Uwaga, klasyk! – Le Mâle
Recenzowane dziś na blogu perfumy stanowią bez wątpienia jeden z największych zapachów lat 90’ XX wieku. Zaś dla ich twórcy – Francis’a Kurkdjian’a – okazały się przepustką do wielkiej międzynarodowej kariery. Co ciekawe, Francuz stworzył ten zapach będąc zaledwie praktykantem w paryskim oddziale Shiseido. Formuła Le Mâle okazała się jednak na tyle unikatowa, że natychmiast zwróciła uwagę najważniejszych osób w firmie, które podjęły decyzję by uczynić z niego flagowe męskie perfumy domu mody Jean-Paul’a Gualtier. Na czym w takim razie polega unikatowość skomponowanego przez Kurkdijian’a zapachu? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w niniejszym wpisie.
Już sam początek Le Mâle zwraca uwagę. Jest niezwykle intensywny. W dzisiejszych czasach nie budzi to może już tak wielkich emocji, jestem jednak pewien, że w latach 90’ musiało to wywoływać szok. A co takiego znajdziemy w głowie tych perfum? Przede wszystkim przyjemny, lekko chłodny akord ziołowy. Jedną z pierwszych nut jakie wyczuwam po aplikacji Le Mâle na skórę jest mięta. W ślad za nią podąża zaś nieco ostrzejsza lawenda. Jest świeżo i rześko. W otwarciu recenzowanych dziś perfum znaczącą rolę odgrywa także kardamon. Nadaje on kompozycji wyraźnego zielonego odcienia. W tle migocze natomiast bergamotka. Skojarzenia z klasycznymi zapachami z rodziny fougère są tu jak najbardziej na miejscu, jednak Kurkdjian wprowadził do swojego dzieła więcej słodyczy. Już z początku da się bowiem wyczuć lekko słodką a lekko zieloną nutę arcydzięgla, stanowiącą zapowiedz kierunku, w którym już za chwilę powędruje Le Mâle.
Przebijająca spod nut głowy słodycz w sercu ulega jeszcze spotęgowaniu. Przede wszystkim za sprawą kwiatu pomarańczy. Ta nuta zalicza się do ulubionych w palecie Kurkdjian’a i Francuz jak nikt potrafi wydobywać jej różne oblicza. Zainteresowanych odsyłam choćby do recenzji Fleur du Mâle. W Le Mâle jej aromat jest nie tylko słodki i kwiatowy. Zawiera też w sobie coś wyraźnie fekalnego. W ten klimat wpisuje się też zresztą obecny w tej fazie kompozycji kumin. Efekt jest naprawdę intrygujący, choć nie każdemu przepadnie on do gustu. Za ocieplenie charakteru recenzowanych dziś perfum dodatkowo odpowiedzialny jest także cynamon. Również i on nadaje zapachowi wspomnianej, oszałamiającej momentami, słodyczy. W bazie to wrażenie zastaje zaś jeszcze pogłębione. Na pierwszy plan wyeksponowana zostaje nuta, z której obecności zdawałem sobie sprawę już od pierwszych chwili po aplikacji Le Mâle na skórę. Teraz osiąga ona jednak swoją kulminację. Mowa tu oczywiście o wanilii. Jej aromat jest ciepły i zmysłowy. Określiłbym go nawet jako puchaty. Wtóruje mu zaś bób tonka. By nieco zbalansować wszechobecną w bazie słodycz Francis Kurkdjian wprowadził też do swojej kompozycji nuty drzewne. Naturalnym wyborem był tu sandałowiec, którego kremowy aromat świetnie współgra z innymi elementami układanki pod tytułem Le Mâle. Obok niego odnajdziemy też nieco bardziej balsamiczny akord ambrowy. Na ostatnim etapie zapachu deklarowane jest także obecność drewna cedrowego.
Stworzone przez Francis’a Kurkdjian’a perfumy wyróżniają się świetnymi walorami użytkowymi. Jak już wspominałem ich projekcja jest naprawdę silna. Z tego też względu zdecydowanie należy zachować umiar przy ich aplikacji. Łatwo bowiem przyprawić o ból głowy nie tylko siebie, ale i otoczenie. Także i trwałość zapachu jest znakomita. W moim wypadku Le Mâle utrzymywał się na skórze przez okres pomiędzy 10 a 12 godzinami. W przypadku wody toaletowej taki wynik naprawdę robi wrażenie.
Podobnie jak same perfumy, również ich flakon szybko zdobył status kultowego. Rzeźbiony na kształt męskiego korpusu natychmiast przyciąga uwagę. Do tego dochodzi jeszcze charakterystyczny prążek pokrywający jego górną część. Jest to oczywiste nawiązanie do biało-granatowych marynarskich T-shirtów. Le Mâle ma przecież wabić kobiety a jak wiadomo marynarz ma ukochaną w każdym porcie. Pomimo fikuśnego wyglądu flakon recenzowanych dziś perfum jest jednak bardzo wygodny w użyciu. Naprawdę dobrze układa się w dłoni. Dodatkowo, podoba mi się także jasnogranatowe szkło z którego jest wykonany. Budzi skojarzenia z morską wodą, czym dodatkowo wpisuje się w marynistyczny klimat.
Wydaje mi się, że fenomen recenzowanych dziś perfum oparty jest przede wszystkim na niespotykanym nigdy wcześniej połączeniu klasycznego akordu fougère z dużą ilością nut słodkich. Stworzony przez Kurkdjian’a zapach niemal z dnia na dzień stał się przebojem. Zapewne swój udział miała w tym również kontrowersyjna jak na tamte czasu kampania reklamowa. Niektórzy po dziś dzień uważają zresztą Le Mâle za zapach dla gejów. Je jednak odbieram go przede wszystkim jako naprawdę przyjemny. Przy okazji recenzji Eternity for Men wspominałem, że dzieło Klein'a pachnie bardzo klasycznie. Podobne odczucia miałem podczas testów Le Mâle, choć tutaj ograniczone były one głownie do pierwszej części tych perfum. Jak już wspominałem kompozycja posiada bowiem wyraźną, ale bardzo płynną ewolucję. W dodatku nie mam też najmniejszych wątpliwości co do męskiego charakteru zapachu. Słyszałem jednak, że po działo Kurkdjian’a sięgają też czasem i panie. A jakie są Wasze odczucia na temat Le Mâle?
Le Mâle
Główne nuty: Zioła, Wanilia.
Autor: Francis Kurkdjian.
Rok produkcji: 1995.
Moja opinia: Polecam. (6/7)