Z – Z jak… Zegna
Dzisiejszym wpisem na blogu debiutują zapachy ze stajni Ermenegildo Zegny. Włoskiego domu mody założonego w 1910 roku w Trivero. Jeśli jednak chodzi o perfumy, to do swojej oferty Włosi włączyli je dość późno. Jeżeli bowiem nie liczyć Zegna Pour Homme (1992 rok) to wszystkie kompozycje znajdujące się obecnie w ich portfolio powstały po 2005 roku. Jednym z pierwszych był zaś właśnie bohater dzisiejszego wpisu – Z. Podobnie jak recenzowany przeze mnie nie tak dawno temu Roadster od Cartier również i te perfumy dedykowane są młodszemu pokoleniu. Kompozycja stworzona przez trio perfumiarzy (Antoine Lie, Pierre Negrin i Olivier Gillotin) reprezentować ma młodość i witalność. Dodawać użytkownikowi energii. A jak jest w rzeczywistości? Przekonajcie się sami.
Z rozpoczyna się metaliczną nutą cytrusów. Na pierwszy plan niemal od razu wybija się w niej bergamotka. Jest świeżo, rześko i soczyście. Z niewielką dozą goryczki. Bardzo szybko uwidaczniają się także pewne słodsze akcenty, pochodzące najprawdopodobniej od owoców Casoar. Jest to rodzaj niebieskich jagód występujących na Nowej Gwinei. W tym miejscu muszę przyznać, że nie mam najmniejszego pojęcia jak faktycznie pachną te jagody a przy niniejszej recenzji usłyszałem o nich pierwszy raz w życiu. Niemniej mogę się domyślać, że to właśnie one odpowiedzialne są za obecne w głowie Z słodsze, owocowe niuanse. Dużo łatwiej jest natomiast wyczuć pojawiający się tuż obok nich rozmaryn. Jego zielona, ziołowo-przyprawowa nuta dodaje perfumom werwy i męskiego charakteru. Jednocześnie wpływa także na bardziej wytrawny i elegancki charakter zapachu. Na tym etapie na pewno nie określiłbym jednak Z jako kompozycji formalnej. Póki co, bohater dzisiejszego wpisu to typowy wodno-sportowy świeżak, dodatkowo podkręcony przy pomocy aldehydów.
W sercu charakter kompozycji znacząco się nie zmienia. Trochę wyraźniej uwidacznia się jednak odpowiedzialny za metaliczne akcenty z otwarcia irys. Wraz z nim pojawiają się zaś przyprawy: gałka muszkatołowa i biały pieprz. Wpływają one na ocieplenie zapachu, jednak ich własny aromat nie jest tu jakoś szczególnie wyczuwalny. Są jakby słabowite. Zlewają się z pozostałymi elementami kompozycji, nie odgrywając w niej większej roli. Ten akord mógł moim zdaniem zostać poprowadzony lepiej. Niemniej, również i na tym etapie Z trzyma przyzwoity poziom. Ta poprawność wiąże się jednak z nudą. W recenzowanych perfumach nie dzieje się nic, co mogłoby przyciągnąć uwagę. Mojego odczucia nie zmienia także baza zapachu. Syntetyczny i płaski akord drzewny zbudowany w oparciu o nuty drewna kaszmirowego i mchu dębowego podkreśla męski charakter kompozycji. Daleko mu jednak do kunsztu. Odrobinę ożywienia wnosi jedynie paczula. Jej ostrzejsza woń od czasu do czasu przypomina nam o obecności Z na skórze. W końcówce pojawia się też jeszcze typowy dla tego rodzaju kompozycji wątek piżmowy. I choć ewidentnie brakuje tu pazura to na niską jakość tych perfum narzekać nie można.
Parametry użytkowe Z dostosowane zostały do stylu, w jaki wpisują się te perfumy. Jest więc bezpiecznie i biurowo. Kompozycja posiada projekcję poniżej umiarkowanej. Zapach jest cichy i dopiero przy znacznym zbliżeniu można poczuć go trochę wyraźniej. Trochę lepiej jest za to z trwałością. Podczas testów Z utrzymywał się na mnie przez około 7-8 godzin. Czyli akurat tyle, ile czasu powinno spędzać się w biurze. Warto jedna zauważyć, że perfumy te występują pod postacią wody toaletowej, opisaną wyżej trwałość uznać więc należy za dobrą.
Podobnie jak sam zapach, również jego flakon nie wyróżnia się niczym szczególnym. Może z jednym wyjątkiem. Uwagę zwraca bowiem okalająca jego brzegi czarna, gumowa taśma. Ma ona zapobiegać wyślizgnięciu się buteleczki z ręki. Jeśli zaś chodzi o kształt, to flakon Z prezentuje się dość klasycznie. Jest prosty i opływowy. Wykonany z przeźroczystego szkła pozwala cieszyć oko przyjemną jasnoniebieską barwą zawartej w nim cieszy. Całość zwieńczona zaś została srebrną, walcowatą zatyczką. Muszę przyznać, że w jakiś sposób pasuje ona do sportowego charakteru recenzowanej kompozycji.
Osobiście uważam, że Z to perfumy, które niczym się nie wyróżniają. Zapach balansuje na granicy sportowego stylu i biurowego bezpieczeństwa. Przyznaję, że jest świeży i posiada męski wydźwięk, nie ma jednak tego czegoś, co sprawia, że chciałbym, by został ze mną na dłużej. Początkowo orzeźwiający i chłodny, szybko staje się nudny i zachowawczy. To taki nowoczesny zapach do pracy. Rozumiem dlaczego podobać się może młodym. Niewątpliwie jest też alternatywą dla świeżych, mydlanych kompozycji zbudowanych w oparciu o neroli. Mimo to, nie zdobył większego rozgłosu i wydaje mi się, że niniejsza recenzja dość dobrze tłumaczy dlaczego.
Z
Główne nuty: Cytrusy, Przyprawy.
Autor: Antoine Lie, Pierre Negrin i Olivier Gillotin.
Rok produkcji: 2005.
Moja opinia: Może być. (4/7)