Alien Man – zabawa w ciepło/zimno
Jaśminowe Alien to chyba najbardziej znane perfumy Thierry’ego Mugler’a. Dlatego, gdy w 2018 roku ogłoszono premierę ich męskiego odpowiednika, było to nie lada wydarzeniem. Dla mnie było zaś oczywistym, że prędzej czy później Alien Man zawita na Agar i Piżmo. Ciekaw byłem także pomysłu, jaki na dedykowaną panom wersję Obcego miał autor kompozycji - Jean-Christophe Herault. Bo, że ognistego, kwiatowego aromatu tu nie znajdziemy byłem raczej pewien. Ale może się myliłem? W końcu sam Herault przyznał, że chciał by jego dzieło było unikatowe i zaskakujące. Przekonajmy się zatem czy tak jest w rzeczywistości.
Początek zapachu określiłbym jako dość chłodny. A to za sprawą dość wyraźnie wyczuwalnego tu anyżu. W kilku pierwszych sekundach Alien Man kojarzyć się może nawet z aromatem absyntu. Wrażenie to jednak znika, gdy tylko alkohol nieco odparuje. Sam anyż nadaje natomiast kompozycji charakterystycznej świeżości. Którą podkreślono jeszcze przy pomocy ziół. W głowie recenzowanych dziś perfum odnajdziemy bowiem jeszcze koper oraz lawendę. Wzmacniają one zieloną stronę zapachu, przy czym lawenda wprowadza też do niego pierwsze słodsze tony. Osobiście uważam, że głowę Alien Man wzbogacono również o szczyptę mięty. Odnajduję w niej pewien mentolowy ślad. Jest także nieco elektryczny aromat cytryny. Generalnie zaś, otwarcie zwraca uwagę i sprawia, że ciekaw jestem jak dalej rozwiną się te perfumy.
Jeśli chodzi o serce, to nie jest ono już tak oryginalne. Choć solidnego wykonania nie można mu odmówić. Zbudowane zostało zaś przede wszystkim w oparciu o akord skórzany. Z tym, że w Alien Man jest on na swój sposób subtelny. To taka jakby delikatna skóra. Efekt ten osiągnięto zaś poprzez użycie Cashmeranu. Sztucznie wykreowana nuta drewna kaszmirowego odgrywa bowiem jedną z kluczowych ról w środkowej fazie kompozycji. Nadaje jej miękkości, choć jednocześnie nie pozwala zapomnieć o męskim charakterze perfum Mugler’a. Zmiana klimatu w porównaniu do otwarcia jest jednak zdecydowana. Szczególnie, że serce jest też zauważalnie cieplejsze. Na co wpływ ma niewątpliwie obecny na tym etapie osmantus. Dodaje on też całości nieco więcej kwiatowej słodyczy. Wspólnie z wątkiem skórzano-kaszmirowym wpływa zaś na wzrost poziomu zmysłowości tych perfum. A w taki obraz całkiem dobrze wpisuje się budująca bazę zapachu biała ambra. Jednocześnie, za jej sprawą całość nabiera też bardziej drzewnego charakteru. Który podkreślony został jeszcze przy pomocy wędzonego drewna bukowego. I to chyba za jego sprawą w końcówce Alien Man pojawiają się pewne dymne akcenty. Stanowią one jednak dalekie tło dla głównych bohaterów zapachu.
Sprawdźmy teraz jak prezentują się walory użytkowe recenzowanych perfum. I od razu mogę Wam powiedzieć, że nie jest z nimi źle. Na początek przyjrzyjmy się projekcji. W moim odczuciu Alien Man posiada całkiem dobrą moc, którą określiłbym jako trochę powyżej umiarkowanej. Dość łatwo można wyczuć go na sobie. Do tego dochodzi zaś naprawdę przyzwoita trwałość. Podczas testów kompozycja Mugler’a znikała z mojej skóry dopiero po upływie 8-9 godzin. A przecież mamy tu do czynienia z wodą toaletową!
Zanim przejdę do podsumowania, jeszcze krótko o flakonie Alien Man. I już na pierwszy rzut oka widać pewne podobieństwo do kobiecego protoplasty. Obie buteleczki mają bowiem zbliżony, trapezowaty kształt. Ta należąca do bohatera dzisiejszego wpisu wykonana jest jednak z matowego, ciemnogranatowego szkła. Jest też smuklejsza i posiada mniej ozdobników. Ponadto, atomizer nie jest złoty, a srebrny. Dobrze komponuje się z resztą flakonu. Zresztą, w moim odczuciu wszystko tutaj prezentuje się naprawdę nieźle. A Waszym zdaniem?
Długo zastanawiałem się jaką ocenę końcową wystawić Alien Man. Czuć bowiem, że te perfumy zrobione zostały tak, by trafić w gusta masowej klienteli, ale jednocześnie wyróżniać się na tle konkurencji. Podoba mi się ich chłodne, ziołowo-zielone otwarcie. A choć potem ekscytacja spada, to kompozycja dalej trzyma fason. Ładnie układa się na skórze. A dodatkowo zbiera też komplementy od przedstawicielek płci pięknej. W recenzowanym zapachu brakuje mi jednak czegoś, co ostatecznie by mnie do niego przekonało. Przysłowiowej kropki nad i. Jakiejś unikatowej sygnatury. Stąd mój ostateczny werdykt jest taki a nie inny. Przyznaję natomiast, że choć Alien Man nie jest wybitny, to i tak pozostaje jedną z ciekawszych premier ostatnich lat w perfumerii mainstreamowej.
Alien Man
Główna nuta: Skóra, Zioła.
Autor: Jean-Christophe Herault.
Rok produkcji: 2018.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)