Agar i Piżmo

View Original

Ambre Fétiche – jesienny spacer po lesie

     We współczesnej perfumerii zapachy ambrowe stanowią całkiem pokaźną grupę. Nie może zatem dziwić fakt, że w ofercie niszowej francuskiej marki Annick Goutal znalazły się aż dwie kompozycje z tą nutą w temacie. Są to Ambre Fétiche oraz Ambre Sauvage. Dziś mam natomiast przyjemność przedstawić pierwszą z nich. Ambre Fétiche to perfumy, które powstały w 2007 roku w ramach kolekcji Les Orientalistes a ich autorkami są Camille Goutal (córka Annick) i Isabelle Doyen. Za inspirację do ich powstania posłużył zaś wyimaginowany kolonialny sklep z przyprawami. To właśnie w nim odnajdziemy starannie ukrytą starą amforę wypełnioną po brzegi złocistą cieczą. Jej aromat jest bogaty, zmysłowy i wielowymiarowy. To tyle, jeśli chodzi o opis na oficjalnej stronie marki. A jak jest w rzeczywistości? Już teraz zdradzę, że całkiem dobrze. Jeśli jednak chcecie poznać więcej szczegółów zapraszam do lektury niniejszej recenzji. 

     Od razu po aplikacji Ambre Fétiche na skórę czuć ambrowy charakter kompozycji. Ważną rolę w jej otwarciu odgrywa lekko miodowe labdanum. Jego połączenie ze styraksem i benzoesem sprawia, że zapach jest ciepły, nieco słodki i bardzo żywiczny. Da się nawet wyczuć jakiś drobny odzwierzęcy akcent. Skojarzenia z Ambre Sultan Serge’a Lutens’a są jak najbardziej uprawnione. Brak tu jednak tej wytrawnej, nieco ziołowej goryczy, którą do dzieła Sheldrake'a wprowadza między innymi liść laurowy. W swojej początkowej fazie recenzowane dziś perfumy dość silnie skojarzyły mi się też z aromatem naturalnej gumy. Kto z Was był kiedyś na plantacji kauczuku będzie wiedział, co mam na myśli. Niewątpliwie głowa Ambre Fétiche obfituje w olfaktoryczne niuanse. Zapach jest złożony i bogaty.  Słodki aromat wanilii miesza się w nim z dymną wonią kadzidła frankońskiego. O żadnym kościele mowy jednak nie ma. Raz wydało się za to, ze czuję pikantną, korzenno-przyprawową woń goździków. Nie figurują one jednak w żadnym znalezionym przeze mnie spisie nut. A jednak to charakterystyczne, wywoływane przez nie uczucie gorąca jest tu obecne.  

     Co zaskakujące, w sercu temperatura Ambre Fétiche nieco się obniża. Dzieje się tak za sprawą obecnego w składzie irysa. Nadaje on kompozycji nieco pudrowego charakteru. Jednak dzięki obecności wspomnianego już kadzidła perfumy nie przesuwają zanadto w tym kierunku. Kwiatowe tony wprowadzone zostały zaś także przy pomocy geranium, choć jego woń nie jest tu bynajmniej ewidentna. W zasadzie można by o nim wcale nie wspominać. Z czasem mocy nabierać zaczyna za to wanilia. Jej ciepły i przyprawowy aromat zgrabnie wkomponowuje się w ambrowy temat. Dzieło Goutal i Doyen nie popada jednak w klimat gourmand. Być może jest to efektem pojawienia się jeszcze jednej nuty budującej bazę Ambre Fétiche, a mianowicie skóry. Wspomagana przez, wyczuwalną już w otwarciu, paczulę dokłada ona kolejną cegiełkę do i tak już bogatego aromatycznego wachlarza tych perfum. Jednak, co ważne, o żadnym przesycie nie może tu być mowy. Kompozycja jest idealnie zbalansowana. Można się w niej zakochać.  

     Jak przystało na rasowego ambrowca Ambre Fétiche posiada naprawdę świetne walory użytkowe. Jej projekcja jest naprawdę imponująca. Moja dziewczyna potrafiła wyczuć ją na mnie już z odległości około dwóch metrów. Co jednak ważne, kompozycja nie jest ani trochę inwazyjna. Trudną ją także przedawkować. Obfitsza aplikacja pozwala wydobyć wcześniej niezauważone niuanse, nie powoduje natomiast zawrotów głowy. Również trwałość tych perfum stoi na bardzo wysokim poziomie. Na skórze utrzymują się one przez około 11-14 godzin, podczas gdy na ubraniach przez 2-3 dni.  

     Wraz ze zmianą nazwy firmy z Annick Goutal na Goutal Paris (na blogu będę się jednak trzymał starej nomenklatury) zmianie uległ także wygląd flakonów. Obecnie ich kształt jest bardziej wyszukany. W dolnej części buteleczka jest lekko karbowana i wygładza się ku górze. Zmianie uległ również wzór zatyczki. Obecnie Ambre Fétiche wieńczy szaro-brązowa nasadka o kielichowej budowie. Kolorową, przypominającą banderolę od papierosów etykietę zastąpiono jednolitą, białą. Na niej zaś wypisano nazwę, producenta oraz koncentrację zapachu. I tu jeszcze jednak ważna uwaga. Kompozycje Annick Goutal nie występują już bowiem w postaci wody toaletowej, ale perfumowanej. W efekcie wzrosła także ich cena.

     Choć to Ambre Sultan pozostaje moim ulubionym ambrowcem, to nie miałbym nic przeciwko temu, aby i flakon Ambre Fétiche zagościł na mojej półce. W zasadzie, gdyby nie fakt, że los najpierw zetknął mnie z perfumami Lutens’a, mogłoby się okazać, że dziś wielbiłbym właśnie dzieło Camille Goutal i Isabelle Doyen. Ich kompozycja jest równie bogata, a do tego na swój sposób świetlista. Promieniuje złocistym ciepłem. Stanowi doskonały wybór na deszczowe, jesienne dni. A także nadchodzące tuż po nich długie, zimowe wieczory. W niektórych sytuacjach jej uwodzicielski, żywiczny aromat może nawet przesądzić o dalszym losie niejednego takiego wieczoru. Ja zaś za sprawą Ambre Fétiche zapragnąłem poznać także i pozostałe zapachy z kolekcji Les Orientalistes. I mam nadzieje, że już niedługo ktoś z trójki Myrrhe Ardente, Encens Flamboyant i Musc Nomade zagości na blogu.   

Ambre Fétiche
Główna nuta: Żywice, Przyprawy.
Autor: Camille Goutal i Isabelle Doyen.
Rok produkcji: 2007.
Moja ocena: Polecam. (6/7)