Intenso pour Homme – perfumy jeszcze bardziej?
Dziś na blogu spotkanie z marką Dolce & Gabanna. A konkretnie z perfumami o nazwie Intenso pour Homme. I tu pojawia się pewien problem. Z wyjątkiem jednego, wszystkie źródła, jakie sprawdziłem wskazują bowiem, że ich prawidłowa nazwa to Dolce & Gabanna pour Homme Intenso. To zaś wskazywałoby, że mamy tu do czynienia z flankerem klasycznego Dolce & Gabanna pour Homme. Tyle, że wcale tak nie jest! Oficjalna strona włoskiej marki pisze bowiem o recenzowanej kompozycji jak o samodzielnym olfaktorycznym bycie. Nazywa ją też po prostu Dolce & Gabanna Intenso. O klasyku wspomina zaś jedynie w kontekście podobieństwa flakonów. Przekonajmy się zatem ile zbliża a ile różni Intenso od swojego 20 lat starszego krewnego.
To, co od razu zwróciło moją uwagę to bardzo lekki i jasny początek recenzowanych dziś perfum. Jego podstawę stanowią zaś nuty morskie. Ich aromat wnosi do kompozycji spory ładunek świeżości. Niestety, od razu czuć też słabą jakość składników, z których zbudowany został powyższy akord. Aby nieco uatrakcyjnić nam jego odbiór, twórca/twórcy zdecydowali się zabarwić go nieco zielenią. W tym celu sięgnęli zaś po bazylię i geranium. Dodatkowo, nadają one otwarciu Intenso pour Homme niezbędnej pikanterii. Wpływają także na bardziej męski wydźwięk tych perfum. Aby zaś nie było zbyt wytrawnie, do kompozycji dodany został także aromat nagietka. Osładza on głowę zapachu i jednocześnie wprowadza do niej pewne ziemiste elementy. W moim odczucie pierwsza faza Intenso jest jednak mało oryginalna i nie zachęca do zakupu. Na pewno też w żaden sposób nie przystaje do nazwy kompozycji.
W dalszej części zapachu silniej nawiązuje on zarówno do klasycznego Dolce & Gabanna pour Homme jak i do całej rodziny fougère. Serce wzbogacone zostało bowiem naprawdę spora ilością lawendy. Wspólnie z szałwią odpowiada ona za czysty i lekko mydlany charakter kompozycji. Jednocześnie lawenda obecna w Intenso jest w moim odczuciu jakby zleżała i zakurzona. Przy obfitszej aplikacji staje się zaś wręcz dusząca. Zauważyć też można lekko zieloną i wilgotną nutę świeżego siana. Zupełnie niewyczuwalny (przynajmniej dla mnie) pozostaje za to aromat otrębów. Jednak to, co wyróżniać ma Intenso pour Homme na tle konkurencji to innowacyjne zastosowanie w sercu tych perfum ekstraktu z drewna mlecznego – moepel. I owszem, wyczuwam tu coś balsamiczno-miodowego, akord ten nie jest jednak na tyle oryginalny, by wzbudzić mój zachwyt. W środkowej części zapachu pojawia się też jeszcze tytoń. Jego obecność jest zaś o tyle interesująca, że zazwyczaj składnik ten służy do budowy baz perfum. Przeniesienie go do serca poskutkowało zaś chyba jedynie tym, że jego aromat nie ma tu możliwości w pełni się rozwinąć i szybko się wypala. Ogólnego wrażenie nie ratuje też końcówka Intenso. Kumulacja drzewnych nut sandałowca, cyprysa oraz labdanum wypada tu raczej mizernie. Wyraźnie da się wyczuć ich syntetyczny charakter. Jeżeli jednak ktoś lubi aromat płynnego plastiku to może warto by zainteresował się bohaterem dzisiejszej recenzji. Ja jednak się do tego grona nie zaliczam. Szczególnie, że to wszystko zalane zostało jeszcze tanim piżmem.
Zanim przejdę do omówienie walorów użytkowych opisywanej dziś kompozycji chciałbym jeszcze raz podkreślić, że nosi ona nazwę Intenso. Oraz, że występuje pod postacią wody perfumowanej. A teraz ad rem. Perfumy Dolce & Gabanna posiadają umiarkowaną projekcję. Ich moc utrzymana jest w granicach obowiązujących obecnie standardów. Jedynie frakcja lawendy od czasu do czasu silniej daje o sobie znać. Dużo lepiej jest natomiast z trwałością zapachu. Intenso pour Homme pozostaje na skórze przez dobre 9-10 godzin od chwili aplikacji. Przynajmniej pod tym względem nie możemy więc czuć się rozczarowani.
Jak już wspomniałem we wstępie, flakon recenzowanych perfum swoim kształtem nawiązuje do klasycznego Dolce & Gabanna pour Homme. Jest opływowy i jakby pękaty. Pewne różnice widać jednak gołym okiem. Przede wszystkim butelka nie jest przeźroczysta. Pokryto ją bowiem ciemnobrązową farbą. Trochę jaśniejszej użyto za to do pomalowania zatyczki. Natomiast nazwę kompozycji, jej markę oraz dopisek POUR HOMME wypisano czcionką w kolorze miedzi. Poszczególne elementy bardzo dobrze tu ze sobą współgrają i tworzą bardzo przyjemną dla oka całość.
Osobiście nie uważam Intenso pour Homme za perfumy godne polecenia. Kompozycja ta wpisuje się w popularny ostatnimi czasy nurt zapachów z dopiskiem extreme, intense czy noir. Problem polega jednak na tym, że wcale jakoś wybitnie intensywna ani mroczna nie jest. Nie jest też szczególnie oryginalna. Banalnemu otwarciu i syntetycznej bazie towarzyszy tu niewiele tylko ciekawsze serce. Plusem jest natomiast to, że kompozycja ta pasować będzie praktycznie na każdą okazję i każdą porę roku. Brak wyraźnego charakteru przekłada się bowiem na jej dużą uniwersalność. I choć Intenso to w moim odczuciu perfumy nudne to jakoś wybitnie złe jednak nie są. Na pewno przyniosły mi jednak spore rozczarowanie.
Intenso pour Homme
Główne nuty: Lawenda, Nuty Drzewne.
Autor: brak danych.
Rok produkcji: 2014.
Moja opinia: Nie polecam. (3/7)