In Motion – po równi pochyłej
W 2022 roku marka Hugo Boss zdecydowała się wypuścić na rynek nową edycję jednych ze swoich najpopularniejszych perfum – In Motion z 2002 roku. Choć nie udało mi się ustalić kto jest autorem obecnej wersji zapachu, to jednak znalazłem informację na temat tego, że jest on utrzymany w tej samej konwencji co oryginał. Mamy tu więc zatem do czynienia z kompozycją jednocześnie świeżą jak i orientalnie przyprawową. Przynajmniej oficjalnie. Osobiście nie lubię jednak polegać na sloganach marketingowych, postanowiłem zatem przekonać się czy nowe In Motion rzeczywiście jest pachnidłem dla aktywnych i pewnych siebie mężczyzn, którzy lubują się w rywalizacji.
Początek recenzowanych perfum jakoś mnie nie porwał. Wykonany jest w stylistyce lat 90’ XX wieku z wyraźną nutą fiołka. Który rzeczywiście nadaje całości rześkości oraz witalności. A także nieco zieleni. W ten klimat wpisuje się również obecna w głowie zapachu bergamotka. Niesie ona ze sobą ładunek cytrusowej świeżości. Tyle, że to trochę za mało, by otwarcie In Motion mogło mnie do siebie przekonać. A na mój brak fascynacji tymi perfumami znacząco wpływa wyczuwalna już w ich pierwszej fazie słodycz. Mimo, iż ze słodkich nut na tym etapie kompozycji pojawia się jedynie różowy pieprz, to jednak całość wydaje mi się wyraźnie landrynkowa. Aż dziw, że w składzie wymieniona nie jest pomarańcza. Pojawia się w nim za to bazylia. Jej pikantny aromat nie jest tu jednak dla mnie ewidentny. Być może podbudowuje jedynie zieloną stronę zapachu.
O ile głowa In Motion jest rześka i energetyzująca, to serce tych perfum posiada już zgoła odmienny charakter. Przyprawowy. Przy czym wiodącą rolę wiedzie w nim gałka muszkatołowa. A przynajmniej oficjalnie. Bo choć środkowa faza zapachu faktycznie wydaje się korzenna, to jednak ja znacznie wyraźniej czuję obecny w niej cynamon. A że nie jestem miłośnikiem jego aromatu, to i ten etap kompozycji nie przypadł mi do gustu. Zresztą, to właśnie cynamon współodpowiada za uciążliwą słodycz opisywanego pachnidła. Z drugiej strony ociepla je i nadaje mu nieco więcej zmysłowości. Natomiast za pomost między głową a sercem In Motion posłużył kardamon, którego jednocześnie przyprawowy, a zarazem świeży i lekko zielony aromat dobrze pasuje do tej roli. Już teraz zauważam także pewne oznaki kremowości, która nasili się jeszcze w bazie recenzowanego pachnidła. Zbudowanej przede wszystkim w oparciu o nuty drzewne. Oficjalnie mamy tu do czynienia z nieokreślonym akordem drzewnym, wzbogaconym o słodkawą (a jakże!) woń drewna sandałowego. Jeśli jednak chodzi o ten wątek, to wydaje mi się on dość mocno syntetyczny. Obecne w dziele Hugo Boss drzewa hodowano chyba w laboratorium. Z którego niewątpliwie pochodzi również obecne w ostatniej fazie zapachu piżmo. Kiepskiego wykończenia nie ratuje nawet pojawiająca się w końcówce wetyweria. Jedyne, co udaje jej się osiągnąć, to nadanie całości nieco bardziej męskiego charakteru.
Skoro sam aromat In Motion niezbyt mnie zachwycił, to przekonajmy się czy może zapach nadrabia parametrami użytkowymi. W pewnym sensie tak. Z tym, że projekcję tych perfum określiłbym jako raczej umiarkowaną. Co do zasady, czuję je na sobie, nie wydaje mi się jednak, by dla osób w moim otoczeniu były one łatwo wyczuwalne. Ale może to akurat lepiej. Zdecydowanie na plus zaliczyć można natomiast trwałość kompozycji. Dzieło Hugo Boss występuje pod postacią wody toaletowej, na ciele utrzymuje się jednak przez dobre 8-9 godzin od aplikacji.
Jak już wspomniałem na wstępie, opisywany dziś zapach to reedycja. Zaprezentowana światu w zupełnie nowym flakonie. Dużo bardziej klasycznym. Jego wzór jest zresztą wspólny dla kilku odświeżonych pachnideł Hugo Boss. Tak więc mamy tu do czynienia z wykonaną z przeźroczystego szkła buteleczką, której brak jakichkolwiek ozdobników. W tym etykiety. Zarówno nazwa kompozycji, jak i jej marka wypisane są bezpośrednio na flakonie. Do tego celu użyto zaś niewielkich rozmiarów czarnej czcionki. Co buduje przyjemne wrażenie dyskrecji. Natomiast zatyczka pokryta jest metalicznie połyskującą złotą farbą. Z kolei zamknięta w opisywanej buteleczce ciesz ma kolor pomarańczy.
Patrząc na spis nut In Motion wiele sobie obiecywałem po tych perfumach. Mimo, iż jest on mało oryginalny, to jednak znalazło się w nim sporo składników, które bardzo lubię. Niestety, sposób w jaki je tu zmieszano pozostawia wiele do życzenia. Przede wszystkim recenzowanemu zapachowi brak głębi. Całość jest płaska i mało oryginalna. Praktycznie nic się tu nie dzieje. Do tego dochodzi zaś momentami mdląca (przynajmniej dla mnie) słodycz, którą emanuje ta kompozycja. Zdecydowanie, z użytych tu składników dało się wydobyć więcej. Szczególnie, że deklarowany wątek korzenny jest jakby wyciszony i nigdy nie znajduje sobie miejsca na pierwszym planie. Jeśli zaś dodamy jeszcze kiepskiej jakości bazę, to trudno o pozytywną oceną. Patrząc jednak na półkę cenową, na której znajdują się In Motion, dramatu nie ma. Ot taki tam, nie najwyższych lotów przyprawowy świeżak.
In Motion
Główne nuty: Nuty Zielone, Przyprawy.
Autor: brak danych.
Rok produkcji: 2022.
Moja opinia: Nie polecam. (3/7)