Uwaga, klasyk! – Joop! Homme
Dziś na blogu przenosimy się do mojego ulubionego okresu w perfumerii (i nie tylko) a więc przełomu lat 80’ i 90’ XX wieku. To właśnie z tego okresu, a dokładnie z roku 1989, pochodzi bohater niniejszego wpisu - Joop! Hoome. Premiera stworzonych przez Michel’a Almairac’a perfum wywołała niemałe zamieszanie w środowisku a zapach bardzo szybko zyskał rozgłos, na którym tak zależało jego twórcom. Jeśli zastanawiacie się jakie były przyczyny tak zawrotnej kariery tej kompozycji, odpowiedź jest bardzo prosta. Joop! Hoome nie pachniał jak żaden innych dedykowany mężczyznom zapach do tej pory. Jego specyficzna, intensywnie słodka woń do dziś pozostaje nie do pomylenia z niczym innym. Uwagę zwracała również bardzo seksualna jak na tamte czasy kampania reklamowa oraz prowokacyjnie różowy kolor tych perfum. Wielu zastanawiało się nawet czy to naprawdę perfumy dla mężczyzn. Jeśli chcecie poznać moje zdanie w tej kwestii zapraszam do lektury dzisiejszego wpisu.
Już na wstępie muszę zaznaczyć, że w Joop! Hoome od początku czuć niemal wszystkie nuty tworzące serce i bazę tej kompozycji. Niemniej w głowie perfumy te wzbogacone zostały o kilka dodatkowych akcentów. Ich otwarcie to dla mnie przede wszystkim mieszanka mandarynki i kwiatu pomarańczy. Jest słodkie i trochę landrynkowe, nie powoduje jednak jakiegoś gwałtownego przesytu. Dzieje się tak między innymi dlatego, że z początku pojawia się także trochę świeższy akord cytrusowy. Zbudowany na aromatach cytryny i bergamotki przydaje Joop! Hoome nieco energii. Jego lekka goryczka stanowi również pomost między głową z sercem tych perfum. Warto również zaznaczyć, że kompozycja ta jest jedną z pierwszych, w których tak odważnie wyeksponowano wspomniany już przeze mnie kwiat pomarańczy. I za tę odwagę niewątpliwie należą się Almairac’owi wielkie brawa!
Serce zapachu również jest silnie kwiatowe. Intensywna woń jaśminu przeplata się w nim z aromatem heliotropu. Ten drugi wnosi do kompozycji pewne owocowe akcenty (wiśnia). Nasuwa mi skojarzenie z wiśniami macerowanymi w alkoholu. Wpływa to na moje postrzeganie Joop! Hoome jako nieco likierowego. Za sprawą dwóch wspomnianych kwiatów oraz obecnej tu również konwalii zapach jest ciężki, ale nie zawiesisty. Nabiera też bardziej wieczorowego charakteru. Oto perfumy dla mężczyzny, który wybiera się na nocne łowy. Dodatkowo, serce okraszone zostało również sporą ilością cynamonu. Słodko-pikantny, doskonale wpisuje się w charakter kompozycji. Na tym etapie wyczuć da się także pewną ilość kardamonu. Natomiast baza Joop! Hoome sprawia wrażenie jakby puchatej. Jest to spowodowane przede wszystkim duża ilością obecnej w niej wanilii. Ale nie tylko. Pojawia się też bowiem sandałowiec, którego drzewna kremowość jeszcze bardziej wygładza zapach. Wyczuwam też nieco gorzki migdałowy aromat i wiem jaki składnik jest za to odpowiedzialny. To bób tonka. Zawarta w nim a także w cynamonie kumaryna nadaje recenzowanym dziś perfumom miękkości i wspomnianej puszystości. Za bardziej seksualny aspekt Joop! Hoome odpowiada natomiast paczula.
Prezentowane dziś na blogu perfumy zachwycają swoimi parametrami użytkowymi. Zapach jest niezwykle mocny i czuć go już z daleka. Z powodzeniem określić go można jako głośny czy nawet krzykliwy. Z tego też względu należy wyjątkowo uważać, aby go nie przedawkować. Wylewanie na siebie połowy butelki zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem. Dwa-trzy naciśnięcia atomizera w zupełności wystarczą. Tym bardziej, że Joop! Hoome jest też niesamowicie trwały. Kompozycja utrzymuje się na skórze przez 12 do 14 godzin. A przecież ma ona koncentrację wody toaletowej!
Flakon Joop! Hoome jest przeźroczysty. I to w zupełności wystarczy, bowiem to właśnie barwa zawartej w nim cieczy ma tutaj kluczowe znaczenie. Jej różowo-fioletowy kolor bardziej kojarzy mi się jednak z lalką Barbie niż z prawdziwą męskością. Czemu więc tak silnie oddziałuje na zmysły? To pytanie pozostawię bez odpowiedzi. Uwagę zwraca również solidna, zrobiona z plastiku zatyczka. Oczywiście do jej wykonania musiał posłużyć plastik, żaden innym materiał nie pasowałby bowiem do wizerunku tych perfum. Również jej wiśniowy kolor jest nie bez znaczenia. Pod wieloma względami Joop! zaoferował więc swoim klientom dzieło kompletne.
Choć Joop! Hoome nie jest kompozycją szczególnie finezyjną to niewątpliwie posiada swój urok. Są to perfumy, w których kwiatowe nuty jaśminu i heliotropu odgrywają równie ważną rolę jak cynamon i wanilia. Nie są zbyt zmienne, ale za to niosą ze sobą spory ładunek seksualności. Zdecydowanie zwróciły uwagę moich koleżanek z pracy. Pomimo swojej słodyczy zapach jest męski i uwodzicielski. Na pewno odważny. Przez długi czas pozostawał też praktycznie bez konkurencji. Natomiast dziś chyba nikt nie ma już żadnych wątpliwości, że Joop! Hoome zasługuje na miano prawdziwego klasyka męskiej perfumerii. Ja natomiast mogę z dumą przyznać, że jestem szczęśliwym posiadaczem własnego egzemplarza tych perfum.
Joop! Hoome
Główne nuty: Kwiaty, Przyprawy.
Autor: Michel Almairac.
Rok produkcji: 1989.
Moja opinia: Polecam. (6/7)