Solo – szukając siebie
Dziś na Agar i Piżmo debiutuje Loewe. Hiszpańska marka słynąca przede wszystkim z wyrobu galanterii skórzanej. W jej ofercie obecne są jednak także perfumy. Na przykład bohater dzisiejszego wpisu – Solo. Kompozycja stworzona w 2004 roku przez trio: Carlos Benaim, Laaurent Le Guernec i Emilio Valeros. Szczególnie nazwisko tego pierwszego (Eternity for Men) zasługuje tutaj na uwagę. Tym razem będziemy zaś mieli okazję sprawdzić jak, wspólnie z kolegami, poradził sobie z tematem perfum orientalnych. Za takie bowiem uchodzą Solo. Jeśli jednak jesteście ciekawi szczegółów, zapraszam do lektury całej recenzji.
Jeśli chodzi o otwarcie, to moim zdaniem nie jest ono zbyt charakterystyczne. Dominuje w nim słodka nuta mandarynki. Jest cytrusowo (w składzie są też jeszcze cytryna i bergamotka), ale niezbyt intensywnie. I to mimo obecności lawendy. Nadaje ona kompozycji świeżości oraz nieco bardziej ziołowego charakteru. Jednocześnie służy też do budowy bardziej eleganckiego klimatu recenzowanych perfum. Nawiązuje do męskiej klasyki. Podobnie jak pojawiający się w głowie Solo tymianek. Za ciekawe należy natomiast uznać wprowadzenie do pierwszej fazy zapachu nuty gujawy. Podbudowuje ona jego owocową stronę a także wprowadza element soczystości. Ma w sobie coś jakby wilgotnego. Ale mimo to, początek zapachu nie zrobił na mnie większego wrażenia.
Myślę, że jedną z przyczyn, dla których Solo nie podbiły mojego serca jest pojawiający się w ich składzie cynamon. Choć nie jest on nutą głowy, to jednak dość szybko staje się zauważalny. I odgrywa w zapachu sporą rolę. A jego sparowanie z mandarynką nie jest niczym nowym. Ten duet oglądać możemy choćby w takich best-sellerach jak 1 Million czy Joop! Homme. Jednak w zapachu Loewe jakoś mi on nie leży. Może po prostu nie pasuje do jego bardziej tradycyjnego charakteru. A może to kwestia otoczenia, w jakim się znajduje? W sercu kompozycji odnajdziemy bowiem jeszcze kardamon i gałkę muszkatołową. Całość nabiera zaś przyprawowego i zauważalnie bardziej ciepłego charakteru. W który po części wpisuje się również obecna w składzie Solo nuta drewna kaszmirowego. Recenzowane dziś perfumy pozostają jednak na swój sposób stonowane. Jest w nich pewna subtelność. Którą czuć także i w bazie zapachu. Ta jest już silniej drzewna, choć ciężko tu mówić o jakimś dominującym elemencie. Niewątpliwie pojawia się w niej ostrzejsza nuta paczuli. Oraz wytrawniejszy i bardziej zielony mech dębowy. Jego obecność to zresztą kolejne nawiązanie do tradycyjnych perfum szyprowych. W ostatniej fazie Solo odnajdziemy jednak także delikatniejszą i słodszą nutę sandałowca. Wspólnie z ambrą buduje ono cieplejszy i bardziej zmysłowy klimat końcówki tych perfum. Podobno pojawia się tu także wanilia, jednak dla mnie pozostaje ona niewyczuwalna jako samodzielna nuta.
Chciałbym jeszcze poświęcić parę słów parametrom użytkowym Solo. W moim odczuciu naprawdę zasługują one na uwagę. A szczególnie moc. Projekcja tych perfum jest bowiem zdecydowanie ponadprzeciętna. Spryskany nimi blotter czuć było już z odległości pół metra. Mimo iż aplikowałem na niego tylko jeden psik. Przy obfitszej aplikacji na własną skórę efekt był zaś jeszcze lepszy. Jednak dzięki stonowanemu charakterowi, kompozycja nie była inwazyjna dla otoczenia. Na ciele utrzymywała się zaś przez około 7-8 godzin. To dobra trwałość, zważając na fakt, że mamy tu do czynienia z wodą toaletową.
Bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie również flakon opisywanego zapachu. Jest prosty i męski. Kwadratowa buteleczka wykonana jest z przeźroczystego szkła. Osadzono ją zaś w czymś na kształt czarnego stojaka/klamry. Może od frontu nie jest to zbyt dobrze widoczne, ale już pod lekkim kątem staje się natychmiast zauważalne. To ciekawe rozwiązanie. Szczególnie, że klamra ta pełni także funkcję etykiety. Białymi literami wypisano na niej markę producenta oraz nazwę zapachu. Przy czym tę pierwszą wyraźnie większą czcionką. Natomiast zatyczka posiada tę samą barwę co etykieta. Dzięki temu całość wygląda spójnie i elegancko.
Długo zastanawiałem się jaką ocenę ostatecznie wystawić Solo. Mam bowiem spory problem z tymi perfumami. Z jednej strony nawiązują one do tradycji, z drugiej zaś starają się być nowoczesne. W efekcie wydaje mi się jakby trochę brakowało im ich własnej tożsamości. Wszystko jest tu jakby wyciszone. Cytrusom, ziołom i przyprawom brakuje werwy. Do tego zapach jest dość monolityczny i nie odnajduję w nim żadnego akordu przewodniego. Jednak wszystkie obecne w jego składzie nuty zblendowane są naprawdę dobrze. Doceniam spójność oraz naturalny charakter kompozycji. Bijąca od niej ciepła zmysłowość także może się podobać. Niemniej, mała oryginalność i brak tego czegoś przesądziły o tym, że uznaję Solo za perfumy warte przetestowania, ale nie nabycia własnego flakonu. Tym bardziej, że na blotterze układały się zdecydowanie ciekawiej niż na mojej skórze.
Solo
Główna nuta: Cytrusy, Przyprawy.
Autor: Carlos Benaim, Laaurent Le Guernec, Emilio Valeros.
Rok produkcji: 2004.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)