Agar i Piżmo

View Original

Uomo – mężczyzna z południa

Ermenegildo Zegna powiedział kiedyś, że kupując perfumy kupuje się marzenia. Marzenie będące bohaterem dzisiejszego wpisu nosi nazwę Uomo (wł. mężczyzna) i powstało w 2013 roku. Zainspirowani Kalabrią obecni włodarze marki zapragnęli poszerzyć jej kolekcję o zapach, który oddawałby ducha tej południowowłoskiej krainy. Zadanie jego skomponowania powierzono zaś Alberto Morillas’owi. Morillas plus Kalabria? Takie połączenie zwiastuje według mnie, że w Uomo znaczącą rolę odgrywać będą musiały cytrusy. Hiszpan bardzo dobrze odnajduje się bowiem w tworzeniu pachnideł z tą nutą w składzie. Przekonajmy się więc jak jego zdaniem pachną mężczyźni zamieszkujący czubek włoskiego buta.  

Uomo posiada stosunkowo ostry, ale też dość nijaki początek. Niby czuć tutaj cytrusy, ale o uderzeniu świeżości raczej nie ma mowy. Jedynie bergamotka przemawia do mnie nieco wyraźniej. Podejrzewam też obecność cytryny. Co do zasady otwarcie recenzowanych perfum jest jednak dość powściągliwe. Trochę gorzkie, trochę orzeźwiające, ale bez polotu. Pojawiają się w nim też delikatne nuty morskie. Tylko że i one są tu jakby przytłumione. O falach szturmujących plażę w wietrzny dzień można raczej zapomnieć. W głowie Uomo wszystko jest ugładzone i wyciszone. Nie musi to być jednak minus. Bardzo wiele perfum nastawionych jest jedynie na tak zwany efekt bloterowy, a później nie ma już nic do zaoferowania. Skoro dzieło Morillas’a zaczyna się tak spokojnie, to może najlepsze wciąż jeszcze przed nami? Sprawdźmy!

Po tym jak przeminie faza głowy, władzę nad kompozycją obejmuje fiołek. Nadaje od zapachowi specyficznej szorstkości oraz podkreśla jego męski charakter. Jest nieco zielony i jakby wilgotny. I pod tym względem dobrze pasuje do otwarcia Uomo. Niestety, jego aromat jest też dość syntetyczny. Poza tym - oprócz tego, że jest - tak naprawdę niewiele można o nim powiedzieć. Znów zabrakło jakiejś iskry. Jest przyzwoicie, ale nic ponadto. Tak jakby Morillas zapomniał, że sam fiołek to za mało i trzeba go jednak czymś ozdobić. A może zrobił to celowo? W perfumach Zegny obecna jest bowiem aromamolekuła Violettyne Captive. Być może Hiszpan uznał ją za na tyle oryginalną i interesującą, że pozwolił jej przejąć pełną kontrolę nad swoim zapachem. Według mnie nie było to jednak zbyt trafne zagranie, ponieważ to, co czujemy to zwykły sztuczny fiołek. Głębi brak. Te zapewnić jednak mają nuty bazy. Przede wszystkim drewno cedrowe. I tu kolejne rozczarowanie. Bo choć jego obecności nie da się zaprzeczyć, to także i ono pachnie dość chemicznie. I ponownie, tragedii nie ma, ale oczekiwania były większe. Jest trochę słodyczy, trochę drzewnego aromatu, ale pomiędzy wdziera się kurz z laboratoryjnego fartucha. Całości nie ratuje też zamykająca kompozycję wetyweria.  

To teraz o parametrach użytkowych Uomo. Podobnie jak i cały zapach także i one prezentują się przeciętnie. Jeśli chodzi o projekcję to określiłbymjako nieznacznie powyżej średniej. Niewątpliwie, kompozycja jest wyczuwalna w powietrzu wokół nas. Nie jest jednak nachalna ani ofensywna. Zdajemy sobie sprawę z jej obecności, jednak naszemu otoczeniu nie powinna ona przeszkadzać. Trochę słabiej prezentuje się natomiast trwałość tych perfum. W moim wypadku wynosiła ona zazwyczaj 6-7 godzin. Wynik umiarkowanie dobry jak na wodę toaletową.

Nieco uwagi może natomiast zwrócić flakon opisywanego dziś zapachu. W jego prostokątnym kształcie nie odnajdziemy nic interesującego, ale… Widzicie te cienkie paseczki, którymi jest pokryty? Jak tak im się przyglądam to trochę przypominają mi żaluzje. A trochę układ nożyków w maszynce do golenia. W każdym razie wzór ten jest na swój sposób interesujący. Jednocześnie szara barwa, w której utrzymana jest buteleczka sprawia, że ma one w sobie coś metalicznego. Choć jednocześnie ta szarość jest też trochę nudna (nawet plakat reklamowy jest czarno-biały). A więc znów przeciętność. Sam flakon ani nie zachwyca ani nie razi tandetą. Jest ok.

  Pierwsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy, gdy myślę o recenzowanych dziś perfumach to nudne. Na swoim blogu Scentbound określił Uomo jako zapach dobry dla księgowego. I choć może posłużył się tu krzywdzącym stereotypem, to jednak ciężko mi się z tym nie zgodzić. Jak dla mnie ta kompozycja jest wyjątkowo niecharakterystyczna. Wszystkiego w niej trochę za mało. Świeżość – stonowana, męskość – stonowana. Niemniej, takie bezpieczne zapachy też są potrzebne. Poza tym, pomijając syntetyczne niuanse, aromat Uomo nie jest ani uciążliwy ani drażniący. Ot, kolejne przeciętne perfumy dla mężczyzn.

Uomo
Główna nuta: Fiołek.
Autor: Alberto Morillas.
Rok produkcji: 2013.
Moja opinia:  Może być.