Quatre pour Homme – plastik niezbyt fantastik
W tym roku na blogu pojawiło się już całkiem sporo marek, których zapachów nie miałem wcześniej okazji testować. I dziś do tego grona dołącza Boucheron. Na początek wspólnej przygody wybrałem zaś Quatre pour Homme. A więc perfumy inspirowane słynną kolekcją pierścionków. Nie brzmi to może zbyt męsko, dodam jednak, że nasz bohater jest uzupełnieniem, mających premierę nieco wcześniej, damskich Quatre. Przy czym o ile wersja dla pań opisywana jest jako pachnidło nowoczesne, to już w przypadku recenzowanej kompozycji w sloganach reklamowych podkreśla się raczej jej elegancki charakter. Quatre pour Homme ma być zapachem dla stylowych mężczyzn. Ale czy faktycznie tak jest?
Już samo otwarcie recenzowanej kompozycji zwiastuje, że nie będziemy tu mieć do czynienia z arcydziełem współczesnej perfumerii. Zapach jest bowiem wyraźnie syntetyczny. A rozpoczyna się zielonym aromatem fiołka. Choć niezbyt naturalny, nadaje on pierwszej fazie Quatre pour Homme męskości. Jest cierpki i lekko świeży. Za to ostatnie wrażenie odpowiedzialne są także obecne w głowie cytrusy. A konkretnie limona i bergamotka. Przydają one dziełu Boucheron delikatnej kwaskowości. Wpływają również na jasny klimat otwarcia. Póki co opisywane perfumy niczym jednak nie zaskakują. Początek jest dość banalny a jego chemiczny aromat nie zachęca do dalszego zapoznawania się z Quatre. Niemniej, postawiłem testować dalej.
Jeśli chodzi o serce prezentowanego dziś zapachu, to w zasadzie nadal dominuje w nim fiołek. Z tym, że w miarę jak gasną towarzyszące mu cytrusy, do głosu dochodzić zaczynają zioła. Z których ja najwyraźniej czuję tu lawendę. Słodką i jakby zakurzoną. Lekko mdłą. Ale jednocześnie swoim aromatem wpisującą się w świeży charakter recenzowanych perfum. Obok niej pojawia się zaś geranium. Którego rolą jest przypomnienie nam, że mamy tu do czynienia z pachnidłem dla mężczyzn. Podkreśla ono wytrawniejszą stronę Quatre pour Homme. Choć ma w sobie też pewną różopodobną słodycz. Do powyższej dwójki dorzucono zaś arcydzięgiel. Jednak jego słodka, ziołowa woń zlewa się tu z zapachem lawendy. A tym samym sprawia, iż nie potrafię wyczuć jej jako samodzielnej nuty. Natomiast wspomniana słodycz ustępuje w miarę jak zbliżamy się do bazy recenzowanych perfum. A ta, choć dalej świeża, staje się też wytrawniejsza. Duża w tym zasługa budującej tę fazę kompozycji paczuli. Wspólnie z obecnym tu labdanum nadaje ona Quatre pewnego zwierzęcego pierwiastka. I muszę przyznać, że ten efekt nawet mi się podoba. W ten klimat wpisuje się również pojawiające się w końcówce piżmo. Z tym, że jego syntetyczny aromat wywiera silnie negatywny wpływ na ostatnią fazę dzieła Boucheron. Co w połączeniu z plastikowym wątkiem drzewnym (nuta drewna dryftowego) sprawia, iż nie jestem w stanie czerpać satysfakcji z obecności opisywanego zapachu na mojej skórze.
Przekonajmy się teraz czy parametry użytkowe Quatre Pour Homme prezentują się lepiej niż sam aromat tych perfum. Według mnie raczej tak. Choć jeśli chodzi o moc, to tę określiłbym jako w normie. Dzieło Boucheron posiada zauważalną projekcję, nie jest ona jednak przesadna. Wystarczy natomiast, by osoby w naszym najbliższym otoczeniu zdały sobie sprawę, że mamy na sobie tę kompozycję. Jeszcze lepiej wypada natomiast jej trwałość. Byłem nawet trochę zaskoczony, bo dochodzi ona do 9-10 godzin. To świetny wynik, a przecież mamy tu do czynienia jedynie z wodą toaletową.
Wydaje mi się, że mocnym punktem opisywanego dziś pachnidła jest jego flakon. Buteleczka wykonana jest z przeźroczystego szkła i ma kształt walca o karbowanym dnie. Łatwo dostrzec zamkniętą w niej błękitną ciecz. Uwagę zwraca również brak etykiety. Zamiast niej nazwę zapachu wypisano wprost na szkle. A pod nią umieszczono jeszcze oznaczenie producenta. Wzrok przyciąga także skrywająca atomizer srebrna zatyczka. Swoim wyglądem przypomina ona wzór wspomnianych już pierścionków Quatre. W efekcie całość nabiera nieco więcej charakteru. Wcale nie wygląda jednak kobieco.
W moim odczuciu Quatre Pour Homme to perfumy, które niewiele mają nam do zaoferowania. Zapach jest bezbarwny, niemal nudny. Tak naprawdę to kolejny banalny świeżak. Zioła, cytrusy i nuty drzewne mieszają się tu w niewyraźną papkę. W efekcie kompozycji brak tożsamości. Mam wrażenie, że podobne rzeczy wąchałem już mnóstwo razy. I nigdy nie zapadły mi one w pamięć. Znaczącym minusem jest też wspomniany już brak naturalności. Kurz i plastik wylewają się z falkonu wprost na naszą skórę. I jeśli dodać do tego bardzo zachowawczy charakter Quatre, to w ocenie końcowej dzieło Boucheron wypada gorzej niż przeciętnie.
Quatre Pour Homme
Główna nuta: Zioła, Nuty Drzewne.
Autor: brak danych.
Rok produkcji: 2015.
Moja opinia: Nie polecam. (3/7)