Uwaga, klasyk! – Aramis
Rok 1964. Bokser Cassius Clay, znany później jako Muhammed Ali, po raz pierwszy zdobywa tytuł mistrza świata wagi ciężkiej, The Beatles wyruszają w pierwsze tournée po Stanach Zjednoczonych, a w Wietnamie wybucha wojna. W tym samym roku Aramis - francuska marka stworzone przez Estée Lauder z myślą o mężczyznach - prezentuje światu zapach pod tą samą nazwą. Perfumy te, dostępne również jako woda po goleniu, w bardzo krótkim czasie zdobywają ogromną popularność podbijając serca milionów mężczyzn na całym świecie. W tamtym czasie była to kompozycja z gatunku tych, które albo się kocha albo nienawidzi. Obecnie, przynajmniej w moim odczuciu nie budzi już tak skrajnych emocji. Pomimo wyraźnego retro charakteru do dziś pozostaje jednak jednym z najlepiej sprzedających się męskich zapachów w Stanach Zjednoczonych.
Aramis, zwany również Aramis Classic, to zapach którego kategorię określić należy jako skórzany szypr. W stosunku do klasycznych szyprów uległ on jednak pewnej modyfikacji (brak labdanum i olejku różanego w składzie). Od początku do końca głównym bohaterem jest tu skóra, zmieniają się jedynie jej oblicza. Początkowo towarzyszy jej spora ilość aldehydów, które nadają kompozycji zimnego i metalicznego tonu. Sam akord skórzany zbudowany został w oparciu o sporą ilość ziół. W początkowej fazie pojawiają się dzięgiel oraz tymianek. Towarzyszy im goździk, który wprowadza do zapachu odrobinę kwiatowego ciepła i aromatu. Mój nos bezbłędnie wytropił też bergamotkę, która odpowiedzialna jest za nieco cierpki charakter Aramisa. Nie bez znaczenia dla nut otwarcia jest też obecność w składzie mirry. Za jej sprawą postrzegam prezentowane dziś na blogu perfumy jako bardziej drzewne i żywiczne.
W dalszej części zapachu Aramis staje się jeszcze bardziej wytrawny. Kluczową rolę odgrywa tutaj szałwia, która odpowiada za niezwykle męski charakter tych perfum. Obok niej pojawiają się również nieco słodki kardamon oraz jaśmin, który rozświetla kompozycję i dodaje jej lekkości. Metaliczny akord z otwarcia kontynuowany jest zaś za sprawą korzenia irysa. Swoją obecność zaznacza także paczula, która wnosi do Aramisa pewne cielesne akcenty. W bazie skórzany aromat jeszcze się wzmaga. Podbudowany został on przede wszystkim mchem dębowym, który na tym etapie jest niemal równie mocno wyczuwalny. Twórca Aramisa - Bernard Chant – dodatkowo wzmocnił swoje dzieło ambrą, piżmem i drewnem sandałowym. Wspomniany już przez mnie drzewno-żywiczny akord tutaj uwidacznia się więc w pełni. Rolę paczuli przejmuje zaś wetyweria. Zapach nabiera też jakby dymnego charakteru, jest ostrzejszy i jeszcze bardziej wytrawny. Dziś takich perfum już się nie robi…
Jedną z niewątpliwych zalet Aramisa jest jego dobra projekcja. Przez pierwsze 3 godziny jest ona naprawdę silna! Nawet słabnąc z czasem nigdy nie spada jednak poniżej poziomu, który pozwala nam wyraźnie czuć te perfumy wokół siebie. Wrażenie robi także ich trwałość. W moim przypadku wynosiła ona od 11 do 13 godzin. To świetny wynik jak na wodę toaletową.
Flakon, w którym dystrybuowany jest Aramis to doskonały przykład potwierdzający tezę, że pewne rzeczy się nie starzeją. Stworzony w 1964 roku wzór przetrwał do dziś w niezmienionej formie. Jest prosty i męski zarazem. Ozdobiony jedynie niewielkich rozmiarów etykietką z nazwą i złotą zatyczką. Posiada też bardzo specyficzny atomizer. Chyba nie znam perfum, w których tak mocno rozpraszałby on aplikowaną substancję. Jest przy tym bardzo wygodny w użyciu, tak samo zresztą jak cały flakon.
Dla mnie Aramis to perfumy, których zapach niezwykle silnie kojarzy mi się ze skórzanym rzemieniem. Jest on także męski, niebanalny, ale jednocześnie dość już staroświecki. Charakteryzujący się typowym dla minionych dekad bogactwem składników. Jest to również zapach pełen sprzeczności, jednocześnie ziołowo czysty i obfitujący w brudną cielesność. Chyba na dzień, choć nie mogę wykluczyć, że sprawdzi się i w nocy. Jestem w stanie zrozumieć wielki sukces jaki niegdyś odniosła ta kompozycja. Dziś nie miałaby już jednak na to szans. Mimo to muszę przyznać, że zawarty w niej męski pierwiastek ma w sobie coś, co nigdy się nie zestarzeje. I z tego względu naprawdę zachęcam do zapoznania się ze stworzonymi przez Bernarda Chant’a perfumami.
Aramis
Główna nuta: Skóra.
Autor: Bernard Chant.
Rok produkcji: 1964.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)