Agar i Piżmo

View Original

Prezent dla niej – Like This

Co do zasady niszowe marki raczej nie dzielą swoich kompozycji na męskie i damskie. Większość z nich dedykowana jest obu płciom i to od nas zależy co nam się podoba. Zdarzają się jednak wyjątki. Takie jak Like This z oferty Etat Libre d’Orange. Perfumy dla kobiet inspirowane Tildą Swinton. A ponieważ angielska aktorka wskazała, że jej ulubionym aromatem jest zapach jej domu, to bez wątpienia otworzyło to przed Mathilde Bijaoui, autorką Like This, spore pole do popisu. A jednocześnie postawiło przed nią wyzwanie, z którym wcale nie tak łatwo sobie poradzić. Przekonajmy się zatem czy francuska perfumiarka stanęła na wysokości powierzonego jej zadania.  

     Ponieważ Tilda Swinton jest ruda (po angielsku ginger), to w składzie recenzowanych perfum nie mogło zabraknąć imbiru (po angielsku ginger). Ot, taka zabawa słowami. Przy czym w Like This przyprawa ta wyczuwalna jest od samego początku. Nadaje kompozycji nieco pikanterii oraz charakterystycznego, niemal domowego, ciepła. Które podbudowane zostało jeszcze słodszymi aromatami tangerynki i neroli. W efekcie, już w swojej głowie, stworzony przez Mathilde Bijaoui zapachu buduje bardzo przytulny klimat. Który dodatkowo wzmocniony został jeszcze za sprawą nuty dyni. Przy czym jej obecność może zaskakiwać. O dziwo, naprawdę dobrze wpisuje się jednak w charakter pierwszej fazy opisywanego pachnidła. Nadaje mu delikatności i miękkości.

     Mimo, iż Like This co do zasady są perfumami słodkimi, to jednak bronią się przed popadnięciem w rejony, które wywoływałyby ból zębów. A dzieje się tak między innymi dlatego, że w ich sercu kluczową rolę odgrywa nieśmiertelnik. Z początku cierpki i bardziej ziołowy, z czasem przybiera bardziej syropowatą postać. Może nawet kojarzyć się z lekko przypalonym karmelem. Zresztą w opisywanych perfumach da się wyczuć pewne dymne niuanse. Jednak ich środkowy etap wzbogacony został również o wątek kwiatowy. Który Mathilde Bijaoui zbudowała w oparciu o nuty heliotropu oraz róży. Podtrzymują one bijące od kompozycji ciepło, jednocześnie sprawiając, że nie osiada ona na skórze. Like This otula, ale nie przytłacza. Natomiast wraz z upływem czasu całość staje się bardziej wytrawna. Pojawia się wątek drzewny. I choć oficjalna strona Etat Libre d’Orange wskazuje jedynie na obecność wetywerii, to wydaj mi się, że akord ten jest jednak bardziej złożony. Odnaleźć w nim można zarówno pewną zieloną wilgoć (którą akurat przypisałbym wspomnianej trawie), mleczną kremowość (sandałowiec?) jak i coś popielistego (nie będę zgadywał). Do tego, w bazie zapachu odnajdziemy również piżmo. Także i ono przyczynia się do otulającego charakteru stworzonego przez Mathilde Bijaoui pachnidła. Łączy się też ze wspomnianymi mlecznymi niuansami, potęgując przy tym wrażenie zmysłowości recenzowanych perfum. Wycisza kompozycję aż do jej całkowitego zaniku na skórze.   

     Przekonajmy się teraz jak Like This wypadają pod kątem parametrów użytkowych. I tu akurat czekać nas może pewne rozczarowanie. Jeśli bowiem chodzi o projekcję, to jest ona znikoma. Zapach trzyma się zdecydowanie blisko skóry. Angielskie określenie skin-scent pasuje do niego jak ulał. Z drugiej strony tak niewielka moc w dziwny sposób pasuje do charakteru kompozycji. Której trwałość, wynosząca od 4 do 6 godzin, również nie rozpieszcza. Pozostawia jednak niedosyt, który sprawia, że chce się wracać po więcej. Może o to właśnie chodziło? Dla porządku dodam też jeszcze tylko, że prezentowane dziś pachnidło występuje pod postacią wody perfumowanej.

     Moje zainteresowanie wzbudził również flakon recenzowanych perfum. Przede wszystkim ze względu na umieszczoną na etykiecie ilustrację, której znaczenia nie mogę odgadnąć. Zanim przystąpiłem do testów Like This myślałem, że to eksplozja i płomienie. Potem jednak bardziej zaczęła mi się ona kojarzyć z lwią grzywą. A teraz widzę tam kwiat. Nie udało mi się natomiast ustalić co w rzeczywistości przedstawia. Niewątpliwie, to czerwono-pomarańczowe coś pasuje jednak do klimatu zamkniętego wewnątrz pachnidła. Jeśli zaś chodzi o pozostałą część flakonu, to mamy tu do czynienia z wzorem typowym dla ELd’O. Prostopadłościenna buteleczka wykonana jest z przeźroczystego szkła, przez które widać znajdującą się wewnątrz bladożółtą ciecz. Z kolei etykieta jest jasnobrązowa, a oprócz wspomnianej ilustracji, znajdziemy na niej jeszcze nazwę zapachu i markę producenta. Całość uzupełniona zaś została przez srebrną, metalową zatyczkę.              

     Bardzo się cieszę, że zdecydowałem się na testy Like This. Mamy tu bowiem do czynienia z perfumami z gruntu niekonwencjonalnymi. Połączenie nut, które na papierze wygląda jak wymysł szaleńca, dało naprawdę spójny, a zarazem ciekawy efekt. Z jednej strony opisywany zapach wpisuje się w klimat gourmand, z drugiej wyróżnia się jednak swoją lekkością. Jest w nim coś niemal przestrzennego. Do tego całość jest cicha i spokojna. Prawię czuję tu ciepło domowego ogniska. Zresztą, według mnie, kobiecość tej kompozycji wyraża się właśnie poprzez jej otulający i zmysłowy charakter. A na usta suną takie określenia jak opiekuńczość i relaks. Jestem pod wrażeniem sposobu, w jaki Mathilde Bijaoui osiągnęła ten efekt. I zachęcam byście sami się o tym przekonali.   

Like This
Główne nuty: Imbir, Nieśmiertelnik.
Autor: Mathilde Bijaoui.
Rok produkcji: 2010.
Moja opinia: Polecam. (6/7)