Bois Impérial – mariaż przyrody i nauki
Przy okazji dzisiejszego wpisu na blogu debiutuje marka Essential Parfums. Po której zapachy wcale nie planowałem sięgać. Tak się jednak złożyło, że w moje ręce wpadła próbka Bois Impérial i zachęcony pozytywnym pierwszym wrażeniem postanowiłem trochę lepiej poznać tę kompozycję. I przygotować jej recenzję. Tym bardziej, że za pachnidłem tym stoi, bardzo ceniony w środowisku, Quentin Bisch. Natomiast prezentowane dziś perfumy przedstawiane są jako świeże i zmysłowe. Z wyraźną drzewną dominantą. Wynikającą z obecności pewnego bardzo ostatnio popularnego składnika. Po więcej szczegółów zapraszam jednak do lektury całego wpisu.
Początek Bois Impérial zwrócił moją uwagę. Jest żywy i aromatyczny. Miesza się w nim kilka wątków. Czuć na przykład kręcący w nosie przyprawowy aromat pieprzu nepalskiego (tzw. timur). Nadaje on otwarciu recenzowanych perfum wyrazistości oraz męskiego charakteru. Muszę bowiem od razu zaznaczyć, że choć oficjalnie dzieło Essential Parfums dedykowane jest obu płciom, to jego przechył w męską stronę jest dość wyraźny. Na co nie bez wpływu pozostaje również obecna w głowie zapachu bazylia tajska. Także i ona niesie ze sobą ładunek przyjemnej pikanterii. Jednocześnie, podejrzewam też, że to właśnie bazylia odpowiadać może za wyczuwane przeze mnie za tym etapie Bois Impérial subtelne cytrusowe niuanse. Oficjalnie, w perfumach tych cytrusy bowiem nie występują. Pojawia się natomiast Akigalwood®. Powszechnie uważany za aromamolekułę, składnik ten jest tak naprawdę silnie okrojonym olejkiem paczulowym. Pozbawiony większości trudnych elementów, wydziela mocno drzewny aromat, który w stworzonym przez Quentin’a Bisch’a pachnidle nasuwać może skojarzenia z cedrem. Wskazuje również kierunek, w którym na swoich dalszych etapach podążać będą opisywane perfumy.
W sercu zapachu nadal wyraźnie czuć wątek drzewny. Obok niego pojawią się jednak akord kwiatowy. Przy czym on akurat jest już efektem sięgnięcia po prawdziwą aromamolekułę. A konkretnie opatentowaną przez Givaudan Petalia®. Łączy ona w sobie aromaty piwonii i geranium. Być może także stąd pochodzą wspomniane przeze mnie cytrusowe akcenty. Jednocześnie, pozwala ona kontynuować zapoczątkowany przez bazylię wątek zielony. W który po części wpisuje się również obecna w sercu kompozycji wetyweria. Na tym etapie Bois Impérial nieco wyraźniej wyczuć można także obecność samej paczuli. Już w pełniejszej formie. Pewne piwniczne skojarzenia będą więc jak najbardziej na miejscu. Z tym, że dzieło Essential Parfums nie staje się mroczne. Pozostaje jasne i energetyzujące. Nawet w swojej bazie. Na którą składają się kolejne syntetyki. A konkretnie Ambrofix™, który - jak sama nazwa wskazuje – nadaje całości bardziej żywicznego, a zarazem ciepłego, wydźwięku. Do tego dochodzi zaś Georgywood®. Kolejna aromamolekuła z portfolio Givaudan, pełniąca rolę podobną do Iso E Super, choć z nieco bardziej cedrowym aromatem. Muszę też jednak zaznaczyć, że mimo tak dużej ilości sztucznych składników całość pachnie nad wyraz naturalnie. I to do samego końca.
Jak wynika z poprzednich akapitów, Bois Impérial stanowią zbilansowaną mieszankę składników naturalnych i syntetycznych. Jak zatem w tym wypadku prezentują się parametry użytkowe tych perfum? Gdy przyjrzymy się ich projekcji, zauważymy najprawdopodobniej, że nie jest ona specjalnie intensywna. Dopiero obfitsza aplikacja pozwala otoczyć się wyraźniejszym obłoczkiem ich aromatu. I to też tylko przez pewien czas. Stworzone przez Quentin’a Bisch’a pachnidło dość szybko sadowi się bowiem bliżej skóry. Pozostaje na niej jednak przez naprawdę długi czas. Kompozycja posiada bardzo dobrą trwałość, sięgającą 11-12 godzin. Zwracam jednak uwagę na fakt, że nasz dzisiejszy bohater występuje pod postacią wody perfumowanej.
Rzućmy też okiem na flakon prezentowanego dziś zapachu. Prostopadłościenna buteleczka wykonana jest z przeźroczystego szkła, a jej front zdobi biała etykieta. Na której wypisano nazwę kompozycji, jej markę wraz z logo oraz koncentrację. Na wzór perfum tworzonych przez Frédéric’a Malle, pojawiła się także adnotacja o autorze. Cały wzór uzupełniony zaś został o wykonaną z plastiku czarną, walcowatą zatyczkę. W efekcie flakon ten określić można jako raczej minimalistyczny. W ten klimat po części wpisuje się też zresztą bladożółta barwa zamkniętej w buteleczce cieczy.
W moim odczuciu Bois Impérial to naprawdę przyjemne perfumy drzewne. Pachną bardzo naturalnie i dają duże poczucie komfortu. Do tego zapach jest zmienny i żyje na skórze. Z drugiej jednak strony, choć dobór składników może wydawać się oryginalny (pieprz nepalski zamiast czarnego, bazylia tajska zamiast pospolitej oraz cała gama aromamolekuł o intrygujących nazwach), to całość sprawia wrażenie dość wtórnej. Mam poczucie, że wąchałem już podobne perfumy. Może w większym stopniu syntetyczne, ale o zbliżonym aromacie. Pod tym względem Bois Impérial nie wyróżniają się zatem na tle konkurencji. Nadrabiają jednak swoją ceną. Niewiele bowiem znajdziemy perfum o tak dobrym stosunku jakości do tego, ile trzeba za nie zapłacić. Zachęcam zresztą byście sami się o tym przekonali.
Bois Impérial
Główne nuty: Nuty Drzewne.
Autor: Quentin Bisch.
Rok produkcji: 2020.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)