Etat Libre d’Orange – więcej niż kontrowersje
Dziś na blogu mam okazję przedstawić jedną z najciekawszych współczesnych niszowych marek perfum. Etat Libre d’Orange. A więc firmę słynącą z tego, że lubi szokować. Firmę, która dała światu pachnące krwią, potem i spermą Sécrétions Magnifiques. I której założyciel, Etienne de Swardt, sam jest postacią co najmniej intrygującą. I choć na Agar i Piżmo nie znajdziecie zbyt wielu recenzji zapachów ELd’O (obiecuję się poprawić!), to jednak wpływ, jaki ta marka wywarła na rynek wonnych pachnideł jest niebagatelny. Olbrzymia swoboda twórcza oraz możliwość pracy z wysokiej jakości naturalnymi składnikami sprawiły, że wielu najlepszych twórców perfum chętnie decyduje się na współpracę z de Swardt’em. Przyjrzyjmy się zatem bliżej historii oraz przesłaniu Etat Libre d’Orange.
Nie da się pisać o prezentowanej dziś marce w oderwaniu od osoby jej założyciela. Etienne de Swardt pochodzi z RPA i już sama ta informacja jest naprawdę znacząca. Znajduje bowiem odzwierciedlenie w nazwie firmy. Wolny Stan Orange był bowiem niepodległą republiką na terenie Południowej Afryki, która w 1854 wyzwoliła się spod rządów Wielkiej Brytanii. Niezależne, tętniące od emocji, stanowiące barwną mieszankę kultur, państewko istniało aż do roku 1902. Zakładając własną firmę de Swardt sięgnął więc po dziedzictwo Wolnego Stanu Orange. Po swoje dziedzictwo. I przeniósł je do branży perfum. Trzeba Wam jednak wiedzieć, że taka decyzja nie była jedynie fanaberią bogatego biznesmana. Bo choć ELd’O powstała w 2006 roku, to sam de Swardt już od 1994 roku związany był z LVHM, gdzie odpowiadał za tworzenie szkiców koncepcyjnych zapachów Givenchy. Za sobą miał również przygodę z linią perfum dla psów (Oh my Dog!), jak również kooperację z Everlast, która zasłynęła sloganami Made in Pain oraz Nothing soft comes out of the Bronx. Łatwo zauważyć więc skłonność do chwytliwych, często opartych na grze słów, haseł, którą odnaleźć można także w nazwach perfum Etat Libre d’Orange. Na przykład w Yes I do (nawiązanie do przysięgi ślubnej) lub w Rien (fr. nic – Czym pachniesz? – Niczym.). Na uwagę zasługuje zresztą również wzór flakonów. Także on odzwierciedla bowiem istotne dla Etienne’a de Swardt’a wartości. Znajdująca się na etykiecie biało-niebiesko-czerwona rozeta stanowi symbol wolności. Ale i odmienności. Jest manifestem marki. Natomiast cała reszta flakonu jest niezwykle prosta. ELd’O tworzy perfumy, a nie wyroby ze szkła, szkoda im więc tracić czas i pieniądze na wymyślne wzory butelek. A skoro już o zapachach mową. W roku swojego debiutu francuska marka zaprezentowała światu dziesięć kompozycji, stworzonych przez Antoine’a Maisondieu, Antoine’a Lie i Nathalie Feisthauer. I wśród których znalazły się wspomniane już Sécrétions Magnifiques oraz Rien. To wystarczyło by zdobyć niezbędny na starcie rozgłos. W miarę upływu czasu kolekcja była jednak systematycznie rozbudowywana, między innymi o bardzo dobrze przyjęte Like This (2010), La Fin Du Monde (2013), Hermann A Mes Cotes Me Paraissait Une Ombre (2015) czy You Or Someone Like You (2017). Obecnie w ofercie Etat Libre d’Orange znajduje się ponad trzydzieści kompozycji.
Poświęćmy jeszcze chwilę uwagi charakterowi tworzonych przez prezentowaną dziś markę zapachów. Wydaje mi się, że trudno znaleźć jakąś ich cechę wspólną. Jeśli oczywiście nie liczyć tego, że wszystkie charakteryzują się dużą oryginalnością. Stworzony przez de Swardt’a brand stoi bowiem w opozycji do poglądu, że klienci chcą perfum łatwych i przyjemnych. Zresztą, nawet gdyby tak było to ELd’O nie zamierza zadowalać masowych gustów. Chce tworzyć zapachy odważne, niekonwencjonalne, nieraz szokujące. A przy tym bawić się konwencjami. Ich kompozycje powstają w pełnym oderwaniu od stereotypów, czerpią natomiast z wszelkich dwuznaczności. Każda pozycja jest jednak starannie przemyślana. Przyświeca jej pieczołowicie wybrana inspiracja, do której aromat danych perfum jest odpowiednio dopasowany. A że mimo upływu lat, Etat Libre d’Orange cały czas pozostaje wierne swojemu credo, nie może dziwić fakt, że marka zdobyła sobie wierne grono zwolenników na całym świecie. Otrzymała także nagrodę The Fragrance Foundation za tworzenie innowacyjnych i odważnych perfum. A czy Wy macie jakieś swoje ulubione perfumy ELd’O?