Élan Vital Rouge – słodycz życia
Przy okazji recenzji Élan Vital Vert wspominałem już o stworzonej przez Henri’ego Bergson’a koncepcji pędu życiowego. I o ile w przypadku tamtych perfum była ona zielona, to w odniesieniu do prezentowanego dziś zapachu przyjmuje barwę czerwieni. Stworzona przez Tkliwych Nihilistów kompozycja bardziej niż ze świeżością i witalnością ma się kojarzyć z soczystą dojrzałością. Tym samym dzieło Karola Jaśkowiaka jest naturalnym następcą Vert, a jednocześnie jego dopełnieniem. I cieszę się, że sięgnąłem po te perfumy dopiero po przetestowaniu Zieleni. O ile bowiem pierwsze z wymienionych pachnideł kojarzy się raczej z wiosną i budzącym się życiem, to w Élan Vital Rouge doświadczamy już jego pełni. Nie traćmy zatem czasu i rozsmakujmy się w letnim aromacie tej kompozycji.
O! pomyślałem tuż po aplikacji recenzowanych perfum na skórę. Ich otwarcie jest bowiem niezwykle owocowe. Z dominującą nutą sycylijskiej pomarańczy. Której aromat jest tu naprawdę intensywny. Zarazem słodki i soczysty. Szybko definiuje kierunek, który swojemu dziełu nadali Tkliwi Nihiliści. Za świeższą i nieco bardziej zieloną stronę kompozycji odpowiada natomiast liść czarnej porzeczki. Natomiast odrobina kwiatowego ciepła wprowadzona została przy pomocy nagietka. Efekt jest taki, że postrzegam pierwszą fazę Élan Vital Rouge jako słoneczną i radosną. A wrażenie to znajduje swoją kontynuację również na dalszych etapach opisywanego zapachu.
Jeśli chodzi o serce skomponowanych przez Karola Jaśkowiaka perfum, to główną rolę odgrywa w nim nuta rabarbaru. Co dla mnie jest pewnym problemem. Nie jestem bowiem zbytnim miłośnikiem aromatu tej rośliny. Nie mogę natomiast zaprzeczyć, że pasuje on do klimatu recenzowanego pachnidła. Istotne jest również, że choć świeży i owocowy, rabarbar nie jest tu przesadnie słodki. W Rouge ta jego strona została jedynie delikatnie zaakcentowana. Dzięki czemu całość nie staje się landrynkowa, co w innym wypadku niewątpliwie mogłoby jej grozić. Być może dzieje się tak również za sprawą sięgnięcia przez Tkliwych Nihilistów po aromamolekułę Romascone, którą odnajdziemy w sercu kompozycji. Jak możemy przeczytać na oficjalnej stronie Firmenich, łączy ona w sobie wątek ziołowy z aromatem rozmarynu i tui. Oraz służy podkreśleniu owocowych aspektów perfum, w których się pojawia. Niewątpliwie efekt ten widoczny jest w Élan Vital Rouge. I to nie tylko w środkowej, ale również ostatniej fazie zapachu. W której, ku mojemu zaskoczeniu, w oficjalnym spisie nut figuruje… schłodzona oranżada! O ile jednak nie mam większych problemów z namierzeniem pomarańczowego aromatu, który towarzyszy nam praktycznie od początku, to już musujący charakter bazy nieco mi umyka. Choć lekkości i przestrzenności nie mogę jej odmówić. Natomiast w końcówce oranżadzie towarzyszy jeszcze kwiat bzu. Myślę, że każdy z nas doskonale zna jego intensywny aromat, który co roku w maju/czerwcu szczególnie mocno daje nam o sobie znać. Z tym, że w recenzowanej kompozycji został on dość mocno przytłumiony i według mnie stanowi raczej tło dla przewodniego wątku owocowego.
Czas by przekonać się jak prezentują się parametry użytkowe Élan Vital Rouge. Jeśli chodzi o projekcję, to ta jest raczej umiarkowana. A nawet troszkę poniżej. Ze wszystkich testowanych przeze mnie do tej pory perfum z oferty Tkliwych Nihilistów jedynie D’Or posiadały słabszą moc. Czy opisywany zapach nadrabia zatem trwałością? Tak i nie. O ile bowiem ta ostatnia jest na pewno lepsza niż jego projekcja, to nadal uważam ją za przeciętną. W moim wypadku kompozycja utrzymuje się na skórze przez około 6-8 godzin. Nie jest więc źle, choć po wodzie perfumowanej można by oczekiwać jeszcze trochę więcej.
Ponieważ zbliżamy się do końca dzisiejszego wpisu, to wypadało by jeszcze krótko opisać flakon recenzowanych perfum. Przy czym jego wzór jest niemal identyczny z tym należącym do Élan Vital Vert. Prostopadłościenna butelka wykonana jest z przeźroczystego szkła, przez które dostrzec można bladozielonkawą ciecz. Z różnic najwyraźniej zaznacza się zaś odmienna barwa etykiety. W przypadku Rouge ma ona bowiem kolor czerwieni. Co w sumie nikogo nie powinno dziwić. Natomiast nazwa zapachu oraz marka producenta i jego logo wypisane są jaskrawym różem. Dzięki czemu wyraźnie odcinają się od swojego tła, mimo, iż oba użyte kolory są dość mocno spokrewnione. Cały wzór uzupełniony zaś został jeszcze przez brązową walcowata zatyczkę. Dobrze komponuje się ona z pozostałymi elementami flakonu, nie wiem jednak czy końcowy efekt jakoś silnie zachęca do sięgnięcia po tę kompozycję.
Bez dwóch zdań Élan Vital Rouge to perfumy pełne radości. A ich owocowy charakter sprawia, że wydają się idealne na ciepłe, letnie dni. Muszę też od razu przyznać, że dzieło Tkliwych Nihilistów dość szybko skojarzyło mi się z Orange Sanguine od Atelier Cologne. A ze stworzonym przez Ralf’a Schwieger’a zapachem dzieli nie tylko słoneczny klimat, ale i ocenę końcową. Bo choć kompozycja Karola Jaśkowiaka zmieszana jest naprawdę zgrabnie, to jednak nie do końca trafiła w mój gust. Nie jestem miłośnikiem owocowych perfum i mimo swojego niewątpliwego uroku Élan Vital Rouge raczej tego nie zmienią. Szczególnie, że za rabarbarem też nie przepadam. Uczciwie muszę jednak przyznać, że nasz dzisiejszy bohater ma swoje zalety. Jest energetyzujący i pozytywnie nastraja do życia. Do tego posiada uniwersalny charakter, tak, że pasować będzie zarówno kobietom jak i mężczyznom. A jego słodycz, choć dominująca, utrzymana została w granicach rozsądku. Ale może zdecydujecie się sami o tym przekonać?
Élan Vital Rouge
Główna nuta: Owoce.
Autor: Karol Jaśkowiak.
Rok produkcji: 2022.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)