączenie nut jeżyny i piżma. Pomimo niszowego charakteru nie jest jednak trudny w odbiorze. Zdecydowanie polecam zapoznanie się z dziełem Jean’a Laporte'a. Myślę, że wielu paniom naprawdę przypadnie ono do gustu.
Mûre et Musc
Główne nuty: Jeżyna, Piżmo.
Autor: Jean Laporte.
Rok produkcji: 1978.
Moja opinia: Polecam. (6/7)