Agar i Piżmo

View Original

Heeley – dziecko dwóch kultur

     Perfumeria w  Wielkiej Brytanii posiada równie długą tradycję jak we Francji. Marki takie jak Floris, Penhaligon’s czy Miller Harris cieszą się uznaniem krytyków na całym świecie. Do tej grupy mogłaby również zaliczać się firma będąca bohaterką dzisiejszego wpisu. Mogłaby, gdyby nie fakt, że Heeley oficjalnie zarejestrowana jest w Paryżu (33 Pasagge du Désir, 84 Fauburg, Saint Denis). Jak więc doszło do tego, że stworzona przez James’a Heeley’a – Brytyjczyka z krwi i kości – marka ma swoją siedzibę w stolicy Francji? Co skłoniło młodego Anglika by osiąść nad Sekwaną? I czy tworzone przez niego perfumy czerpią bardziej ze wzorców brytyjskich czy francuskich? A może stanowią sprytne połączenie obu tych kultur? Na te i inne jeszcze pytania postaram się odpowiedzieć w dzisiejszym wpisie.

     Na początek chciałbym napisać kilka słów o samym Jamesie Heeley’u. Twórca ten urodził się w hrabstwie Yorkshire, w Anglii. Ukończył dwa kierunki studiów: filozofię i estetykę w King’s College w Londynie. Po opuszczeniu uniwersytetu rozpoczął zaś pracę projektanta. I to właśnie dzięki niej znalazł się w Paryżu, gdzie zainteresował się perfumami. Już na początku kariery los zetknął go bowiem z Christian’em Tortu – słynnym francuskim florystą. Jak sam wspomina, niezwykłe aromaty panujące w pracowni Francuza na zawsze odmieniły jego życie. Nie były one jednak jedynie pochodną znajdujących się w sklepie kwiatów. Część z nich pochodziła bowiem z wonnych świec, nad którymi Tortu pracował wspólnie z Annick Goutal. Młody Heeley szybko uświadomił sobie jak wielki proces twórczy związany jest z powstawaniem tego typu zapachów. Zafascynowany, postanowił go zgłębić. Uświadomił sobie również, że jako projektant mógłby tworzyć nie tylko zapachy, ale również i flakony, w których się je przechowuje. A także projektować opakowania i etykiety. Kontrolować proces od początku do końca. Czasem jedyne, co dzieli nas od sukcesu to brak odwagi, by spróbować. Anglik zaczął jednak stopniowo zdobywać wiedzę na temat perfum i eksperymentować metodą prób i błędów. I tak, w 2006 roku światło dzienne ujrzało jego pierwsze dzieło – Menthe Fraíche. Wkrótce po nim powstały zaś kolejne. Co ciekawe, w jednym z wywiadów Brytyjczyk stwierdził jednak, że wcale nie posiada lepszego nosa niż większość przeciętnych ludzi. Kluczem do sukcesu nie jest bowiem według niego umieć zidentyfikować każdą obecną w składzie nutę, lecz umieć sprawnie połączyć je w interesującą i spójną całość.

     Choć wszystkie zapachy marki powstają w zgodzie z tradycyjnymi francuskimi standardami, to jednak w wielu z nich widać nawiązania do ojczystego kraju Anglika. Zapytany o najwcześniejsze olfaktoryczne wspomnienia James Heeley odpowiada, że jest nim woń świeżo skoszonych trawników, na których punkcie Brytyjczycy mają jego zdaniem bzika. Równie silnie w pamięci odcisnął mu się aromat hodowanych przez jego dziadka róż. Inspiracje do tworzenia nowych perfum są jednak bardzo różne. I tak, we wspomnianym Menthe Fraíche Brytyjczyk wziął na warsztat jeden ze swoich ulubionych zapachów tj. świeżą miętę. W tym miejscu warto zauważyć, że składnik ten, choć prosty w odbiorze, przez wielu perfumiarzy jest uważany za naprawdę trudny w użyciu. Heeley poradził sobie z nim zaś naprawdę dobrze. Z kolei mój ukochany Cardinal powstał w efekcie wizyty w kościele świętego Gerwazego w Paryżu. Zapach palonego kadzidła (nieobecnego notabene w obrządkach kościelnych w Anglii) oraz białe szaty zakonników wywarły na młodym projektancie na tyle silny wpływ, że musiały one znaleźć swoje odbicie w formie perfum. Esprit du Tigre to z kolei rezultat wizyty James’a Heeley’a na Wschodzie, w której jego nieodłącznym towarzyszem było pudełeczko z maścią tygrysią. W Sel Marin Anglik przedstawia nam natomiast swoje wyobrażenie morza i wiejącej od niego bryzy. We wszystkich kompozycjach angielska elegancja łączy się zaś z francuskim zamiłowaniem do naturalnych składników. Większość perfum marki Heeley wydaje się też posiadać stosunkowo prostą formułę. Nawet jeśli w rzeczywistości coś jest skomplikowane Brytyjczyk stara się to pokazać w jak najprostszy sposób. I może to właśnie z tego względu jego pachnidła posiadają tak wielu zwolenników na całym świecie.