Héritage – pomost do przeszłości
Bohater dzisiejszego wpisu – Héritage (fr. dziedzictwo) – powstał w 1992 roku. A mimo tego były to dopiero trzecie chronologicznie męskie perfumy w ponad stuletniej historii Guerlain. Za ich skomponowanie odpowiedzialny był jednak sam Jean-Paul Guerlain. Premierze towarzyszyła zaś całkiem spora jak na tamte czasy kampania promocyjna. To również przy okazji debiutu Héritage w świecie perfum rozpowszechniło się wyrażenie Guerlinade. Służy ono do określenia sygnaturowego dla francuskiej marki akordu, w skład którego wchodzą między innymi bergamotka, kwiat pomarańczy, jaśmin, róża, irys, bób tonka i wanilia. Większość tych elementów odnajdziemy także i w recenzowanej dziś kompozycji. A choć Héritage niewątpliwie nawiązuje do olfaktorycznej tradycji Guerlain, to w dacie swojej premiery zapach ten uchodził za bardzo nowoczesny. Przekonajmy się zatem czy i dziś można określić go tym mianem.
Zapach otwiera się wyrazistym zielono-cytrusowym uderzeniem. Jest co prawda trochę w starym stylu, ale może się podobać. Czuć, że kompozycja powstała w pierwszej połowie lat 90’ XX wieku. Wyczuwam tu tę samą sygnaturę co choćby w Aramis – Havana. Héritage od początku pachnie bardzo męsko, czuć też kompleksowość tych perfum. Na tym etapie ciężko mi jednak wyróżnić jakaś jedną lub dwie dominujące nuty. Dzieło Jean-Paule’a Guelrain’a jest dobrze zbalansowane i raczej monolityczne. Już na wstępie nie można jednak mieć wątpliwości, że w zapachu dużą rolę odgrywać będzie paczula. Natomiast w sekcji cytrusów doszukać się można bergamotki i cytryny. Wspomina o nich zresztą również oficjalna strona francuskiej marki. Raczej bez większych problemów odnajdziemy tu także lawendę. To jej sucha ostrość nadaje ton pierwszej fazie kompozycji. Jednocześnie wspólnie z szałwią odpowiada ona za chłodzące właściwości recenzowanych dziś perfum. Zielonego kolorytu nadaje natomiast liść fiołka.
Z czasem ziołowy charakter ujawnia się coraz bardziej, jednak dopiero w sercu Héritage naprawdę rozkwita. Środkowa faza zbudowana została wokół kwiatów i przypraw i jest zauważalnie słodsza niż początek kompozycji. Odnajdziemy tu więc dorodną różę, chłodnego irysa i ognisty jaśmin. Męskiego tonu nadaje natomiast lekko przykurzone geranium. Pojawiają się także śladowe ilości petitgrain. Wszystkie ostrości, jakie moglibyśmy znaleźć na tym etapie zapachu zostały jednak zgrabnie wygładzone. Gdy myślę o tej części Héritage podświadomie w głowie pojawia mi się określenie okrągła. Perfumy zostały starannie wypolerowane a dodatkowego blasku nadają im kwaskowa kolendra oraz słodki różowy pieprz. Natomiast baza kompozycji jest już wyraźnie ambrowa. Z dodatkiem silniej tu zaakcentowanej paczuli. Jest zmysłowo i orientalnie. Szczególnie, że w końcowej fazie tych perfum pojawia się również niezawodny duet wanilia – bób tonka. Nie mogło też zabraknąć drzewnego aromatu cedru oraz klasycznego składnika wielu męskich pachnideł, jakim jest mech dębowy. W efekcie zapach bardzo przyjemnie układa się na skórze.
A jak dzieło Jean-Paul’a Guelrain’a wypada pod kątem walorów użytkowych? Muszę przyznać, że całkiem nieźle. W odróżnieniu od wielu powstałych w latach 90’ perfum, Héritage nie jest tytanem projekcji, do słabeuszy też jednak nie należy. Powiedziałbym, że jego moc ustalona została na odpowiednim poziomie. Nie atakuje otoczenia, ale też nie chowa się tuż przy skórze. Do tego dodać zaś należy naprawdę dobrą trwałość. Testowałem wodę toaletową, a mimo to utrzymywał się ona na moim ciele przez 9 do 11 godzin. Taki wynik niewątpliwie robi wrażenie.
Muszę przyznać, że kiedy pierwszy raz usłyszałem o ujednoliceniu wzoru flakonów Guerlain nie byłem zachwycony tym pomysłem. Teraz jednak rozumiem, że w ten sposób każdy zapach francuskiej marki otrzymał niejako równe szanse by się wybić. Prosta i raczej minimalistyczna prostokątna buteleczka z wybrzuszeniem wokół etykiety i ciemną drewnianą zatyczką nie wyróżnia się jednak na tle konkurencji. W przypadku Héritage uwagę zwraca za to pomarańczowa barwa naklejki. Pasuje ona do ambrowego charakteru bazy tych perfum. Także i kolor znajdującej się we flakonie cieczy wydaje się wkomponowywać w ten schemat. Co do zasady określiłbym jednak design butelki jako nudny.
Choć Héritage to perfumy złożone i dopracowane, to wydaje mi się, że słabo przystają do wymogów dzisiejszej klienteli. Są raczej reminiscencją przeszłości. Dobrze ukazują jaka kiedyś była sztuka perfumeryjna. Z drugiej jednak strony, w czasach, gdy w perfumerii widzieliśmy już niemal wszystko, czasem właśnie to co stare i nieco już zapomniane, może wydać się nowe i fascynujące. Czy tak będzie z Héritage i kompozycja ta doczeka się ponownych dni chwały? Czas pokaże. Jednak nawet jeśli najlepszy okres ma ona już za sobą, to i tak uważam, że warto się z nią zaznajomić. Jej męski i wyrafinowany charakter wciąż wzbudzać może uznanie. I mam nadzieję, że dzisiejszym wpisem choć trochę zachęciłem Was byście sami się o tym przekonali.
Héritage
Główne nuty: Zioła, Przyprawy, Nuty Drzewne.
Autor: Jean-Paul Guerlain.
Rok produkcji: 1992.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)