Notturno – tylko nocą
Noc to czas poezji. Oraz wędrówki w głąb siebie. Tak przynajmniej twierdzi Meo Fusciuni. A oba te motywy eksploruje w Notturno. Perfumach powstałych w 2012 roku i wspólnie z Luce wchodzących w skład dyptyku Cycle of Poetry. A w mojej opinii będących jednymi z bardziej zagadkowych w ofercie włoskiej marki. Inspirowane są bowiem czernią nocy oraz personalnymi przeżyciami Meo. A w zasadzie Giuseppe Imprezzabile, bo tak w rzeczywistości nazywa się ich autor. Przystępując do testów Notturno liczyłem natomiast, że zapach ten zrekompensuje mi niedawną, nieco rozczarowującą, przygodę z Polo Black. I że może choć tu odnajdę naprawdę mroczne aromaty, w pełni zasługujące na swoją nazwę. Ale czy faktycznie tak się stało?
Początek zapachu nie należy do przyjaznych. A mimo to, gdy pierwszy raz zaaplikowałem Notturno na skórę przeszedł mnie dreszcz ekscytacji. Co tu zatem czujemy? Głowę kompozycji dominuje bardzo wyraźna nuta rumu. Natychmiastowo rozpoznawalna. I trochę słodka. Sprawia, że otwarcie wydaje się dość mocno spirytusowe, co akurat pozytywem nie jest. Szczególnie, że rumowi towarzyszy jeszcze jeden bardzo specyficzny akord. Owocowy. I zgodnie z informacjami przesłanymi mi przez Meo Fusciuni zbudowany w oparciu o nuty ananasa i gruszki. Tyle, że to, co czuję wąchając Notturno bardziej przypomina aromat sfermentowanych owoców. Trochę kojarzy się nawet z wonią wydobywająca się ze świeżo odkorkowanej butelki wina. Nie wiem, czy mi się to podoba, ale na pewno sprawia, że recenzowane perfumy przykuwają moją uwagę. I ciekaw jestem ich dalszego rozwoju.
Głowa prezentowanej kompozycji jest dość krótkotrwała i szybko ustępuje miejsca sercu. A w nim czeka na nas kolejna niespodzianka. Oto bowiem Giuseppe Imprezzabile przedstawia nam swoją interpretację nuty atramentu. I jeśli ktoś z Was pomyślał teraz o Encre Noir od Lalique, to przyznaję, że pewne podobieństwa są, nie nazwałbym jednak tych perfum pokrewnymi. W dziele Meo Fusciuni dość istotną rolę odgrywa też bowiem skóra. Za jej sprawą całość staje się bardziej wytrawna. Ale i jakby cielesna. Przyprawiona kwiatowym, ale i nieco ostrym aromatem goździka. W efekcie w mojej głowie pojawia się obraz zapisanych czarnym atramentem starych pergaminów. I kiedy już zaczynam myśleć, że gęsty i ciemny aromat Notturno zaczyna się rozjaśniać, spotyka mnie kolejne zaskoczenia. Na pierwszy plan wysuwa się bowiem smołowata nuta brzozy. A zapach zaczyna nabierać bardziej drzewnego charakteru. Podbudowanego jeszcze przy pomocy odrobinę słodszego cedru. Nie mogło też zabraknąć balsamicznej woni ambry. Jej znajomy aromat sprawia, że w swojej końcówce recenzowane dziś perfumy wydają mi się bardziej przystępne. Oraz ponownie nieco jaśniejsze, co może być zasługą zarówno piżma jak i obecnego tu Iso E Super. Nieszczególnie wyczuwam za to deklarowane w bazie kadzidło.
Sprawdźmy teraz jak Notturno prezentuje się pod kątem walorów użytkowych. A z tymi nie jest według mnie najlepiej. Kompozycja Meo Fusciuni posiada słabowitą projekcję. O ile otwarcie jest jeszcze dość głośne, to już serce i baza mają zdecydowanie bliskoskórny charakter. Trzeba się naprawdę skupić by dobrze poczuć je na sobie. To dla mnie spory minus. Szczególnie, że i trwałość nie jest najlepsza. Recenzowane perfum znikały z mojej skóry już po około 5-6 godzinach. Co, w połączeniu z ich mizerną mocą, stanowi dla mnie spory mankament.
To jeszcze krótko o flakonie opisywanego dziś zapachu. Według mnie zdecydowanie pasuje on do nazwy, jaką noszą te perfumy. Wykonany jest z ciemnego szkła, przez które ledwie dostrzec można znajdującą się w jego wnętrzu ciecz. A drewniana zatyczka jest niemal czarna. Tej samej barwy jest też etykieta zdobiąca front buteleczki. Kontrastowo białą czcionką wypisano na niej nazwę kompozycji, jej producenta oraz koncentrację. W efekcie całość prezentuje się mrocznie i męsko zarazem. Pasuje do charakteru dzieła Meo Fusciuni.
Być może Notturno zasługują na niższą ocenę niż im ostatecznie przyznałem, jednak te perfumy niezaprzeczalnie mi się podobają. Zapach jest zmienny i zaskakujący. Finalnie nie okazał się też aż tak mroczny jak początkowo mi się wydawało. Choć coś wagnerowskiego jednak w sobie ma. Jest ciemny i raczej nieprzyjazny, a mimo to pociągający. Fascynuje mnie jego dziwna, a zarazem intrygująca atramentowa woń. W podsumowaniu nie mogę też jednak pominąć rozczarowujących parametrów użytkowych. Dziwię się, że lepiej nie zadbano o ten aspekt. Ciekaw też jestem jakie są Wasze odczucia na temat Notturno.
Notturno
Główne nuty: Atrament, Nuty Drzewne.
Autor: Giuseppe Imprezzabile.
Rok produkcji: 2012.
Moja opinia: Polecam. (6/7)