Agar i Piżmo

View Original

Narcotico – kontakt grozi uzależnieniem

Dziś na blogu pojawia się zupełnie nowa marka. Meo Fusciuni. A wraz z nią trafiają tu Narcotico. Perfumy, którymi zainteresowałem się pod wpływem jednego z czytelników (tak, staram się spełniać prośby o konkretne recenzje, choć czasami może to potrwać kilka miesięcy). I cieszę się, że tak się stało. Nie chcę w tym miejscu zdradzać czy zapach przypadł mi do gustu czy nie, ale jego oryginalność od razu zwraca uwagę. Mogę śmiało powiedzieć, że nigdy dotąd nie wąchałem niczego podobnego. Nie będę jednak trzymał Was dłużej w niepewności. Zapraszam do lektury pełnej recenzji Narcotico!

Szokujące. Tak określiłbym otwarcie recenzowanych dziś perfum. Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na fakt, że głowa Narcotico wydała mi się niezwykle słona. A pierwszą myślą było, że czuję oliwki. Naprawdę! Za każdym razem, kiedy aplikuje na siebie kompozycję Meo Fusciuni mam wrażenie jakbym nachylał się nad starą beczką, pełną pływających w słonej zalewie oliwek. Nigdy nie czułem niczego podobnego. I choć wrażenie to nie każdemu przypadnie do gustu, mnie absolutnie zafascynowało. Czym jednak zostało wywołane? Przede wszystkim kadzidłem. Podane jest tu ono jednak w naprawdę oryginalnej formie. Raczej drzewnej i mało dymnej. Do tego właśnie jakby słonej. Kojarzyć ma się z pewnym kościołem w Palermo, reminiscencją dzieciństwa twórcy Narcotico. Cały prezentowany dziś zapach jest zresztą podróżą w przeszłość. Jeśli jednak chcecie znać więcej szczegółów zapraszam do obejrzenia kilkuminutowego spotu promocyjnego, dostępnego na oficjalnej stronie włoskiej marki. Jednocześnie, kadzidło wywołuje też skojarzenie z mistycyzmem i poszukiwaniem siebie. Ktoś mógłby natomiast powiedzieć, że otwarcie kompozycji jest nieco retro i myślę, że też nie byłoby to nadużyciem.

Kiedy już trochę oswoimy się z początkową wonią Narcotico, zauważyć możemy jej pozostałe elementy. Przede wszystkim paczulę. Postać, w jakiej tu występuje określiłbym jako na wpół drzewną a na wpół apteczną. Jest na swój sposób mroczna i ciężka, ale zapach nie schodzi do piwnicy. Pozostajemy w naszym sanktuarium, choć jego okna są szczelnie zasłonięte a powietrze stoi w bezruchu. Czuć nawet coś delikatnie skwaśniałego. W miarę upływu czasu pomieszczenie wypełnia się jednak aromatem wonnych żywic. I tak, odnajdziemy tu benzoes  oraz bogatą woń oudu. Pogłębiają one kompozycję oraz pomagają nam wejść w mistyczny trans. Aż w końcu odnajdujemy to, czego szukaliśmy. Ukojenie. Zapach staje się bowiem słodszy i bardziej zmysłowy. To, co trudne schodzi na dalszy plan. W bazie władzę przejmują bowiem wanilia i bób tonka. Rola, jaką im powierzono jest jednak bardzo subtelna. Nie krzyczą i nie rażą swoim aromatem. Stanowią raczej balsam, który przywraca spokój i balans. Spoiwem pomiędzy wszystkimi wymienionymi wyżej nutami jest zaś piżmo. Lekko mydlane, ale też cielesne i uzależniające. Jak całe Narcotico.

Nadszedł czas, by przyjrzeć się walorom użytkowym recenzowanych dzisiaj perfum. I już teraz mogę zdradzić, że te utrzymane są na bardzo wysokim poziomie. Zacznijmy od projekcji. Narcotico posiada zdecydowanie silny aromat. Już niewielka ilość wystarczy, aby czuć tę kompozycję w przestrzeni wokół siebie. A choć do mocy niektórych perfum Montale jeszcze trochę brakuje to i tak jest bardzo dobrze. Podobnie jak i z trwałością. Ta również jest naprawdę niezła. Stworzona przez Giuseppe Imprezzabile mieszanka utrzymuje się na ciele przez 9-11 godzin. Pamiętać jednak należy, że mamy tu do czynienia z wodą perfumowaną.

Wydaje mi się, że warto napisać też kilka słów o flakonie Narcotico. Ten prezentuje się bowiem równie męsko jak sam zapach. Pękata buteleczka wykonana jest z brązowego szkła. Jej szczyt zdobi zaś czarna, drewniana zatyczka. Poniżej zauważyć można też fragment srebrnej szyjki atomizera. Na froncie odnajdziemy zaś ciemnofioletową, kwadratową etykietkę, na której białymi literami wypisano nazwę, markę oraz stężenie tych perfum. Całość jest prosta i przyjemna dla oka.  

Narcotico to według mnie perfumy zupełnie bezprecedensowe. Odrzucają, ale i fascynują. Z początku silnie drapieżne, w końcówce stają się niezwykle zmysłowe. Do tego są też naprawdę męskie. Nie znam kobiety, o której mógłbym powiedzieć, że by jej pasowały. Ponadto, dzieło Giuseppe Imprezzabile zdecydowanie zwraca uwagę otoczenia. Nosząc na sobie Narcotico, usłyszałem naprawdę sporo pytań czym pachnę. A  choć nie wszyscy moi rozmówcy wydawali się zachwyceni tym zapachem, nikt z nich nie potrafił przejść obok niego obojętnie. Ja zaś mogę szczerze przyznać, że perfumy te trafiły na szczyt mojej listy must have.

Narcotico
Główne nuty: Kadzidło, Paczula.
Autor: Giuseppe Imprezzabile.
Rok produkcji: 2015.
Moja opinia: Gorąco polecam! (7/7)