Prezent dla niej – Alien
W porównaniu do czołowych mainstreamowych marek perfum oferta Thierry’ego Mugler’a nie jest zbyt bogata. Znaleźć w niej jednak można kompozycje naprawdę ciekawe. Zaliczyć do nich należy między innymi A*Men, Mugler Cologne a także bohatera dzisiejszego wpisu – Alien. W odróżnieniu od dwóch pierwszych Alien jest jednak dedykowany stricte kobietom. Zapach stworzony w 13 lat po premierze Angel docelowo odnieść miał podobny sukces i choć nie znam oficjalnych wyników sprzedaży tych perfum to jednak niewątpliwie zwróciły one moją uwagę. Z tego też względu postanowiłem zaprezentować je w ramach cyklu Prezent dla niej. Oto bowiem kompozycja, która w każdej z pań obudzi boginię słońca. A przynajmniej tak twierdzi oficjalna strona marki. A jak jest w rzeczywistości? Czy Alien naprawdę ma w sobie jakiś nieziemski pierwiastek? Postanowiłem przekonać się osobiście.
Już na wstępie muszę zaznaczyć, że Alien to zapach oscylujący wokół jednej nuty – jaśminu. Dominuje ona kompozycję i stanowi jej trzon. Do stworzenia tego akordu posłużono się dwiema różnymi odmianami tej rośliny: jaśminem wielokwiatowym (łac. jasminum grandiflorum), zwanym również hiszpańskim lub królewskim oraz jaśminem wielkolistnym – sambac. Za ich sprawą zapach jest słodki i kwiatowy. Jest w nim też coś delikatnie miodowego. Jakby złoty, kwiatowy nektar. Z drugiej strony Alien ma w sobie również jakiś cięższy pierwiastek. Jego aromat jest zawiesisty i wpływa na mnie rozleniwiająco. Jednocześnie zawarta w tych perfumach jaśminowa nuta sprawia wrażenie napompowanej jakąś kosmiczną energią. Ma w sobie coś spektakularnego. Promieniuje ze skóry roztaczając wokół aurę ciepła i spokoju. Kojarzy mi się z zachodzącym słońcem.
Z czasem kompozycja zaczyna się nieznacznie zmieniać. Jaśmin wciąż jest silnie wyczuwalny jednak pojawiają się nowe akcenty. Przede wszystkim drzewne. Ich obecność spowodowana jest zastosowanie w formule tych perfum aromamolekuły o nazwie Cashmeran. Zawiera ona w sobie aromaty drzewne wzbogacone o nuty przypraw i piżma. I wszystkie te elementy, choć w rożnym stopniu, da się wyczuć w sercu i bazie Alien. Jednocześnie kompozycja staje się w niewielkim - aczkolwiek zauważalnym - stopniu bardziej pudrowa. Z przypraw najbardziej uwidacznia się wanilia. Jest słodka i puszysta. Przydaje perfumom ciepłej zmysłowości. Nuty drzewne starają się jednak balansować ten efekt wprowadzając do zapachu element suchej wytrawności. Natomiast pojawiające się w piramidzie nut piżmo nie ma w sobie nic zwierzęcego. Jest słodkie i podobnie zmysłowe jak wspomniana już wanilia. Natomiast wieńczący tę kompozycję akord ambrowy nie został jakoś specjalnie wyeksponowany i nie powala na kolana. W samej końcówce bazy pojawia się jeszcze coś na kształt nuty karmelu, a po niej Alien cicho ulatuje w przestrzeń (kosmiczną?).
Jeśli chodzi o parametry użytkowe to Alien bardzo mocno mnie zaskoczył. Kompozycja ma stężenie wody perfumowanej i od samego początku jest to wyraźnie zauważalne. Promieniujący ze skóry aromat jaśminu jest naprawdę silny. Czuć go już z odległości kilku kroków. W związku z tym doradzam też pewną ostrożność, gdyż recenzowane dziś perfumy naprawdę łatwo przedawkować. Choć, szczerze mówiąc, nie ma potrzeby jakoś specjalnie obficie zlewać się Alien, zapach ten posiada bowiem bardzo dobrą trwałość na poziomie 10-12 godzin.
Bardzo duże wrażenie zrobił na mnie flakon prezentowanej dziś kompozycji. Swoim kształtem przypomina on ciemnofioletowy kryształ ametystu, wokół którego zaciskają się złote szpony. Może nie specjalnie kojarzy mi się to z kosmitami, ale musze przyznać, że wygląda naprawdę fenomenalnie. Jeśli zaś chodzi o elementy pozaziemskie to najłatwiej chyba dopatrzeć się ich w czcionce, którą wypisana została nazwa tych perfum. Innych obcych akcentów nie odnajduję.
Choć Alien z całą pewnością nie jest zapachem nie z tego świata, to ma w sobie coś hipnotyzującego. Jakieś magnetyczne piękno. Zapach jest też monolityczny. Jaśminowa nuta jest w nim obecna od początku do końca. Jego uwodzicielska moc nie jest jednak dla wszystkich. Według mnie po dzieło Ropion’a i Bruyere’a sięgać powinny jednak przede wszystkim kobiety o silnym charakterze. Te słabsze Alien zwyczajnie przytłoczy. Dodam również, że w moim odczuciu perfumy te wyjątkowo dobrze sprawdzą się jesienią. Bijąca od nich ciepła i świetlista aura stanowić może doskonałe remedium na listopadową chandrę.
Alien
Główna nuta: Jaśmin.
Autor: Dominique Ropion i Laurent Bruyere.
Rok produkcji: 2005.
Moja opinia: Polecam. (6/7)