Agar i Piżmo

View Original

Turquoise – wśród morskich fal cz. III

Przeglądając blogi perfumowe zauważyłem, że recenzje Aura Maris i Sel Marin często występują na nich obok siebie. Ponieważ jednak zaplanowałem, iż cykl Wśród morskich fal będzie trylogią, potrzebowałem trzeciego bohatera. Ostatecznie mój wybór padł na Turquoise z dedykowanej kamieniom szlachetnym kolekcji perfum Olivier’a Durbano. Jest to także pierwszy zapach francuskiego projektanta biżuterii, jaki trafia na Agar i Piżmo. Kompozycja powstała w 2009 roku i jak sama nazwa wskazuje inspirowana jest turkusem. Jeśli wierzyć opisowi na oficjalnej stronie marki, kamień ten od zawsze kojarzony był z pełnią życia oraz szczęściem. Apacze wierzyli, że zawiera w sobie ducha morza i nieba. Oddanie tego typu przekonań w postaci perfum nie wydaje się jednak łatwym zadaniem. Sprawdźmy zatem jak poradził sobie z nim Olivier Durbano.

W pierwszej chwili Turquoise sprawia wrażenie silnie alkoholowego. Na szczęście efekt ten mija już po kilku sekundach. A wtedy kompozycja Durbano odsłania swoje morskie oblicze. Z całej recenzowanej w ramach cyklu Wśród morskich fal trojki perfumy te zdecydowanie najbardziej kojarzyły mi się z morzem. Muszę jednak zaznaczyć, że ich początek posiada jednak wyraźne elementy drzewne. Przede wszystkim pojawia się tu sosnowy aromat terpentyny. Towarzyszy mu zaś jałowiec. Wspólnie nadają one kompozycji wytrawnego i jakby leśnego charakteru. Cytrusowe akcenty wprowadzone zostały natomiast za pomocą kolendry. Przyprawowa strona Turquoise podbudowana została jeszcze za pomocą różowego pieprzu. Nadaje on kompozycji lekkości i delikatnej słodyczy.  

Wodny charakter Turkusa w pełni objawia się w sercu zapachu. Przede wszystkim odnajdziemy tu więc aromat kwiatu lotosu oraz lilii wodnej. Za ich sprawą perfumy Durbano nabierają specyficznej wilgoci. Jednocześnie podkreślona zostaje ich słodycz. Na tym etapie pojawiają się również bardzo intrygujące nuty trzciny i wodorostów. Wyraźnie wyczuwam też coś ozonowego. W efekcie Turquoise przypomina mi nieco zapach, jaki unosi się w lesie po burzy (lub bardzo intensywnym deszczu). Jest świeżo, chłodno i wilgotno. W środkowej fazie kompozycji pojawia się także jeden z najważniejszych składników w twórczości Olivier’a Durbano, to jest kadzidło. Tu pachnie ono jednak zgoła odmiennie niż choćby w Rock Crystal czy Black Tourmaline. Nie jest też nutą pierwszoplanową. Służy raczej do dopełnienia zapachowej piramidy. Podobnie jak całe perfumy jest jasne i chłodne. Niestety, również trochę mało aromatyczne. W bazie jesteśmy natomiast świadkami kolejnej metamorfozy, jaką przechodzi Turquoise. Kompozycja zauważalnie się ociepla i powraca do drzewno-żywicznego charakteru. Duży udział mają w tym niewątpliwie obecne na tym etapie zapachu kwiaty nieśmiertelnika oraz miód. Do nich dołączają zaś żywica elemi i mirra. Nawiązaniem do morskiego charakteru tych perfum jest natomiast słony aromat szarej ambry. Sporym minusem jest jednak syntetyczny charakter tej ostatniej.

W tym miejscu chciałbym napisać kilka słów o parametrach użytkowych Turquoise. Kompozycja ta ma postać wody perfumowanej, jednak nie do końca znajduje to odzwierciedlenie w jej sile i trwałości. Stworzony przez Olivier’a Durbano zapach projektuje z umiarkowaną mocą. Aby wyraźniej poczuć go na sobie potrzebna jest zwiększona aplikacja. Szczególnie, że nie jest on także zbyt trwały. Z mojej skóry kompozycja ta znikała zazwyczaj po upływie około 6-7 godzin.

Flakon recenzowanych dziś perfum niewątpliwie zasługuje na uwagę. Głównie jednak za sprawą barwy wypełniającej go cieczy. Ta jest bowiem intensywnie turkusowa. Muszę przyznać, że nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Gdyby zapach ten dostępny był w sieciowych perfumeriach na pewno silnie przyciągałby uwagę klientów. Pozostałe elementy są jednak dość przeciętne. Prostokątna buteleczka wykonana jest z przeźroczystego szkła i posiada masywniejsze dno, nasuwające skojarzenia z kompozycjami z linii Infusions Prady. Natomiast podłużna, walcowata zatyczka przypomina mi trochę te należące do perfum tworzonych przez Annick Goutal. Co do zasady, flakon jest więc mało oryginalny.

Recenzując Turquoise miałem mieszane uczucia. Z jednej strony są to perfumy naprawdę zmienne i interesujące. Ich drzewno-morski, wzbogacony o kadzidło charakter może zaskakiwać. Negatywnie odebrałem jednak chemiczne koszmarki pojawiające się od czasu do czasu w miarę rozwoje kompozycji. Ich obecność zaznacza się szczególnie w wodnym, choć jednocześnie kwiatowym sercu oraz w późnej bazie. Przez to dzieło Durbano sprawia wrażenie trochę niedopracowanego. Mimo wszystko podoba mi się jednak jego lekki i uniwersalny styl. Uważam, że Turquoise to perfumy ciekawe, ale nie zachwycające. I pomimo pewnych zgrzytów wywarły one na mnie raczej pozytywne wrażenie. W ostatecznym rozrachunku muszę jednak stwierdzić, że żaden z zapachów prezentowanych w ramach cyklu Wśród morskich fal nie podbił w pełni mojego serca. Może więc za jakiś czas powrócę do tematu.

Turquoise
Główne nuty: Nuty morskie, Kadzidło.
Autor: Olivier Durbano.
Rok produkcji: 2009.
Moja opinia:  Warto poznać. (5/7)