Musth – olejki do pielęgnacji zarostu
Dzisiejszy wpis jest dość nietypowy. Nietypowy, ponieważ zamiast perfum zdecydowałem się na recenzję olejków do pielęgnacji zarostu. W zeszłym roku podczas eventu Time for Design w Gdyni poznałem Tomka Lesickiego, właściciela Musth – firmy produkującej eliksiry dla brodaczy. Za tym enigmatycznym określeniem kryją się oczywiście wyżej wspomniane olejki. Jako, że od czasu do czasu sam również noszę zarost, podczas rozmowy z Tomkiem wyraziłem zainteresowanie jego produktami. W efekcie otrzymałem możliwość bezpłatnego przetestowania pięciu preparatów z oferty Musth. Dziś na blogu chciałbym zaprezentować wyniki testów dwóch z nich.
No. 03
Eukaliptus! To pierwsze co pomyślałem po zaaplikowaniu No. 03. Pomyliłem się, eukaliptusa w składzie Trójki bowiem nie ma. Jest za to tajemniczo brzmiący kajeput. Roślina ta również pochodzi z Australii a jej lecznicze własności od dawna znane były Aborygenom. Jej aromat przypomina zaś połączenie drzewa herbacianego i… eukaliptusa! Aż tak bardzo się więc nie pomyliłem. No. 03 posiada cytrusowy początek, w którym większość z Was bez większych problemów odnaleźć powinna bergamotkę. W Trójce została ona połączona z grejpfrutem i tymiankiem. W efekcie kompozycja jest świeża i chłodna zarazem. Nie bez wpływu na drugie z wymienionych wrażeń pozostaje też bez wątpienia wyżej wspomniany kajeput. W późniejszych fazach powoli uwidaczniać się zaś zaczyna piżmo. No. 03 posiada przyjemną projekcję, do tego jest chyba najbardziej rześki z całej kolekcji. Z przetestowanego przeze mnie do tej pory trio spodobał mi się najbardziej. W kolejce wciąż jednak czekają dwa ostatnie.
No. 04
Jeśli nie wiecie jak pachnie bergamotka to po testach No. 03 i No. 04 powinniście się już przynajmniej domyślać. Jest to wspólny element wszystkich trzech wyżej wymienionych olejków i dość łatwo wpaść na jego trop. Cytrusowe otwarcie Czwórki dodatkowo wzbogacone zostało o nutę pomarańczy. To ona odpowiada za słodką stronę recenzowanego olejku. Natomiast pikanterii nadaje kompozycji duet goździków i paczuli. Mniej wyczuwalna jest natomiast dość charakterystyczna zazwyczaj nuta lawendy. Całości męskiego tonu dodaje za to biały mech. Muszę jednak przyznać, że ze wszystkich testowanych przeze mnie olejków to właśnie No. 04 wydał mi się najmniej charakterystyczny. Owszem, jest ciekawy, ale chyba trochę brakuje mu pazura.
Podsumowując chciałbym stwierdzić, że w recenzowanej dziś parze olejków moim zdecydowanym faworytem jest No. 03. Co jednak ważne, już po około pięciu dniach stosowania obu eliksirów zauważyłem, że mój zarost stał się wyraźnie bardziej miękki. A także błyszczący. Zaznaczyć jednak muszę, że olejki aplikowałem na brodę nie raz, ale dwa razy dziennie – rano i wieczorem. W ten sposób miałem okazję lepiej zapoznać się z ich aromatem. A ten towarzyszył mi zazwyczaj przez długie godziny. Potrafił nawet przebijać się spod perfum, których używam na co dzień. Jeśli zatem szukacie dla siebie preparatów do pielęgnacji zarostu to z ręką na sercu mogę polecić Wam produkty Musth.
Zarówno olejki jak i inne produkty Musth dostępne są pod adresem internetowym:
http://www.musth.pl/