Cèdre Atlas – owoc z drzewa słodyczy

Atelier Cologne to jedna z pierwszych niszowych marek, które miałem okazję poznać. Głównie ze względu na fakt, że jej produkty dostępny były w jednej z sieciowych perfumerii. Z czasem uległo to jednak zmianie, a zapachy francuskiego brandu zaczęły rzadziej gościć na Agar i Piżmo. Ostatnio zdecydowałem się jednak na zamówienie próbki Cèdre Atlas. Jest to kompozycja powstała w 2015 roku za sprawą Jérôme’a Epinette’a i stanowiąca część Collection Azur. Z której dawno temu recenzowałem już Mistral Patchouli. Przy czym nasz dzisiejszy bohater porównywany jest do spokojnego spaceru po zimowym lesie. Co dla mnie brzmi naprawdę intrygująco. Przekonajmy się zatem czy te perfumy naprawdę posiadają wskazany klimat.   

     Początek Cèdre Atlas sprawił, że automatycznie zaliczyłem te perfumy do drzewnych słodziaków. Przy czym tytułowy cedr wyczuwalny jest tu niemal natychmiastowo. Gdzieś w Internecie natrafiłem natomiast na komentarz, że w pierwszej fazie kompozycji jego aromat przypomina woń trocin dla gryzoni. I rzeczywiście, trochę tak jest. Przy czym w dziele Atelier Cologne umieszczono go w otoczce z cytrusów. A konkretnie cytryny i bergamotki. Według mnie ich zapach jest jednak dość subtelny. Nadaje całości rześkości, nieco chowa się jednak za przewodnim wątkiem drzewnym oraz, wtórującym mu, słodszym akordem owocowym. Który w głowie Cèdre Atlas reprezentowany jest przez czarną porzeczkę. Sprawia ona, że całość nabiera soczystości. Pierwsza faza opisywanych perfum jest więc raczej lekka i świeża. Ma w sobie również coś energetyzującego.

     W miarę jak mijają kolejne minuty od aplikacji recenzowanego zapachu na skórę, coraz więcej mocy nabiera wątek owocowy. Który zbudowany został w oparciu o rzadko spotykaną w perfumerii nutę moreli. Lubię aromat tego owocu, jednak w Cèdre Atlas sprawia on, że kompozycja wydaje mi się landrynkowa. I przesadnie słodka. Szczególnie, że w jej sercu obecne są również kwiaty. A konkretnie jaśmin. Spowija on środkową fazę dzieła Jérôme’a Epinette’a swoim charakterystycznym aromatem. Towarzyszy mu zaś osmantus i to właśnie on odpowiada za wyczuwany przez nas morelę. Zauważyć więc można, że serce Cèdre Atlas utrzymane jest w cieplejszym klimacie niż głowa tych perfum. Do tego, w pełnej okazałości objawia nam się również tytułowy cedr. Choć osobiście nie wiem czy okazałość jest tu właściwym określeniem. Akord drzewny nie sprawia bowiem wrażenia zbyt naturalnego. Dość wyraźnie czuć syntetyczne, laboratoryjne akcenty. I to chyba mój główny zarzut pod kątem dzieła Atelier Cologne. A dotyczy on nie tylko samego cedru, ale również obecnych w bazie ambry i wetywerii. Nie włączam zaś do tej grupy nuty papirusu, ale to głownie dlatego, że pozostaje ona tu dla mnie niewyczuwalna. Muszę natomiast stwierdzić, że końcówka Cèdre Atlas przechyla się trochę w męską stronę. Mimo, iż recenzowane pachnidło oficjalnie dedykowane jest obu płciom.  

     A teraz parę słów o parametrach użytkowych prezentowanych perfum. I od razu przyznam, że zrobiły one na mnie bardzo dobre wrażenie. Zwłaszcza jeśli chodzi o moc kompozycji. Dzieło Jérôme’a Epinette’a projektuje bowiem naprawdę intensywnie. Podczas testów bez problemu czułem je na sobie. A osoby w moim otoczeniu bardzo szybko uświadamiały sobie jego obecność na mojej skórze. Jeśli zaś dołożymy do tego bardzo dobrą trwałość (taką na poziomie 9-10 godzin od aplikacji), to wydaje mi się, że walorom użytkowym tego pachnidła trudno cokolwiek zarzucić. Dla porządku przypomnę natomiast, iż mamy tu do czynienia z kolońskim absolutem (fr. cologne absolu).

     Od czasu premiery flakon Cèdre Atlas przeszedł sporą metamorfozę. Pierwotnie wykonany był on z ciemnoniebieskiego szkła, obecnie jest zaś bezbarwny. Zmniejszył się także rozmiar etykiety, która dawniej pokrywała większą część buteleczki. I była podobnie niebieska. Natomiast teraz mamy niejako do czynienia z dwoma osobnymi etykietami. Pierwszą z nich jest złota blaszka, na której wypisano markę zapachu. Poniżej znajduję się zaś druga, błękitna, z której odczytać można nazwę recenzowanych perfum. Całość uzupełniona została jeszcze o elegancją, złoto-turkusową zatyczkę. Warto także zwrócić uwagę na fakt, iż składające się w nazwę Atelier Cologne litery, które poprzednio umieszczone były na etykiecie, obecnie wytłoczonewprost w szkle flakonu.

     Podsumowanie dzisiejszej recenzji zacznę może od tego, że Cèdre Atlas to perfumy, które ani trochę nie kojarzą mi się z zimą. Przeciwnie, w pierwszej kolejności sięgnąłbym po nie latem. O ile w ogóle bym sięgnął. Dzieło Atelier Cologne niezbyt mnie bowiem do siebie przekonało. A moimi głównymi zarzutami pod jego adresem są przesadna owocowa słodycz oraz mało naturalny akord drzewny. Nie mogę jednak powiedzieć, by aromat opisywanej kompozycji był nieprzyjemny. Myślę nawet, że znajdzie on pewne grono miłośników. Tym bardziej, że zapach ten jest dość uniwersalny. Nie tylko pasuje obu płciom, ale również sprawdzi się podczas większości okazji. Jest w pewnym sensie bezpieczny. A jeśli przyciąga uwagę to bardziej swoją mocą niż oryginalnym aromatem. W którym nie odnajduję zresztą nic specjalnie niszowego.

Cèdre Atlas
Główne nuty: Cedr, Morela.
Autor: Jérôme Epinette.
Rok produkcji: 2015.
Moja opinia:  Może być. (4/7)