Gucci Pour Homme II – sequel (prawie) idealny

Cztery lata po premierze Gucci Pour Homme włoska marka zdecydowała się zaprezentować światu Gucci Pour Homme II. A więc w teorii flanker, jednak o tyle nietypowy, że oznaczony nie dopiskiem extreme, intense czy noir, ale rzymską dwójką. Skomponowanie tych perfum powierzone zaś zostało Karine Dubreuil. Natomiast w porównaniu z protoplastą, nasz dzisiejszy bohater z założenia powinien być lżejszy i świeższy. Towarzyszyć mu jednak miała ta sama aura męskości i elegancji. Dodatkowo, podobnie jak dzieło Michel’a Almairac’a, także i Gucci Pour Homme II, mimo pozytywnych recenzji krytyków, stosunkowo szybko zniknął z rynku. Sprawdźmy zatem czy jest za czym tęsknić.  

     Otwarcie recenzowanych perfum jest wyraźnie świeże. Zielono-owocowe. Na co niewątpliwie wpływ ma obecny w głowie kompozycji liść fiołka. Jednocześnie, uważam, że jego aromat zawsze niesie ze sobą pewną dozę elegancji. Którą odnajduję także i w dziele Karine Dubreuil. Natomiast wspomniane owocowe, a konkretnie cytrusowe, konotacje, to z kolei zasługa bergamotki. Wspólnie, oba wymienione składniki sprawiają, że postrzegam pierwszą fazę Gucci Pour Homme II jako lekką, rześką, a przy tym dość klasyczną. Stosunkowo szybko da się jednak wyczuć, że na swoich dalszych etapach opisywany zapach podąży w innym kierunku. Zresztą, jego głowa jest stosunkowo krótkotrwała i służy głównie wzbudzeniu zainteresowania masowej klienteli. Następne fazy prezentują się bowiem zdecydowanie ciekawiej.

     Jeśli chodzi o serce stworzonych przez Karine Dubreuil perfum, to moim zdaniem kluczową rolę odgrywa w nim nuta czarnej herbaty. Ciemna i silnie gorzka. Pachnie bardzo naturalnie i naprawdę mi się podoba. Lubię aromat herbacianych liści i już dawno w żadnym pachnidle nie czułem go tak wyraźnie jak w Gucci Pour Homme II. Jednocześnie, w skutek sparowania go ze wspomnianymi już liśćmi fiołka, całość nabiera lekko skórzanego oblicza. Ten rys jest dość subtelny, wystarczy jednak by uatrakcyjnić mi odbiór dzieła Gucci. Niemniej, zapach wzbogacony został również akordem przyprawowym. Na który składają się pimento oraz mało przeze mnie lubiany cynamon. W skutek ich obecności kompozycja ociepla swój klimat. Nie staje się jednak szczególnie pikantna. Pojawia się w niej za to delikatny ładunek słodyczy. Zwiastuje on zbliżającą się bazę zapachu. W której najważniejszą rolę pełni nuta suszonych liści tytoniu. I to właśnie im, przede wszystkim,  Gucci Pour Homme II zawdzięcza swoją słodszą stronę. Z tym, że w ostatniej fazie opisywanych perfum odnajdziemy również wątek drzewny, wprowadzony za sprawą drewna oliwkowego. Stosunkowo lekki charakter kompozycji został natomiast utrzymany dzięki odrobinie jasnego piżma. Wpływa ono także na podkreślenie zmysłowej strony skomponowanego przez Dubreuil pachnidła. Do tego wszystkiego dodać zaś jeszcze należy dymno-żywiczną woń mirry. Pogłębia ona aromat Gucci Pour Homme II i nadaje mu charakteru.

     Skoro już wiemy jak pachnie recenzowana kompozycja, to teraz przekonajmy się jeszcze jak wypada pod względem parametrów użytkowych. Jeśli chodzi o ich projekcję, to zdecydowanie jest dobrze. To znaczy, co do zasady plasuje się ona w granicach normy, jednak ja testowałem Gucci Pour Homme II głównie w dość parne i gorące dni kiedy ich aromat naprawdę wyraźnie dawał o sobie znać. Co ważne, nie był jednak uciążliwy. Natomiast pod kątem trwałości dzieło Karine Dubreuil również wypada całkiem nieźle. Wynik 6-8 godzin nie powala może na kolana, wystarcza jednak by nacieszyć się jego aromatem przez sporą część dnia. Poza tym, należy pamiętać, że mamy tu do czynienia z wodą toaletową, a nie perfumowaną.

     Dzisiejsza recenzja nie byłaby pełna bez przyjrzenia się flakonowi opisywanych perfum. A ten nie zrobił na mnie dobrego pierwszego wrażenia. Głównie przez popielaty, a tym samym kojarzący się z syntetykami, kolor zamkniętej w nim cieczy. Jeśli jednak pominąć tę kwestię, to całość nie prezentuje się źle. Buteleczka wykonana jest w przeźroczystego szkła i posiada grube dno. Na jej froncie wypisano nazwę zapachu, przy czym zrobiono to w taki sposób, że słowo GUCCI jest większe od reszty tekstu. Różni się również stylem i kolorem czcionki. Tym samym szybciej zwracamy uwagę na markę zapachu. Natomiast prostopadłościenna, drewniana zatyczka uzupełnia wzór i za sprawą swojego jasnego koloru nadaje mu lekkości.   

     Wydaje mi się, że kilkudniowe testy Gucci Pour Homme II pozwoliły mi zrozumieć czemu tak wiele osób nie może pogodzić się z decyzją o zaprzestaniu produkcji tych perfum. Dzieło Karine Dubreuil łączy bowiem dwa z pozoru sprzeczne oczekiwania. Jest jednocześnie bezpieczne, ale i oryginalne. Daje duże poczucie komfortu i nie wzbudza kontrowersji, a mimo to obecnie na sklepowych półkach nie znajdziemy podobnego zapachu. Pod tym względem autorce należą się więc wyrazy uznania. Mnie jednak najbardziej spodobał się sposób w jaki przedstawiła ona aromat czarnej herbaty. Niemal czuję przed sobą woń bijącą od parującego jeszcze kubka z tym naparem. Jeśli zaś jeszcze dołożymy do tego ciekawą ewolucję oraz zróżnicowaną bazę, to dostaniemy naprawdę udane męskie pachnidło. Z początku rześkie i eleganckie, z czasem słodsze i bardziej zmysłowe. Każde z tych wrażeń utrzymane jednak w graniach dobrego smaku. Naprawdę szkoda, że Gucci Pour Homme II zostały wycofane z produkcji.          

Gucci Pour Homme II
Główne nuty: Przyprawy, Czarna Herbata, Tytoń.
Autor: Karine Dubreuil.
Rok produkcji: 2007.
Moja opinia:  Polecam. (6/7)