20. L’Eau Guerrière – zielony wiatr
Jakiś czas temu zupełnie przypadkowo wpadła mi w ręce kilkumililitrowa próbka L’Eau Guerrière (fr. wojownicza woda) - opatrzonej numerem 20 kompozycji w ofercie Parfumerie Générale. Zaintrygowany nazwą postanowiłem przeprowadzić jej testy. Otwarcie muszę też przyznać, że jest to pierwszy zapach francuskiej marki z jakim miałem przyjemność obcować. W materiałach promocyjnych perfumy te przedstawiane są jako świeże i drzewne zarazem, co tylko dodatkowo zwiększyło moją ciekawość. Ich autor, Pierre Guillaume, słynie z bezkompromisowości i charakterystycznego stylu, polegającego na łamaniu klasycznych zasad rządzących w sztuce perfumerii. Zaprezentowana w 2008 roku kompozycja nie jest tu wyjątkiem. Warto też zwrócić uwagę ma fakt, iż początkowo stanowiła ona element ekskluzywnej Private Collection, a dopiero z czasem włączona została do głównej linii zapachowej.
Otwarcie 20. L’Eau Guerrière zdecydowanie pokrywa się z lansowaną przez twórców koncepcją świeżości tych perfum. Jest cierpkie i zielone. Wynika to z obecności kilku nut zapachowych. Obok ostrego i jakby metalicznego akordu cytrusowego jednym z podstawowych składników budujących głowę tych perfum jest drewno chinowe. Chinowiec to drzewo występujące w Ameryce Południowej i Środkowej, służące jako surowiec do pozyskiwania - a jakże - chininy. W omawianych perfumach wyraźnie wyczuć można jej gorycz. Zapach jest przy tym jakby chropowaty w odbiorze, co bardziej niż z samym drewnem budzi skojarzenia z korą chinowca. Wzmocniony obecnością wawrzynu świdruje w nosie. Na tym etapie bardzo ważną role odgrywają też aldehydy (między innymi cytral). Imitując woń powietrza wprowadzają do kompozycji wrażenie otwartej przestrzeni. I właśnie wśród niej odnajdujemy budujące serce tych perfum nuty kadzidlane. Ani razu do tej pory nie spotkałem jednak olibanum zaserwowanego w taki sposób. Za sprawą ozonowych akcentów mam wrażenie jakby wiatr pędził jego kłęby ponad jakąś bogato porośniętą zieloną trawa równiną. Woń trawy to chyba częściowo skutek obecności w składzie kumaryny. Efekt jest co najmniej ciekawy. Z czasem wiatr jednak słabnie a L’Eau Guerrière przechodzi z serca do dużo bardziej stonowanej bazy.
Na ostatnim etapie rozwoju tych perfum niezaprzeczalnie królują już nuty drzewne. Za sprawą oudu zapach nabiera słodyczy, staje się cięższy i mniej skory do gwałtownych przemian, których wcześniej byłem świadkiem. Staje się też bardziej wytrawny. Może to tylko złudzenie, ale wydaje mi się, że w tej fazie odnajduję także śladowe ilości cynamonu… Na pewno za to wyczuwam ciepłe tony drewna sandałowego. Momentami baza Dwudziestki upodabnia się wręcz w moim odczuciu do tej znanej z Tam Dao od diptyque. Oprócz sandałowca w bazie obu zapachów obecne jest również piżmo. Nadaje ono L’Eau Guerrière odrobinę zwierzęcej dzikości, jednak efekt ten tłumiony jest przez nagromadzenie drzewnych i żywicznych aromatów. Końcówka tych perfum jest zdecydowanie bardziej subtelna niż dzika.
Jeśli chodzi o parametry użytkowe to 20. L’Eau Guerrière był dla mnie wielkim rozczarowaniem. Pomijając pierwsze pół godziny, zapach praktycznie nie projektował. Początkowa lekkość szybko uleciała ze wspomnianym wiatrem a kompozycja wyjątkowo silnie usadowiła się przy samej skórze. Także trwałość nie powala na kolana. 6-8 godzin to absolutne minimum, którego należałoby się spodziewać po wodzie perfumowanej jednak w tym przypadku jest to najlepszy wynik, jaki udało mi się odnotować… Wielka szkoda, że Pierre Guillaume trochę bardziej nie zadbał o siłę i trwałość swojego dzieła.
Wszystkie zapachy z podstawowej linii Parfumerie Générale mają flakony o identycznym kształcie i wzorze etykiet. Różnią się jedynie nazwami i kolejno przyporządkowanymi do nich numerami. Wszystkie wykonane są też z przeźroczystego szkła pozwalającego cieszyć oczy kolorami znajdujących się w nich cieczy. L’Eau Guerrière ma jasny, żółto-zielony kolor. Kojarzy mi się trochę z sianem a trochę ze słabą, zieloną herbatą. Wydaje mi się, że do zapachu o takiej charakterystyce jaką przedstawiłem powyżej lepiej pasowałby bardziej intensywny odcień. Może szmaragdowa zieleń?
W moim odczuciu 20. L’Eau Guerrière to zapach na wskroś nowoczesny, nie jest jednak wcale brutalny i niszczycielki jak przedstawiają go twórcy. Zamiast szumnie zapowiadanego huraganu otrzymaliśmy raczej zielony zefir, choć zwłaszcza na początkowym etapie skomponowany naprawdę dobrze. I właśnie ze względu na pierwszą fazę zapachu uważam, że wyjątkowo nadaje się on do szybkiej i brawurowej jazdy samochodem. Poza tym pozostaje jednak kompozycją ulotną i o mizernej projekcji, co musiało odbić się na mojej ocenie. Jeśli zaś miałbym określić kiedy Wojownicza Woda sprawdzi się najlepiej to wskazałbym na wiosnę z jej soczystą zielonością. Pomimo cięższej i słodszej bazy wydaje mi się także, iż działo Pierre’a Guillaume’a dedykowane jest raczej młodszym entuzjastom perfum.
20. L’Eau Guerrière
Główne nuty: Powietrze, Nuty drzewne.
Autor: Pierre Guillaume.
Rok produkcji: 2008.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)