For Him Vetiver Musc – morze dla niemrawych
Narciso Rodriguez to marka, która rzadko oferuje swoim klientom perfumowe nowości. A zwłaszcza, jeśli chodzi o mężczyzn. A jednak rok 2024 przyniósł nam premierę nowego pachnidła z oferty amerykańskiego domu mody. Okazało się nim Narciso Rodriguez For Him Vetiver Musc autorstwa Mathilde Bijaoui (znanej między innymi z Jo Malone – Myrrh & Tonka oraz Eau de Cèdre od Giorgio Armani’ego). Natomiast tym, co wyróżniać ma prezentowany dziś zapach na tle konkurencji jest jego mineralny charakter. Zaś w przeciwieństwie do pozostałych kompozycji w kolekcji For Him, nasz bohater charakteryzować się ma zdecydowanie większą świeżością. Przekonajmy się zatem jak wypada w testach.
Recenzowane dziś perfumy zaskoczyły mnie swoim sportowo-morskim klimatem. Pod tym względem naprawdę znacząco różnią się od pozostałych zapachów w linii For Him. Czuć to od samego początku. W którym dość istotną rolę odgrywa kardamon. To między innymi za jego sprawą pierwsza faza dzieła Mathilde Bijaoui wydaje mi się zarazem chłodna i zielona. Nie określiłbym jej natomiast jako przyprawowej. I to mimo, iż na tym etapie kompozycji deklarowana jest również obecność gałki muszkatołowej. Jest to jedna z moich ulubionych nut, nie mogę jednak powiedzieć, żebym w Narciso Rodriguez For Him Vetiver Musc czuł ją jakoś specjalnie wyraźnie. Pojawia się natomiast wątek drzewny, zbudowany w oparciu o cyprysa. Z tym, że sam chyba bym się nie domyślił, że Bijaoui sięgnęła akurat po ten składnik. W stworzonych przez nią perfumach jego aromat jest jakby rozwodniony. Rozpływa się w ich ogólnej świeżości, nie zaznaczając jakoś specjalnie swojej obecności. Wydaje mi się natomiast, że czuję jakieś cytrusy, oficjalny spis nut milczy jednak na ich temat.
Jeśli chodzi o serce opisywanej kompozycji, to daje ono odpowiedź na kilka zagwozdek, które do tej pory miałem. Z oficjalnej strony amerykańskiej marki dowiadujemy się na przykład, że występuje w nim aromat czerwonych alg. Co (przynajmniej częściowo) tłumaczy oceaniczny klimat dzieła Narciso Rodriguez’a. Do tego na liście składników odnajdziemy również geranium Bourbon. Którego obecność pozwala z kolei wytłumaczyć wspomniane już przeze mnie cytrusowe niuanse. Najważniejszą rolę w środkowej fazie Vetiver Musc odgrywa jednak piżmo. Syntetyczne. Dość szybko zdajemy sobie bowiem sprawę z chemicznego i niezbyt przyjemnego charakteru recenzowanych perfum. W odróżnieniu od swoich braci, zapach ten raczej nie należy do ambitnych. Choć parę ciekawych akcentów można w nim znaleźć. Tania świeżość piżma i lawendy zderzona została bowiem z zapowiedzianym już na wstępie akordem mineralnym. A choć daleko mu do tego co czujemy choćby w Terre d’Hermès czy Red Vetiver, to jednak nieco uatrakcyjnia on monotonny krajobraz Narciso Rodriguez For Him Vetiver Musc. Nieco więcej życia do zapachu wnieść mogłoby również deklarowane w jego sercu kadzidło frankońskie, dla mnie pozostaje ono jednak niezauważalne. Z czasem coraz łatwiej wyczuć natomiast, stanowiącą nutę bazy, wetywerię. Podtrzymuje ona świeży i zielony klimat kompozycji. Z tym, że i jej brak naturalności. Z kolei o męskim charakterze Vetiver Musc przypominać nam mają wieńczące kompozycję aromaty cedru i paczuli. Jednak także i one prezentują się tutaj dość niemrawo.
Skoro wiemy już jak pachną recenzowane dziś perfumy, to teraz przyjrzyjmy się ich parametrom użytkowym. Na początek projekcja. A ta akurat jest dość dobra. Zapach jest łatwo wyczuwalny na skórze i to już przy niezbyt obfitej aplikacji (na przykład dwa psiki). Także i osoby w naszym najbliższym otoczeniu nie powinny mieć problemu z uświadomieniem sobie jego obecności na naszym ciele. Nie można też mieć zastrzeżeń co do trwałości tej kompozycji. Mimo, iż Narciso Rodriguez For Him Vetiver Musc występuje pod postacią wody toaletowej, to ze skóry odparowuje dopiero po około 7-8 godzinach od aplikacji. A to już całkiem dobry wynik.
Według mnie flakony, w których dystrybuowane są perfumy marki Narciso Rodriguez mają w sobie to coś. I ten należący do Vetiver Musc nie jest tu wyjątkiem. Buteleczka wykonana jest z transparentnego turkusowego szkła, które pozwala jej natychmiastowo wyróżnić się na tle konkurencji. Natomiast minimalistyczny design, wyrażający się choćby w braku etykiety, stanowi dodatkową zachętę do sięgnięcia po tę dzieło Mathilde Bijaoui. Całość emanuje prostotą, a na frontowej ściance wypisano jedynie pełną nazwę zapachu oraz jego koncentrację. Przy czym inna, pogrubiona czcionka, której użyto w zwrocie narciso rodriguez jednocześnie wskazuje na markę zapachu. Całość uzupełniono zaś o dopasowaną kolorystycznie plastikową zatyczkę.
Przystępując do testów Narciso Rodriguez For Him Vetiver Musc sporo sobie obiecywałem po tych perfumach. Tymczasem zapach ten mocno mnie rozczarował. Mamy tu do czynienia z typowym morskim świeżakiem z półki z napisem sport. Kompozycja nawet nie sili się na ambicję. No, może z wyjątkiem wspomnianego już nieco ciekawszego akordu mineralnego. W porównaniu z konkurencją także i on wypada jednak naprawdę blado. Poza tym dziełu Mathilde Bijaoui brak naturalności. Syntetyczne nuty drzewne mieszają się w nim z tanim piżmem podlanym nigdy nie drogim cytrusowym aromatem geranium. W efekcie całość jest płaska i nudna. I choć w ofercie topowych marek znajdziemy sporo jeszcze gorszej jakości perfum, to i Vetiver Musc raczej nie zagoszczą w masowej świadomości na dłużej.
Narciso Rodriguez For Him Vetiver Musc
Główne nuty: Piżmo. Wetyweria.
Autor: Mathilde Bijaoui.
Rok produkcji: 2024.
Moja opinia: Nie polecam. (3/7)