Prezent dla niej – La Petite Robe Noire
Jako że powoli zbliża się Boże Narodzenie pomyślałem, że warto byłoby, aby na blogu pojawił się wpis z cyklu Prezent dla niej. Tym razem na bohatera recenzji wybrałem zaś La Petite Robe Noire (fr. mała czarna sukienka) autorstwa Thierry’ego Wasser’a. Obecna wersja (wcześniej dostępne były dwa inne warianty - z 2009 i 2011 roku - oba wycofane) tych perfum powstała w 2012 roku i mimo młodego wieku szturmem podbiła serca milionów kobiet na całym świecie. Do takiego stanu przyczyniła się zapewne również kampania reklamowa, w szczególności promujące zapach grafiki przestawiające personifikację tytułowej małej czarnej. Ale czy La Petite Robe Noire broni się i bez nich? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji.
Prezentowany dziś zapach posiada owocowo-pudrowy początek w wyraźną nutą czerwonych owoców. Wśród nich najważniejszą rolę odgrywa zaś czereśnia. Jej lekko kwaskowy aromat ciekawie wypada w opozycji do pozostałych, słodszych bohaterów dzieła Wasser’a. Tuż obok czereśni w akordzie głowy odnaleźć można także czerwone porzeczki. Również i one wpływają na lekki i dziewczęcy charakter początkowej fazy La Petite Robe Noire. Ciężaru i zmysłowości dodają jej natomiast migdały. Ich słodko-gorzka woń kontrastuje z owocowymi nutami intrygująco różnicując kompozycję. Póki co te perfumy naprawdę mi się podobają. Mają w sobie coś seksownego. Dodatkowo, ich głowa rozjaśniona została za pomocą bergamotki. Efekt jest jednak krótkotrwały, bowiem wraz z nadejściem fazy serca zapach nabiera mroczniejszego charakteru.
Na bardziej wieczorowy odcień La Petite Robe Noire wpływ ma kilka czynników. Przede wszystkim, w środkowej części kompozycji pojawia się róża. Przez duże R. Słodka, sensualna i bardzo kobieca. Nieco dymna, choć kadzidła ani żadnych zbliżonych do niego składników w stworzonych przez Wasser’a perfumach nie odnajdziemy. Wspomniany efekt może być więc wywołany obecnością czarnej herbaty na tym etapie zapachu. Pomysł wykorzystania jej jako tła, na którym osadzona została królewska róża z Ta’if uznaję za naprawdę trafny. Ponadto, powyższej dwójce towarzyszy tutaj także lukrecja. Jej nieco cukierkowa słodycz dobrze współgra z początkowym, owocowym wątkiem La Petite Robe Noire. Po nieprzeciętnym sercu przychodzi zaś równie niezwykła i wyrafinowana baza. Teoretycznie następuje w niej kumulacja słodyczy, jednak moim zdaniem, choć zmysłowa i uwodzicielska, ostatnia faza kompozycji wcale nie jest ciepła. Możliwe, że wpływ na taki stan rzeczy ma deklarowany na tym etapie zapachu irys. Osobiście nie wyczuwam go jako samodzielnej nuty, nie mogę jednak zanegować tego, że nadaje on kompozycji chłodnej elegancji. Najważniejsze role odgrywają tu jednak lekko migdałowy bób tonka oraz hipnotyzująca wanilia. Moment gdy na scenę wkracza wanilia sprawia, że La Petite Robe Noire zaczyna przypominać mi trochę aromat budyniu wiśniowego. Co ciekawe, końcówkę recenzowanych dziś perfum odbieram także jako zauważalnie drzewną. W oficjalnym spisie nut nie znajduję jednak niczego, co mogłoby wywoływać to wrażenie. Pojawiają się w nim za to jeszcze paczula i anyż.
Nadeszła pora, aby napisać kilka słów o parametrach użytkowych La Petite Robe Noire. Również i pod tym względem zapach prezentuje się naprawdę dobrze. Perfumy te posiadają całkiem wyraźną projekcję. Ich aromat jest dość łatwo wyczuwalny w przestrzeni wokół używającej ich osoby. Także trwałość kompozycji nie budzi moich zastrzeżeń. Dzieło Wassera ma postać wody perfumowanej i utrzymuje się na skórze przez około 8-10 godzin. Czego chcieć więcej?
Kolejną rzeczą wyróżniającą perfumy Guerlain spośród konkurencji jest ich flakon. A ten naprawdę przyciąga uwagę. Swoją formą nawiązuje do największych klasyków francuskiej marki z Mitsouko na czele. Mamy więc zatyczkę w kształcie karcianego pika oraz jakby podwinięte górne krawędzie buteleczki. Wzrok przykuwa jednak przede wszystkim jego cieniowanie. Przejście od jasnego różu na szczycie do głębokiej czerni u spodu doskonale obrazuje charakter określenia La Petite Robe Noire. Samej małej czarnej także tu nie zabrakło. Jej podobiznę odnajdziemy na tylnej ściance flakonu. Nieco retro w swoim charakterze, wygląda dziewczęco i pociągająco zarazem. Lepszego pomysłu na buteleczkę w Guerlain chyba mieć nie mogli.
Mrok, tajemnica, Paryż, miłość. To słowa, których użyłbym do określenia La Petite Robe Noire. Kompozycja, choć początkowo lekka i raczej dziewczęca niż kobieca, z czasem staje się coraz bardziej seksowna i uwodzicielska. Czerwone owoce od początku odgrywają w niej bardzo ważną rolę, wyznaczając kierunek, w którym w swoim dziele pokierował Thierry Wasser. W perfumach tych odnajduję swoistą wizję procesu stawania się kobietą, w finalnej fazie gotową by włożyć tytułową małą czarną i rzucić świat do swych stóp. Ja na pewno jestem pod wrażeniem. I mimo zmysłowego charakteru, La Petite Robe Noire wydaje mi się zapachem na swój sposób przestrzennym. Zamiast ograniczać daje poczucie swobody. Wyperfumowanej nim kobiecie cicho szepcze do ucha, że i tak żaden mężczyzna nie oprze się jej zniewalającemu urokowi. Jednocześnie jest też jak nocny spacer po rozbłyskającym milionami świateł Paryżu. Spacer, w który mógłbym wyruszać co wieczór.
La Petite Robe Noire
Główne nuty: Czerwone Owoce, Wanilia, Migdały.
Autor: Thierry Wasser.
Rok produkcji: 2012.
Moja opinia: Gorąco Polecam! (7/7)