Pomélo Paradis – lato pełną gębą

Ostatnio bardzo zatęskniłem za latem. Niestety, akurat remontuje mieszkanie, więc nie mogę sobie zbytnio pozwolić na wyjazdy w ciepłe kraje. Ale na testowanie perfum w letnim klimacie już tak. Mój wybór padł zaś na Pomélo Paradis od Atelier Cologne. A więc zapach zaklasyfikowany przez francuską markę do linii Sunny Citruses. Co natychmiast wzbudza skojarzenia z wakacjami. Z tym, że nieraz przekonałem się już, że slogany reklamowe nie zawsze znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zaś w przypadku naszego dzisiejszego bohatera, w opisie dodatkowo pojawiają się takie określenia jak egzotyczny i pełen werwy. Przekonajmy się zatem czy naprawdę tak jest.  

Początek zapachu natychmiastowo zwraca uwagę. Jest rześki i wyraźnie cytrusowy. A przy tym na swój sposób intrygujący. Dominuje w nim tytułowe pomelo. Które swoim aromatem praktycznie nie różni się od grejpfruta. A jednak głowa Pomélo Paradis wcale nie jest cierpka. Całkiem sporo w niej owocowej słodyczy. Wprowadzonej do kompozycji za sprawą mandarynki. Wydaje mi się, że to również za jej sprawą odbieram recenzowane perfumy jako naprawdę soczyste. Subtelnej kwaskowości nadaje im natomiast czarna porzeczka. W efekcie pierwsza faza zapachu jest jasna, lekka i niezwykle orzeźwiająca. Pomimo swojej prostoty może się podobać.

Jeśli chodzi o serce, to Pomélo Paradis zbytnio się w nim nie zmienia. Pozostaje świeże i owocowe. Pewnej zieleni przydaje mu jednak pojawiająca się na tym etapie mięta. Dzięki niej całość nabiera także specyficznej czystości oraz staje się chłodniejsza. To ostatnie wrażenie nie jest jednak zbyt silne. Szczególnie, że w środkowej fazie kompozycji pojawia się kwiat pomarańczy. Podkreśla on słodycz tych perfum, a jednocześnie nadaje im bardziej słonecznego klimatu. Który dodatkowo wzmocniony został przy pomocy róży bułgarskiej. Sam zapach nie staje się jednak kwiatowy. Cytrusy dalej grają w nim pierwsze skrzypce. Pozostałe nuty stanowią zaś ramę, w której je osadzono. I tak naprawdę niewiele się tu dzieje. Ale może takie właśnie było założenie? Przeciągnąć nuty głowy do serca, zbytnio ich przy tym nie modyfikując. Powiedziałbym, że to takie bezpieczne podejście. Jednak o ile środkowy etap Pomélo Paradis broni się jeszcze przed krytyką, to o bazie opisywanych perfum nie można już powiedzieć tego samego. Zapach zalicza bowiem wyraźny spadek formy. Ostatnia faza zapachu zdominowana jest zaś przez słodką ambrę. Oraz mydlane piżmo. W efekcie całość zaczyna pachnieć tanio i masowo. Niby pojawiają się tu jeszcze haitańska wetyweria oraz toskański irys, ale ich aromat jest trudny do zidentyfikowania. Nie wykluczam jednak, że irys współodpowiada za mydlany charakter bazy dzieła Atelier Cologne.

Gdy przyjrzeć się parametrom użytkowym Pomélo Paradis, trudno nie być pod wrażeniem. Szczególnie jeśli chodzi o moc tych perfum. Kompozycja projektuje bowiem zaskakująco intensywnie. Po 3-4 godzinach od aplikacji bez najmniejszego problemu dalej czuję ją na sobie. Jest więc nie tylko radosna, ale i głośna. Co w sumie często idzie w parze, przynajmniej w przypadku ludzi. Jednak jej trwałość także zasługuje na uznanie. A wynosi ona około 8-9 godzin. Co dla zapachów cytrusowych stanowi niemal nieosiągalny wynik. Muszę jednak zwrócić uwagę na fakt, iż nasz bohater występuje pod postacią kolońskiego absolutu.

A teraz jeszcze kilka słów o flakonie prezentowanych perfum. Jego kształt to typowy wzór używany przez Atelier Cologne. Przeźroczystą butelkę zdobi pomarańczowa etykieta. Na której widać nadrukowane litery C, O oraz L, stanowiące początek słowa Cologne. Na froncie odnajdziemy także pełne oznaczenie producenta a nieco poniżej nazwę zapachu. A także informację, iż mamy tu do czynienia ze wspomnianym już kolońskim absolutem. Przez ścianki flakonu widać natomiast zamkniętą w nim ciemnożółtą ciecz. Całość wieńczy zaś pokryta brązową skórą zatyczka.

Jeśli chodzi o Pomélo Paradis to postrzegam ten zapach przede wszystkim jako niezwykle radosny. Ilość słonecznego ciepła i wakacyjnej energii, którą w nim zamknięto jest naprawdę spora. Szczególnie głowa tych perfum robi bardzo pozytywne wrażenie. Niestety, potem tak dobrze już nie jest. Z czasem kompozycja coraz bardziej traci na oryginalności. I w bazie praktycznie nie da się już odróżnić od mainstreamowych świeżaków zapełniających półki sieciowych perfumerii. A szkoda, bo potencjał Pomélo Paradis jest naprawdę duży. Niemniej, jeżeli ktoś ponawiałby aplikację co 2-3 godziny, to uważam, że dzieło Atelier Cologne nadal może być dobrym wyborem na lato. Szczególnie, że jest też dość uniwersalne i pasuje zarówno mężczyznom jak i kobietom.        

Pomélo Paradis
Główne nuty: Pomelo, Mandarynka.
Autor: brak danych.
Rok produkcji: 2015.
Moja opinia:  Może być. (4/7)