Agar i Piżmo

View Original

Encre Noir – drewno mroku

     Encre Noir (fr. czarny atrament) to jedna z pierwszych kompozycji jakie poznałem, gdy zacząłem trochę więcej interesować się perfumami. Jej specyficzny aromat odrzucił mnie wówczas do tego stopnia, że przez kilka lat omijałem ją szerokim łukiem. Wiedziałem jednak, że prędzej czy później stworzony przez Nathalie Lorson zapach będzie musiał pojawić się na Agar i Piżmo. Na szczęście w międzyczasie zdążyłem poznać naprawdę wiele perfum o mniej lub bardziej niszowym charakterze. Z tak zdobytym doświadczeniem postanowiłem ponownie przyjrzeć się Encre Noir. I w ten oto sposób kompozycja Lalique pojawia się dziś na blogu. Czy teraz postrzegam te perfumy inaczej niż kilka lat temu? Zdecydowanie tak. A czy wciąż wywołują we mnie konsternację i chęć ucieczki gdzie pieprz rośnie? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji.

     Już na wstępie Encre Noir objawia nam swój charakter. Jest mroczny i tajemniczy. Wetyweria – główny bohater tych perfum jest w nich obecna od samego początku. Jednak w głowie kompozycji odnajdziemy też inne nuty. Przede wszystkim cyprysa. Rozjaśnia on otwarcie zapachu i przykuwa do niego uwagę. Co ważne, przy jego pomocy Nathalie Lorson wprowadziła też do swego dzieła pewne zielone akcenty. Ciemna, gęsta zieleń wywołuje uczucie jakbyśmy zagłębiali się w leśną gęstwinę. Jednocześnie ubocznym efektem obecności cyprysa w składzie tych perfum jest pojawienie się wrażenia subtelnej świeżości kompozycji. W ten klimat wpisuje się także delikatna cytrusowa nuta, którą okraszono głowę Encre Noir. Jest lekko nieokreślona, choć w moim odczuciu najbliżej jej do aromatu skórki z cytryny. Victoria Frolova z Bois de Jasmin sugeruje, że w początkowej fazie kompozycji pojawia się też czarna porzeczka. Osobiście nie potrafię jej tu jednak zlokalizować. Nie mam natomiast wątpliwości, że głowa jest najjaśniejszą częścią zapachu. Budujące ją nuty drzewne lśnią tu niczym wypolerowany na błysk drewniany blat.

     Esencjonalny charakter wetywerii w pełni wydobyty został dopiero w sercu kompozycji. W otwarciu jedynie dojrzewała ona do swojej roli. Do budowy środkowej fazy Encre Noir posłużyły zaś aż dwa gatunki wetiweru: haitański i Bourbon. Za ich sprawą zapach jest ciężki i otumaniający. Jednocześnie ma w sobie coś ziemisto-mineralnego. Nasuwa skojarzenia z brunatną ziemią. Niemniej, drzewny charakter kompozycji cały czas jest tutaj widoczny. Obok niego pojawiają się jednak i inne akcenty. Między innymi trawiaste oraz lekko orzechowe. Jest mrocznie i męsko. To, co przesądziło jednak o unikatowym charakterze recenzowanych dziś perfum to ich baza. W końcowej fazie Encre Noir specyficzny aromat wetywerii został bowiem w znaczący sposób rozmiękczony. Nathalie Lorson wygładziła tu jego ostre krawędzie zmieniając go w jedwab. A posłużyły jej do tego użyte w obfitości piżmo oraz drewno kaszmirowe (to ostatnie obecne tu najpewniej pod postacią aromamolekuły zwanej Cashmeranem). Do tego dochodzi jeszcze spora dawka Iso E Super. W rezultacie końcówka Encre Noir ma w sobie coś naprawdę niezwykłego.

     Mocną stroną recenzowanych dziś perfum są ich parametry użytkowe. Kompozycja charakteryzuje się dobrą projekcją, na poziomie trochę powyżej umiarkowanej. Zazwyczaj nie ma więc problemu, aby wyczuć ją w powietrzu wokół siebie. Dopiero w 2-3 ostatnich godzinach osiada zdecydowanie bliżej skóry. A skoro już mowa o czasie, to również pod względem trwałości Encre Noir zasługuje na pochwałę. Z mojej skóry znikał on dopiero po około 9-10 godzina, co dla wody toaletowej stanowi bardzo dobry wynik.

     Kilka słów wypada także napisać o flakonie Encre Noir. Jeśli jego wygląd kojarzy Wam się kałamarzem to znak, że dobrze kombinujecie. Został on bowiem zainspirowany stworzonymi przez René  Lalique’a w ramach kolekcji Biches naczyniami na atrament. I muszę przyznać, że jego prosty, minimalistyczny wzór naprawdę zrobił na mnie wrażenie. Sześcienna bryła z ciemnego szkła pozbawiona została jakichkolwiek ozdobników. Nie ma nawet nazwy producenta, jedynie wypisane białymi zgłoskami ENCRE NOIR. Do tego dochodzi jeszcze masywna, wykonana z drewna zatyczka. I to dopiero na jej wierzchu znajdziemy informację, że znajdujące się we flakonie perfumy to dzieło Lalique.      

     Encre Noir to zapach jednocześnie prosty i złożony. Bogaty w ciemne nuty drzewne, których aromat utrzymuje się od początku do końca. Perfumy te są raczej liniowe i nie wykonują zapachowych wolt. Zmieniają się tylko w nieznacznym stopniu jakby dojrzewały z czasem. Wetyweria nigdy nie schodzi w nich z pierwszego planu. Nie można także mieć wątpliwości, że kompozycja ta dedykowana jest mężczyznom. Dziś, gdy poznałem już wiele niezwykłych zapachów Encre Noir nie budzi też już we mnie takiej grozy jak przy pierwszym spotkaniu. Potrafię nawet docenić jego unikatowy, nieomal niszowy charakter. Rozumiem też czemu ma tylu zagorzałych zwolenników. To jednak wciąż kompozycja nie w moim stylu. I tylko dlatego nie dostanie ode mnie najwyżej oceny. Ale i tak polecam. 

Encre Noir
Główna nuta: Wetyweria.
Autor: Nathalie Lorson.
Rok produkcji: 2006.
Moja opinia:  Polecam. (6/7)