Horizon – gdzie nie sięga wzrok

Chyba każdemu z nas zdarzyło się patrzeć na horyzont i zastanawiać się, co znajduje się za nim. Być może podobne myśli miało też kierownictwo marki Davidoff. Jedne z ich nowszych perfum noszą bowiem nazwę Horizon. I to właśnie one są bohaterem dzisiejszej recenzji. Ten zapach inspirowany jest naturą. Jego tematem przewodnim są zaś ziemia i powietrze. Oraz wolność i przygoda. Brzmi bardziej jak zapowiedź Adventure, prawda? Ale w sumie horyzont też na swój sposób kojarzy się z przygodą i odkrywaniem tego, co nieznane. Ponadto, do testów Horizon zachęcił mnie też naprawdę moim zdaniem udany spot reklamowy. Zainteresowanych odsyłam do wideo pod recenzją.

Horizon.jpg

Kompozycja Davidoff posiada zauważalnie pikantny początek. Już od pierwszych sekund po aplikacji zapach nie pozostawia złudzeń co do swojego przyprawowego charakteru. Ostra woń imbiru i rozmarynu wyznacza kierunek, w którym podąża Horizon. Szczególnie pierwszy z wymienionych składników jest tu dość wyraźnie wyczuwalny. Ma w sobie coś rozgrzewającego. Natomiast rozmaryn przesuwa recenzowane perfumy nieco bardziej w ziołową stronę. Aby jednak nie było zbyt surowo, otwarcie osłodzone zostało mandarynką. Jej lekka i owocowa nuta oswaja pierwszy etap kompozycji i czyni go bardziej przyjaznym. Cytrusowej świeżości nadaje zaś grejpfrut. Początek Horizon jest więc dość intensywny i zdecydowanie zachęca do dalszego poznawania tych perfum. Sprawdźmy zatem co dzieje się na ich kolejnych etapach.

Horizon.jpg

Tworzące serce zapachu pieprz i gałka muszkatołowa wyczuwalne były już w jego otwarciu. Bardzo dobitnie podkreślają one przyprawowy klimat dzieła Davidoff. Nadają mu męskości oraz orientalnego ciepła. Mimo ich obecności, charakter zapachu staje się jednak łagodniejszy. Dzieje się tak w dużej mierze za sprawą obecnego w składzie kakao. Choć nie wyczuwam go tu zbyt wyraźnie, to dość łatwo uświadomić sobie efekt jaki wywiera na kompozycję. Nadaje jej miękkości i zmysłowości. Wygładza ostre krawędzie. Dodatkowo, wprowadza także coś w rodzaju wrażenia kremowości. Przeczytałem gdzieś nawet, że w swojej środkowej fazie Horizon pachnie jak skrzyżowanie Kokorico od Jean’a Paul’a Gaultier’a z Terre d’Hermès. To naprawdę ciekawe stwierdzenie. I wcale nie tak dalekie od prawdy. Szczególnie, że w miarę upływu czasu swoją obecność coraz silniej zaznaczać zaczyna wetyweria. A wraz z jej pojawieniem się perfumy wkraczają w swoją ostatnią fazę. Ta jest już zaś zauważalnie bardziej drzewna. Oprócz wspomnianej wetywerii, dużą rolę w bazie zapachu odgrywa również drewno cedrowe. Pod wpływem wymienionej dwójki kompozycja staje się bardziej wytrawna. Nabiera też specyficznej kruchości. Natomiast o jej męskim charakterze przypomina nam pojawiająca się w końcówce paczula.

A jak opisywany dziś zapach prezentuje się pod kątem walorów użytkowych? Myślę, że całkiem przyzwoicie. Co prawda jego projekcja nie jest zbyt silna, ale wciąż pozwala ona by czuć go na sobie. Choć od perfum o takim charakterze jak Horizon oczekiwałem jednak czegoś intensywniejszego. Kompozycja Olivier’a Pescheux i Jacques’a Huclier’a nadrabia za to trwałością. Na moim ciele utrzymuje się ona przez 7-8 godzin, co dla wody toaletowej jest naprawdę dobrym wynikiem.

Horizon.jpg

To teraz jeszcze o flakonie Horizon. A ten prezentuje się bardzo dobrze. Przynajmniej według mnie. Smukła, przeźroczysta butelka jest prosta i pozbawiona zbędnych ozdobników. Pasuje do męskiego charakteru zamkniętych w niej perfum. Natomiast srebrny atomizer z masywną podstawą nadaje całości nieco więcej elegancji. Warto też zwrócić uwagę na jego ruchomą ramę. Ustawiona w pionie uniemożliwia wciśnięcie główki atomizera. Dopiero jej odsunięcie pozwala na aplikację zapachu. Sprytnie pomyślane. Całość zdecydowanie może się podobać.     

Według mnie Horizon to perfumy zasługujące na pozytywną ocenę. Kompozycja jest ciekawa i zmienna. Zauważalnie lepsza od przeciętnej. Zresztą, osobiście bardzo lubię tego typu przyprawowce. Mój problem z dziełem Davidoff polega jednak na tym, że trochę za mało kojarzy mi się z odkryciami i przygodą. Moim zdaniem brak tu wymaganej w tym wypadku drapieżności. Choć z początku intensywny, co do zasady Horizon jest raczej cichy i stonowany. Zaletą jest za to jego duża uniwersalność. Te perfumy sprawdzą się w większości sytuacji, od spotkania biznesowego po randkę. W ciągu dnia jak i wieczorem. Zachęcam zatem do testów i wyrobienia sobie własnego zdania.

Horizon
Główne nuty: Przyprawy, Nuty Drzewne.
Autor: Olivier Pescheux, Jacques Huclier.
Rok produkcji: 2016.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)