Lalique pour Homme– ziołowa elegancja
Dawno już nie recenzowałem żadnych perfum Lalique. Dawno już nie recenzowałem żadnych perfum autorstwa Maurice’a Roucel’a. Dziś oba te stwierdzenia odchodzą jednak do historii. Na Agar i Piżmo trafia bowiem Lalique pour Homme – flagowy męski zapach francuskiej marki. A jego twórcą jest właśnie wyżej wymieniony Roucel. Kompozycja ta powstała w 1997 roku i przedstawiana jest jako elegancka i wyrafinowana. Jako że taki opis wyjątkowo do mnie przemawia, postanowiłem zaopatrzyć się w próbkę i przeprowadzić testy. A dziś wreszcie dzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami dotyczącymi Lalique pour Homme. Zapraszam więc do lektury!
Początkowo recenzowane perfumy posiadają cierpki i lekko zielony aromat. Łatwo zorientować się, że odnajdziemy w nich naprawdę sporą ilość ziół. W głowie zapachu więcej jest jednak cytrusów. Lalique pour Homme otwiera się dość klasycznie. Na wstępie odnajdziemy więc woń mandarynki i grejpfruta, którym towarzyszy bergamotka. Tuż po nich pojawiają się zaś lawenda i rozmaryn. Ta część kompozycji nie grzeszy może oryginalnością, jest jednak całkiem udanie złożona. Pachnie przyzwoicie i bezpiecznie. Jednocześnie jest też naprawdę świeża. A także lekka i czysta. Momentami sprawie wręcz wrażenie ulotnej. Natomiast jej świeżość to w dużej mierze zasługa wspomnianej już lawendy. W moim odczuciu nieco zbyt mocno dominuje ona jednak pierwszą fazę tych perfum. Nie można natomiast mieć wątpliwości co do tego, komu dedykowany jest zapach. Od samego początku Lalique pour Homme nawiązuje bowiem do męskich klasyków.
Wraz z upływem czasu kompozycja zaczyna powoli, acz wyraźnie, zmieniać swój charakter. Przede wszystkim staje się słodsza. I nieco cieplejsza. W sercu nie jest to jednak jeszcze aż tak bardzo widoczne. Pojawiają się za to elementy kwiatowe. Obecność jaśminu i irysa w składzie Lalique pour Homme nie jest dla mnie zaskoczeniem. Obie ingrediencje bardzo dobrze wpisują się w klimat tych perfum. Tak naprawdę stanowią jednak tylko otoczkę dla jednego z najważniejszych bohaterów zapachu. A tym jest drewno cedrowe. W miarę rozwoju na skórze, opisywane dziś perfumy stają się bowiem coraz bardziej drzewne. W późnym sercu akord ten jest już naprawdę bardzo wyraźny. Dzieło Roucel’a pozostaje przy tym raczej lekkie. Cedr jest tu lekko słodki, wyczuć też można jego charakterystyczne ołówkowe akcenty. Zgrabnie przeprowadza on Lalique pour Homme w jego ostatnią fazę. A ta jest już zdecydowanie bardziej ciepła i żywiczna. Wrażenie to jest natomiast efektem obecności ambry w bazie tych perfum. Oraz sparowanych z nią tonki i wanilii. Do tego dochodzi zaś jeszcze kremowy sandałowiec. W spisie nut dodatkowo figurują także paczula i mech dębowy, ich obecność jest dla mnie jednak trudna do uchwycenia. Nie odgrywają one zbyt istotnej roli w końcówce zapachu.
A teraz parę słów o parametrach użytkowych Lalique pour Homme. Zacznę od mocy. Dość zaskakująco, stworzone przez Maurice’a Roucel’a perfumy okazały się raczej słabowite. Ich projekcja jest zauważalnie poniżej średniej. Jedynie w początkowej fazie kompozycja posiada nieco silniejszy aromat. Potem jednak zdecydowanie słabnie. Jej trwałość określiłbym za to jako średnią. Zapach utrzymuje się na ciele przez 6-7 godzin od aplikacji. Moim zdaniem to całkiem przyzwoity wynik jak na wodę toaletową.
Prezentowane dziś na blogu perfumy często określane są jako Lalique pour Homme Lion. Dlaczego? Jeśli spojrzymy na ich flakon odpowiedź stanie się oczywista. Jego frontową ściankę zdobi bowiem podobizna lwiej głowy. Ma ona symbolizować odwagę i szlachetny charakter. Autorem tego projektu jest zaś sama Marie-Claude Lalique. Dodatkowo na uwagę zasługuje także masywna, pozłacana zatyczka. Nadaje całości ekskluzywnego wyglądu. Sama buteleczka jest zaś przeźroczysta, podobnie jak i wypełniająca jej wnętrze ciecz. Taki design może się podobać.
Na zakończenie, chciałbym krótko podsumować dzisiejszą recenzję. I muszę przyznać, że mam problem. Pomimo wielu pozytywnych opinii, ja nie odnajduję bowiem w Lalique pour Homme nic wyjątkowego. Fenomen tych perfum pozostaje dla mnie zagadką. Zapach posiada przyzwoity, ale dość banalny początek. Dopiero z czasem staje się ciekawszy. Najbardziej podoba mi się zaś jego baza. Mimo kumulacji nut drzewnych nie jest ciężka. Ani nad wyraz słodka. Do tego faktycznie postrzegam ją jako elegancką. Jej przyjemnie drzewny aromat udanie wieńczy kompozycję Lalique. A jednak czegoś mi tu brakuje. Jakiegoś elementu, który pozwoliłby tym perfumom na dłużej utkwić w mojej pamięci. A choć nie są one złe to na więcej niż Warto poznać według mnie nie zasłużyły.
Lalique pour Homme
Główne nuty: Zioła, Nuty Drzewne.
Autor: Maurice Roucel.
Rok produkcji: 1997.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)