Agar i Piżmo

View Original

Monsieur – podudka, wstać!

Dzisiejszy wpis jest nieco nietypowy. Dlaczego? Ponieważ jego bohater – Monsier marki Jean Paul Gaultier – jest tak naprawdę bardziej zapachem do ciała niż perfumami. Co bynajmniej nie przeszkadza, by używać go tak jak każdych innych perfum. Niemniej, w przypadku Monsieur wcieranie w skórę jest wskazane. A kompozycja ta określana jest jako niezwykle orzeźwiająca. A jej autorem jest sam Francis Kurkdjian. Tak więc, gdyby to, co napisałem wcześniej nie było wystarczającym argumentem to przeprowadzenia testów, to teraz byłbym już do nich w pełni przekonany. Czas zatem, by podzielić się z Wami opinią, którą na ich podstawie sobie wyrobiłem.

Monsieur otwiera się lekkim i przyjemnym akordem cytrusowym. Jest on lekko słodki i dość łatwo wyczuć w nim mandarynkę. Szybko wpadłem także na trop bergamotki. Rozjaśnia ona kompozycję i nadaje jej rześkości. To ostatnie wrażenie jest naprawdę intensywne. Stworzone przez Kurkdjian’a pachnidło naprawdę pobudza nas do życia. Pomaga zamienić leniwy poranek w produktywny początek dnia. Wydaje mi się, że ten efekt po części wywołany jest również obecnością cytryny w głowie zapachu. Ze wszystkich cytrusów, jakie znam, to właśnie jej aromat zawsze wydawał mi się najbardziej energetyzujący. Jednocześnie, wypada mi też wspomnieć, że już od samego początku kompozycja Gaultier’a promieniuje czystością. Niemal prosi się, by uczynić z niej element codziennej toalety. A przy tym pachnie bardzo naturalnie, co stanowi jedną z jej większych zalet.

Choć wątek cytrusowy stanowi jedną z osi recenzowanych perfum, to nie jest jedynym, jaki się w nich pojawia. Po pewnym czasie Monsieur nabiera bowiem więcej zieleni. Całości nie brakuje też goryczy. Takiej kojarzącej się ze świeżo rozgniecionymi w dłoni liśćmi. To aromat petitgrain. Także i on wpisuje się w podbudzający do życia klimat kompozycji. Towarzyszy mu zaś abstrakcyjny akord przyprawowy. Choć ciężko wyodrębnić jego składowe, to wydaje mi się, że w sercu opisywanego zapachu musi pojawiać się czarny pieprz. Oraz szczypta kardamonu. Ogólnie, przyprawy nadają zaś Monsieur niezbędnej w tego typu zapachach pikanterii. Stanowią jednak raczej dodatek, a nie głównego bohatera. Natomiast, aby nieco dłużej utrzymać swoje dzieło na skórze Francis Kurkdjian sięgnął po nuty drzewne. Przede wszystkim cedr. Jego delikatna, ołówkowa słodycz jest jednym z ostatnich akcentów, jakie czujemy nosząc na sobie recenzowaną kompozycję. Wytrawniejsza strona podbudowana została zaś drewnem gwajakowym. Tyle, że dla mnie pozostaje ono raczej w tle. Jego charakterystyczny aromat nie jest tu specjalnie wyczuwalny. Wydaje mi się jednak, że tak miało być. Monsieur to bowiem zapach naprawdę prosty, a zbytnie podkręcenie któregokolwiek z budujących go akordów mogłoby łatwo zniweczyć jego minimalistyczny charakter.  

Chciałbym teraz napisać kilka słów o kwestii, która w przypadku recenzowanego pachnidła wydaje się dość istotna. A mianowicie o jego parametrach użytkowych. Jeśli chodzi o projekcję, to nie mogę jej nic zarzucić. Monsieur posiada lekki charakter, jednak zwłaszcza w początkowej fazie czuć go dość wyraźnie. Dopiero z czasem sadowi się bliżej skóry. A skoro już o czasie mowa… Musicie wiedzieć, że kompozycja Gaultier’a jest naprawdę krótkotrwała. Na ciele utrzymuje się zaledwie przez około 3 godziny. 4 to już absolutny max. Przypomnę jednak, że nie mamy tu do czynienia z wodą toaletową, ale raczej z aromatem stanowiącym uzupełnienie naszej codziennej toalety.

            Przyjrzyjmy się jeszcze krótko flakonowi Monsieur. Biorąc pod uwagę, że to dzieło Jean Paul’a Gaultier’a, to jest on naprawdę stonowany. Nie widać tu tak charakterystycznego dla innych produktów francuskiej marki ekscentryzmu. A mimo to zwraca uwagę. Przede wszystkim za sprawą widocznych na jego tylnej ściance cegiełek. Wygląda trochę jak fragment muru. W górnej części wypisano nazwę zapachu oraz jego producenta. W dolnej znajdziemy natomiast oznaczenie czym jest opisywana kompozycja. Przez przeźroczyste szkło możemy natomiast dostrzec jasnozieloną barwę wypełniającej flakon cieczy. Na szczycie umieszczono zaś prostokątną, czarną zatyczkę.   

Pierwszą myślą, jaka przychodzi mi do głowy w kontekście Monsieur, jest to, że stworzony przez Kurkdjian’a zapach jest naprawdę czysty i energetyzujący. A jego uroda tkwi w prostocie. W sieci dość często porównuje się go do Cologne Thierry’ego Mugler’a. A że akurat te perfumy są częścią mojej kolekcji, to łatwo mogłem zweryfikować tę kwestię. I faktycznie, obie kompozycję są podobne, ale nie identyczne. Wydaje mi się, że w Monsieur nieco silniej podkreślono wątek cytrusowy. Nie ma tu natomiast charakterystycznej dla dzieła Alberto Morillas’a trawiastości. Jest za to większa transparentność. Pamiętajmy również, że w przypadku Monsieur nie mamy do czynienia z typowymi perfumami. Przede wszystkim mam na myśli mizerną trwałość kompozycji. Co jednak nie znaczy, że nie warto się nią zainteresować.   

Monsieur
Główne nuty: Cytrusy, Nuty Drzewne.
Autor: Francis Kurkdjian.
Rok produkcji: 2008.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)