Olfaktoryczna anatomia – łzy Chios, czyli o niezwykłych właściwościach mastyksu

Nuty żywiczne stanowią jedną z najpopularniejszych grup w palecie większości perfumiarzy. Nie może zatem dziwić, że poszczególne z nich często pojawiają się w na blogu w ramach cyklu Olfaktoryczna anatomia. Szczególnie, że jest to zbiór naprawdę silnie zróżnicowany. W związku z czym dzisiejszy wpis postanowiłem dedykować mastyksowi. Składnikowi, którego historia sięga czasów Starożytnej Grecji. I którego niezwykły aromat oczarował niejednego z dawnych władców. W czym jednak tkwi sekret tej żywicy? Tego dowiecie się z dalszej części niniejszego tekstu.

     Jako, że mastyks, zwany również lentyszkiem lub mastiką, to składnik pochodzenia drzewnego, to zacząć wypadałoby od odrobiny botaniki. Substancję tę pozyskuje się bowiem z, należącej do rodziny nanerczowatych, pistacji kleistej (łac. Pistacia lentiscus). Występuje ona przede wszystkim w basenie Morza Śródziemnego. Między innymi w Afryce Północnej (Wyspy Kanaryjskie, Maroko, Algieria, Libia, Tunezja) i na południu Europy (Hiszpania, Portugalia, Francja, Chorwacja, Grecja, Włochy). Niemniej, odnaleźć ją można również w zachodniej części Azji (Cypr, Izrael, Jordania, Liban, Syria, Turcja). Najsłynniejszy mastyks pochodzi zaś z greckiej wyspy Chios. Sama pistacja kleista to natomiast krzew lub niewielkie drzewo o gęstych i rozłożystych gałęziach pokrytych parzysto-pierzastymi listkami. Wytwarza drobne kwiaty oraz osłonięte łupiną owoce, będące przysmakiem w wielu krajach świata. W tym miejscu przyznam, że i ja sam zaliczam się do olbrzymich miłośników pistacji. Prawdziwy skarb kryje się jednak pod brunatną korą tego drzewa.

     A w jaki sposób pozyskuje się mastyks? Zazwyczaj, przy pomocy specjalnie w tym celu stworzonych narzędzi, dokonuje się niewielkich nacięć w pniu oraz masywniejszych gałęziach pistacji kleistej. Po pewnym czasie w tych ranach zaczyna zbierać się wonna żywica. Ponieważ wygląda to trochę tak, jakby drzewo płakało, jedna z alternatywnych nazw lentyszka jest określenia łzy Chios. Po około 15-20 dniach wydzielina zastyga w postaci nieregularnych kryształków. Które zbiera się i poddaje się destylacji. Co ciekawe, opisywana żywica nie jest jednak stuprocentowo rozpuszczalna w alkoholu, stąd pozyskanie ekstraktu nastręcza pewnych trudności. I dlatego popularną metodą jest tak  zwana ekstrakcja dwutlenkiem węgla w stanie nadkrytycznym. Nie będę tu jednak wchodził w szczegóły tego procesu.  Można też natomiast pozyskiwać olejek z liści i młodych łodyg pistacji, jednak jego aromat nie posiada tej samej głębi co prawdziwy mastyks.

     Jak już wspomniałem we wstępie, historia lentyszka sięga czasów starożytnych. I wcale nie wiąże się z perfumerią. Początkowo, ze względu na swój niezwykły smak, żywica ta używana była bowiem jako… guma do żucia! Sama nazwa mastyks pochodzi zresztą od starogreckiego słowa oznaczającego żucie. Biorąc pod uwagę unikalny, drzewno-owocowy smak, jego zastosowanie w gastronomii (w tym do aromatyzowania napojów) jest więc zrozumiałe. Podobno substancję tę bardzo wysoko cenili sobie zarówno Hipokrates, jak i król Salomon. A także tureccy sułtani.  Lentyszek jest też jednak wykorzystywany w medycynie oraz do produkcji kosmetyków. Posiada właściwości przeciwzapalne i przeciwmiażdżycowe. Pomaga również chronić wątrobę oraz wspiera przywracanie równowagi mikrobioty jelitowej. Do tego, mastyks był również używane w obrzędach religijnych. Zaciekawiła mnie także informacja, że jest on składnikiem werniksu, który służy do utrwalania malowideł. W tym miejscu wypadałoby więc dodać, że ze względu na swoją bogatą historię mastika  wpisana jest na listę UNSECO jako niematerialne dziedzictwo kulturowe ludzkości. Jej pozyskiwanie na Chios kontrolowane jest zaś przez lokalną organizację - Chios Gum Mastic Growers Association.

     Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe informacje, nie można być zaskoczonym, że mastyks odnalazł zastosowanie również w perfumerii. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jego złożony aromat w którym wątki drzewne (terpentynowe) łączą się z tymi bardziej zielonymi i ziołowymi, wzbogaconymi jednak o słodkawą aurę balsamicznego ciepła. Można też odnaleźć w nim coś kamforowego. Najczęściej stosowany jest więc w zapachach zielono-kwiatowych, szyprach i kompozycjach z rodziny fougère. Dobrze łączy się także z cytrusami, drewnem cedrowym, sosnowym oraz z cynamonem. Jednymi z najpopularniejszych ostatnio perfum z tą nutą w składzie są zaś, wypuszczone na rynek w zeszłym roku, Un Jardin à Cythère marki Hermès. Zapach z wyczuwalnym aromatem lentyszka mają też jednak w swojej ofercie takie marki jak Phaedon (Lentisque),  Miller et Bertaux (#3 Green, Green, Green and... Green) czy Tom Ford (Vert des Bois). Wśród godnych polecenia kompozycji powinny znaleźć się również Eau d’Ikar od Sisley oraz Baruti – Winter in Berlin. Do tego dodałbym jeszcze może Caligna z oferty L’Artisan Parfumeur. Jak zatem widać, wybór nie jest mały, zachęcam Was jednak do podzielenia się swoimi propozycjami.