Olfaktoryczna anatomia – od religii do perfum, czyli mistyczna moc olibanum
Większości z nas kadzidło kojarzy się jedynie z kościelnymi obrzędami. Mało kto wie natomiast, że jest ono także popularnym składnikiem perfum. Postanowiłem więc, że dzisiejszy wpis poświęcony będzie olibanum. Takie miano nosi bowiem jedna z żywic, z których wytwarza się kadzidła. Inną i zapewne trochę lepiej znaną jest zaś mirra. Natomiast samo olibanum nazywane jest również kadzidłem frankońskim. Inne nazwy to levonah, luban i khunk. Skąd jednak wzięła się jego popularność zarówno w religijnych rytuałach jak i procesie produkcji perfum? Tego dowiecie się z niniejszego wpisu.
Zacznijmy od pochodzenia olibanum. Jak już wspomniałem, opisywana dziś substancja jest żywicą. Pozyskuje się ją z drzew z rodzaju Boswellia. Najwyższej jakości kadzidło otrzymuje się zaś z gatunku Boswellia sacra. Występuje on przede wszystkim na Półwyspie Arabskim (Oman i Jemen) oraz w Somalii. Inne, mniej cenione gatunki znaleźć zaś można również w Indiach, Afryce Północnej i w basenie Morza Śródziemnego. Drzewa tych roślin osiągają wysokość do 8 metrów i rodzą drobne białe lub jasnożółte kwiaty o pięciu płatkach. Ich owoce stanowią natomiast pokarm dla niektórych gatunków zwierząt. Aby prawidłowo się rozwijać boswellie wymagają suchego klimatu oraz gleby bogatej w wapń. Stąd często rosną one na skałach lub w wyschniętych korytach rzecznych.
A jak wygląda ekstrakcja żywicy, z której wytwarza się wonne olejki? Zbiorów można dokonywać tylko dwa razy w roku – wiosną i jesienią. Do tego celu potrzebny jest zaś specjalny nóż. Przy jego pomocy w korze drzew wykonuje się nacięcia, przez które wypływa olibanum. Co ważne, pod wpływem kontaktu z tlenem, żywica ta szybko zasycha i ulega krystalizacji. Zastygłe kryształy zostają następnie zebrane i przewiezione do destylarni. Tam podlegają one sproszkowaniu oraz zmieszaniu z olejem. Potem zaś następuje destylacja przy pomocy pary wodnej. W jej efekcie powstaje natomiast produkt finalny. Drogocenny olejek o niezwykłych właściwościach. O nich jednak już w następnym paragrafie.
Jedną z największych zalet olibanum jest jego aromat. Trudno go jednak precyzyjnie opisać przy pomocy słów. Jest słodki i żywiczny. Ale też drzewny i dymny. Zawiera w sobie również coś wyraźnie kwaśnego. Zdecydowanie zalicza się do moich ulubionych nut zapachowych. W starożytności Egipcjanie używali go do mumifikacji zwłok. A także maskowania ich nieprzyjemnej woni. Dodatkowo, kadzidło odstrasza komary, co w dawnych czasach pomagało zapobiegać rozprzestrzenianiu się malarii. Było też stosowane w obrzędach religijnych, również chrześcijańskich. Ewangelie mówią bowiem, że było ono jednym z trzech darów, jakie mędrcy ze Wschodu przewieźli nowonarodzonemu Jezusowi. W dzisiejszych czasach podczas niektórych ceremonii kościelnych wciąż używa się olibanum. Ponadto, kadzidło posiada właściwości lecznicze. Pomaga między innymi na bóle głowy, mdłości, niestrawność czy nadciśnienie. Stosuje się je także do produkcji mydeł i świec zapachowych. Oraz perfum.
Ze względu na swój charakterystyczny aromat kadzidło odgrywa zdecydowanie większą rolę w perfumach niszowych niż mainstreamowych. W tych drugich jest zazwyczaj dodatkiem urozmaicającym kompozycję. Jeśli jednak przyjrzeć się perfumerii niszowej, znajdziemy całkiem sporo zapachów z kadzidłem w nazwie lub temacie. Na większą uwagę zasługuje zaś moim zdaniem trio: Montale – Full Incense, Comme des Garçons – Avignon i uwielbiany przeze mnie Cardinal marki Heeley. Wspomnieć też wypada o L’Eau Trois od diptyque, Casbah Robert’a Piguet’a czy Keiko Mecheri – Oliban. Natomiast w ofercie wspomnianych Montale i Comme des Garçons znajdziemy jeszcze po jednej ciekawej kompozycji na bazie tego składnika. Są to odpowiednio Louban i Zagorsk. Nie można też nie wspomnieć o Rock Crystal z kolekcji Olivier’a Durbano oraz Vert d’Encense Tom’a Ford’a. A może są tu miłośnicy Phoenicia Heeley’a? Wybór jest naprawdę ogromny!