Agar i Piżmo

View Original

Ébène Fumé – dym z serca Afryki

Jeśli chodzi o współpracę pomiędzy Rodrigo Flores-Roux’em a marką Tom Ford, to jej najsłynniejszym efektem są niewątpliwie Neroli Portifino. Nie są to jednak jedyne perfumy, które Meksykanin skomponował dla amerykańskiego domu mody. Innym przykładem wspomnianej kolaboracji jest bowiem Ébène Fumé (fr. wędzony heban). Zapach z 2021 roku będący częścią kolekcji Private Blend. I poświęcony nutom drzewnym. Którym konkretnie? O tym w dalszej części wpisu. Teraz natomiast chciałbym wspomnieć, że prezentowana dziś kompozycja opisywana jest jako spokojna i duchowa. Na Fragrantica znaleźć można nawet wzmiankę o oświeconym luksusie. Czymkolwiek by on nie był. Ale jak Ébène Fumé pachną w rzeczywistości? Przekonajcie się sami!  

     Otwarcie recenzowanje kompozycji jest dość aromatyczne. A pierwszoplanowe role odgrywają w nim dwie nuty. Olibanum i czarny pieprz. Za sprawą pierwszej z nich zapach jest wyraźnie dymny. Choć nawiązuje do kilku klasycznych perfum kadzidlanych, to co do zasady kroczy własną ścieżką. Wspomniany pieprz nadaje mu pikanterii oraz przyprawowego sznytu. Przyjemnie drażni nozdrza. Jednocześnie, już w głowie Ébène Fumé da się wyczuć wiele innych, pojawiających się na dalszych etapach tej kompozycji nut. Natomiast w pierwszej fazie odnajdziemy jeszcze stanowiące forpocztę wątku drzewnego drewno palo salto. O którym wspominałem przy okazji wpisu poświęconego gwajakowcowi. Do tego na tym etapie zapachu Rodrigo Flores-Roux sięgnął również po liść fiołka, który przydaje całości bardziej męskiego i eleganckiego charakteru. Początek jest więc wyrazisty i zdecydowanie wytrawny.

     W miarę jak mijają kolejne minuty od aplikacji Ébène Fumé na skórę, aromat tych perfum zaczyna się ocieplać. A jednocześnie całość staje się subtelniejsza. I to mimo tego, że kluczową rolę w sercu kompozycji odgrywają skóra i labdanum. Ta pierwsza przedstawiona jest jednak w taki sposób, że sprawia wrażenie lekkiej. Daleko jej do aromatu Aramisa czy innych skórzaków z dawnych lat. Z kolei labdanum wprowadza do dzieła Tom’a Ford’a element żywicznego ciepła. A jego kauczukowo-skórzany aromat dobrze komponuje się z innymi elementami recenzowanego pachnidła. Wśród których znajdziemy również bardziej drzewne nuty jałowca i papirusu. W tle majaczy natomiast, zbudowany w oparciu o różę, akord kwiatowy. Przydaje on całości więcej słodyczy a jednocześnie wygładza jej ostrzejsze krawędzie. Sam w sobie nie stanowi jednak istotnego elementu tych perfum. W odróżnieniu od coraz silniej zaznaczającego swoją obecność wątku drzewnego. W bazie Ébène Fumé to właśnie on przejmuje władzę. Złożony został natomiast z tytułowego drewna hebanowego oraz towarzyszącego mu gwajakowca. Ponownie, nieco silniej uwidacznia się więc dymna tych perfum. Z tym, że teraz dym skapany jest nie w przyprawach, a w wonnych żywicach.

     Sprawdźmy też jak prezentują się parametry użytkowe recenzowanych dziś perfum. Zacznę od projekcji. A ta jest moim zdaniem w normie. Zapach wyczuwalny jest na naszej skórze oraz w najbliższej przestrzeni wokół nas. I już. Jest to jednak o tyle dobre, że nie ma przeciwwskazań, by używać tego pachnidła choćby idąc do biura. Szczególnie, że jego trwałość zgrywa się mniej więcej z przeciętnym dniem pracy. Wynosi bowiem około 8-9 godzin. Moim zdaniem to dobry wynik, należy jednak pamiętać, że mamy tu do czynienia z wodą perfumowaną, a nie toaletową.            

     A jak wygląda flakon, w którym dystrybuowane jest stworzone przez Rodrigo Flores-Roux’a dzieło? Swoim kształtem nawiązuje on niewątpliwie do klasycznych buteleczek z kolekcji Private Blend. Wyróżnia się jednak kilkoma detalami. Przede wszystkim wykonany jest z przeźroczystego szkła. Przez które dostrzec możemy zamkniętą w jego wnętrzu bursztynową ciecz. Do tego zarówno etykieta jak i zatyczka mają brązową barwę. Na tej pierwszej złotą czcionką wypisano zaś nazwę zapachu, jego markę i koncentrację oraz pojemność flakonu. Całość wygląda bardzo elegancko i pasuje do charakteru znajdujących się w tym flakonie perfum.

     Choć zestaw tworzących Ébène Fumé nut nie jest zbyt oryginalny, to sam zapach jest moim zdaniem całkiem niezły. Wyraźnie dymny, co dla miłośników kadzidła stanowić może nie lada gratkę. Szczególnie, że forma, którą przybiera ono w dziele Tom’a Ford’a jest bardzo przystępna. Mamy tu do czynienia z perfumami o wiele łatwiejszymi niż większość niszowych kadzidlaków. Kompozycja jest subtelniejsza, a do tego nie brak jej też elegancji. Zaś przewodni wątek drzewny nadaje jej jednocześnie uniwersalności jak i męskiego charakteru. Ponadto, Ébène Fumé naprawdę jest pachnidłem spokojnym. Może nie odnajduję w nim zbyt wiele duchowych odniesień, od tych perfum bije jednak pewna kontemplacyjna aura. Zachęcam Was jednak byście sami wyrobili sobie na ten temat zdanie.  

Ébène Fumé
Główne nuty: Nuty Drzewne, Kadzidło.
Autor: Rodrigo Flores-Roux.
Rok produkcji: 2021.
Moja opinia:  Warto poznać. (5/7)