Agar i Piżmo

View Original

Tsar – na zielonym tronie

Ostatnim carem Rosji był Mikołaj II, zastrzelony w 1917. W Bułgarii tytuł ten aż do 1946 roku nosił Symeon II. Po tej dacie w Europie nie było już carów. Aż do roku 1989. Wtedy to bowiem francuska marka jubilerska Van Cleef & Arpels postanowiła wypuścić na rynek perfumy o nazwie Tsar. I to one właśnie są bohaterem dzisiejszego wpisu. Zresztą kompozycja o tak niezwykłej inspiracji nie mogła zostać przeze mnie pominięta. Poza tym, samo słowo car budzi według mnie bardzo sprzeczne emocje. Z jednej strony kojarzy się z luksusem i bogactwem (dynastia Romanowów) a z drugiej z brutalnością i okrucieństwem (Iwan IV Groźny). A która z tych idei była bliższa Philippe’owi Bousseton’owi podczas tworzenia Tsara? Jakim władcą jest prezentowany dziś zapach? Tego dowiecie się z lektury niniejszej recenzji.

Recenzowane perfumy posiadają jasny i czysty początek. Jest on też wyraźnie ziołowy. Ważną rolę odgrywają w nim rozmaryn oraz arcydzięgiel. Ten drugi dodatkowo podkreśla również zielony klimat kompozycji. Jednocześnie otwarcie Tsara jest także zauważalnie mydlane. To już z kolei według mnie zasługa pojawiających się na tym etapie zapachu lawendy i neroli. Jest świeżo i zielono. Nie można też mieć żadnych wątpliwości co do przynależności tych perfum do rodziny fougère. Ze znanych mi zapachów najbliżej im zaś chyba do Paco Rabanne pour homme. W swojej początkowej fazie Tsar jest jednak jaśniejszy. Efekt ten osiągnięto zaś poprzez zastosowanie wspomnianego już neroli oraz cytrusowych aromatów bergamotki i kolendry. Całość pachnie więc dość tradycyjnie, ale na pewno nie staroświecko.

Gdy dzieło Philippe’a Bousseton’a przejdzie już w środkową fazę, swoją obecność dużo wyraźniej zaznaczać zaczyna sosna. Co prawda sosnowy aromat był wyczuwalny już w głowie kompozycji, jednak dopiero w sercu wychodzi on na pierwszy plan. Efekt jest trochę taki, jakby ktoś zmieszał klasyczną wodę kolońską z sosnową żywicą. Jest tu nieco ostrości, jednak ogólne wrażenie jest dość przyjemne. Szczególnie, że zapach ocieplają delikatne białokwiatowe akcenty. A wprowadzono je tu przy pomocy jaśminu. Ważną rolę na tym etapie Tsara odgrywa też geranium. To dzięki niemu perfumy te pozostają męskie. Nadaje im ono niezbędnej szorstkości, podkreślając przy tym ich zielony charakter. Gdzieś w tle pojawia się zaś jeszcze konwalia. Baza jest już natomiast zauważalnie bardziej drzewna. Kluczową rolę odgrywają w niej zaś dwie nuty. Przy tym zgodnie z komentarzami jakie znalazłem w Internecie ich moc jest obecnie znacznie mniejsza niż w oryginalnej wersji zapachu. Mimo to, nawet po reformulacji Tsara, w jego ostatniej fazie dość łatwo odnaleźć mech dębowy i drewno sandałowe. Szczególnie pierwszy z nich definiuje ten etap dzieła Bousseton’a. Jeśli nie całą kompozycję. Jego aromat jest ciemny, zielony i bardzo leśny. Nieco słodyczy nadaje mu zaś wspomniany sandałowiec. Oprócz tej dwójki w bazie odnajdziemy również pewne skórzane akcenty, wprowadzone tu najpewniej za pomocą paczuli. Końcówka, podobnie jest i cały zapach, jest więc męska i elegancka zarazem.

A teraz standardowo kilka słów o parametrach użytkowych recenzowanej kompozycji. Choć na przestrzeni lat jej moc uległa zmniejszeniu, to wciąż uważam, że jest ona dość spora. Tsar obejmuje we władanie powietrze w obrębie około metra-półtora od noszącego go użytkownika. Jego zielono-drzewnej woni nie sposób nie zauważyć. Bardzo dużym zaskoczeniem był dla mnie natomiast czas, przez jaki kompozycja utrzymuje się na skórze. Trwałość tych perfum jest naprawdę niebywała. W moim wypadku wynosiła ona mniej więcej 13-14 godzin. A przecież mamy tu do czynienia z wodą toaletową!

Jeśli jesteście ciekawi jak w mojej opinii prezentuje się flakon Tsara to już spieszę z odpowiedzią. Według mnie jest on dość przeciętny. Jego ciemnozielony kolor kojarzyć się może z drogocennymi szmaragdami. Albo z butelką od piwa. Natomiast jego kształt jest dość prosty. Powiedziałbym nawet, że trochę toporny. A wrażenie to potęguję jeszcze dość masywny atomizer. Poza tym nie jestem zwolennikiem flakonów, które nie posiadają zatyczki. Całkiem dobrze prezentuje się natomiast żółta/złota czcionka, którą wypisano nazwę i producenta zapachu. Umieszczenie ich bezpośrednio na flakonie i rezygnacja z etykiety działają według mnie na korzyść Tsara. Całość nie prezentuje się jednak jakoś specjalnie okazale. Rosyjscy monarchowie byliby chyba rozczarowani takim designem.  

Niewątpliwie, Tsar jest kompozycją, która może się podobać. Jej tradycyjny charakter może jednak zaskakiwać, biorąc pod uwagę, że powstała w okresie, gdy zaczynał się boom na perfumy wodno-ozonowe. Philippe’owi Bousseton’owi udało się jednak stworzyć zapach na tyle udany i oryginalny, że przetrwał on do dziś. Jego świeży, zielony i ziołowy początek oraz ciemniejsza, drzewna baza sprawiają, że nie można zaprzeczyć męskiemu charakterowi Tsara. Nie brak mu też elegancji. W moim odczuciu są to jednak perfum dla nieco bardziej dojrzałych mężczyzn. Potrzeba czasu, aby w pełni je docenić. Na mnie wywarły pozytywne wrażenie, choć nie zaliczają się do grupy, którą szczególnie lubię.

Tsar
Główne nuty: Zioła, Nuty Drzewne.
Autor: Philippe Bousseton.
Rok produkcji: 1989.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)