Bois du Portugal – drewno z kraju odkrywców
Portugalia słynie z wielu rzeczy. Z wina porto, muzyki fado oraz tego, że jest ojczyzną kilku wielkich odkrywców. Takich jak Ferdynand Magellan czy Vasco da Gama. Jednak tym, co najbardziej zafascynowało Oliver’a Creed’a jest tamtejsze drewno. W skomponowanych w 1987 roku przez Pierre’a Bourdon’a Bois du Portugal postanowił on przybliżyć nam aromat portugalskich lasów. Bardzo bogaty i nieco egzotyczny. A że recenzowany dziś zapach jest moim równolatkiem, tym chętniej przystąpiłem do jego testów. Jesteście ciekawi jaki był ich wynik?
Z początku Bois du Portugal przybiera lekko zielony charakter. Czuć wyraźną, choć zarazem jakby subtelną, nutę cytrusów. Łatwo odgadnąć, że należy ona do bergamotki. Jej aromat jest tutaj naprawdę prominentny. Nadaje otwarciu świeżości. Utrzymuje się zaś dobrze ponad kwadrans. Jednak w głowie recenzowanych perfum obecny jest też akord ziołowy. Zbudowany jedynie w oparciu o lawendę. W dziele Creed jest ona tylko w niewielkim stopniu sucha i wytrawna. Nie odnajduje w niej za to nic pylistego ani aptecznego. Jest tu natomiast nieco elegancji. Oraz pewna słodycz. Choć w moim odczuciu w pierwszej fazie Bois du Portugal lawenda daje się zdominować bergamotce. Zajmuje pozycję na drugim planie, na którym pozostanie także i w sercu zapachu.
Przechodząc do opisu tego, co dzieje się na dalszych etapach opisywanej kompozycji, muszę poczynić pewną uwagę. Otóż stworzone przez Pierre’a Bourdon’a perfumy posiadają dość znikomą ewolucję. Zmiany, choć zauważalne, następują w nich dość dyskretnie. A najłatwiej zauważyć wygaśnięcie cytrusów. Oraz pojawienie się tytułowych nut drzewnych. W pierwszej kolejności zaś cedru. Jego obecność przydaje Bois du Portugal elegancji. Jest on słodki i wytrawny zarazem. Jednak także i jego aromat nie jest tu jakoś szczególnie intensywny. Chcę przez to powiedzieć, że całe dzieło Creed’a ma raczej monolityczny charakter. Akord drzewny jest dość zwarty i nie tak łatwo wyodrębnić jego składowe. Niemniej, w miarę upływu czasu trochę silniej zaznacza się obecność drewna sandałowego. To właśnie ono odpowiadać ma za bardziej egzotyczny klimat kompozycji. Najwyraźniej czuć je zaś w bazie. Choć nie jest ono jedynym elementem tworzącym ostatnią fazę recenzowanych perfum. Obok niego pojawia się tu bowiem również wetyweria. Tyle że ja akurat niespecjalnie ją tu czuję. Wyczuwam za to coś innego. Jakąś ostrzejszą nutę, kojarzącą mi się z lakierem do drewna. Interesujące. Jednocześnie, da się także zauważyć, że po upływie kilku godzin od aplikacji Bois du Portugal stają się bardziej słone. To z kolei zasługa obecnej w końcówce tych perfum szarej ambry. Marka Creed słynie zresztą z zamiłowania do tej nuty, a odnaleźć ją można w bazach wielu jej kompozycji, jak choćby Aventus, Himalaya, Green Irish Tweed czy Erolfa. Mimo jej pojawienia się, ostatnia faza opisywanego zapachu jest jednak dość dyskretna.
A jak w takim razie prezentują się parametry użytkowe prezentowanych dziś na blogu perfum? Według mnie mogłyby one być lepsze. Zacznijmy od projekcji. Ta z początku jest umiarkowana a wraz z upływem czasu słabnie coraz bardziej. W swojej końcowej fazie Bois du Portugal mają już wyraźnie bliskoskórny charakter. I muszę przyznać, że trochę mnie to zaskoczyło. Natomiast trwałość zapachu prezentuje się już znacznie lepiej. W moim wypadku wynosiła ona zaś 7-9 godzin. Pamiętać przy tym jednak trzeba, że mamy tu do czynienia z wodą perfumowaną, a nie toaletową.
To jeszcze kilka słów o flakonie opisywanego zapachu. Podobnie jak i same perfumy, także ich butelka prezentuje się elegancko i tradycyjnie. Na pierwszym planie wybija się zaś jej zielona etykieta. Złotymi literami wypisano na niej nazwę kompozycji, pojemność flakonu oraz informację, że już od 1760 roku firma Creed przechodzi z ojca na syna. Takie zaakcentowanie rodzinnych tradycji całkiem mi się podoba. Natomiast nad etykietą wytłoczono jeszcze nazwę samej marki. Całość zwieńczona jest zaś rozszerzającą się ku górze, elegancką, czarną zatyczką. Przez przeźroczyste szkło można natomiast dostrzec zamkniętą we flakonie jasnozieloną ciecz.
Przyznam Wam się, że recenzja Bois du Portugal przysporzyła mi trochę problemów. Do końca nie wiedziałem bowiem jak ocenić te perfumy. Stworzony przez Bourdon’a zapach jest bardzo tradycyjny. Powiedziałbym nawet, że nieco zachowawczy. Brak tu czegoś, co wywołałoby efekt wow. Do tego dochodzą zaś wspomniane już przeze mnie zwartość kompozycji oraz jej nikła ewolucja. Sam aromat Bois du Portugal też nie jest zresztą jakoś szczególnie wyrazisty. A jednak nie można odmówić mu elegancji. Ani męskiego charakteru. Choć jednocześnie odnajduję w nim pewną łagodność. Jakąś subtelną siłę i spokój. A to niewątpliwa zaleta. Stąd ostatecznie rekomenduję Wam te perfumy jako warte testów.
Bois du Portugal
Główna nuta: Nuty Drzewne.
Autor: Pierre Bourdon.
Rok produkcji: 1987.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)