Neroli Portofino – letnie orzeźwienie cz. III
Portofino to niewielki kurort położony we Włoszech, na południe od Genui. I to właśnie tym miasteczkiem inspirowany jest bohater ostatniej części trylogii Letnie orzeźwienie. Neroli Portofino to zapach stworzony w 2001 roku przez Rodrigo Flores-Roux w ramach linii Tom Ford Private Blend. Co ciekawe, Meksykanin nie stworzył go od zera a jedynie udoskonalił kompozycję, którą wcześniej opracował dla własnych potrzeb. We Freshie, bo tak nazywa się pierwowzór prezentowanych dziś na blogu perfum, starał się on zamknąć aromaty swojego dzieciństwa – przede wszystkim zaś woń kwiatu pomarańczy. W Neroli Portofino dopracował on jeszcze tę koncepcję, wzbogacając ją o wyraźne kolońskie akcenty. Sprawdźmy zatem jak pachną te perfumy i czy słusznie uchodzą za ikonę nowoczesnej świeżości.
Już na wstępie chciałbym zaznaczyć, że Neroli Portofino to kompozycja o minimalnym i niemal liniowym rozwoju. To, co czujemy na początku w prawie niezmienionej postaci towarzyszy nam więc aż do ostatnich chwil trwania zapachu na skórze. Rozpoczyna się akordem kolońskim stanowiącym mieszankę ziół i cytrusów. Przede wszystkim mamy tu więc mandarynkę oraz włoską bergamotkę. Dzięki nim perfumy te są świeże i orzeźwiające. Lekko owocowe. Obok nich czuć jeszcze aromat sycylijskiej cytryny i gorzkiej pomarańczy. Za ziołowe akcenty odpowiedzialne są natomiast rozmaryn, mirt a także lawenda. I to właśnie ta ostatnia sprawia, że w moim odczuciu początek Neroli Portofino jest najbardziej mydlany spośród prezentowanej w cyklu Letnie orzeźwienie trójki. Od samego początku czuć już też głównego bohatera zapachu jakim jest neroli, jednak kulminacja jego aromatu nastąpi dopiero w sercu kompozycji.
W swojej środkowej fazie stworzone przez Flores-Roux perfumy nieznacznie się wysładzają. Białe kwiaty nie epatują jednak pełnią swojej słodyczy. Tunezyjskie neroli jest miękkie i jedwabiste, unika jednocześnie pudrowych konotacji. Towarzyszą mu sambac, czyli jaśmin wielolistny oraz pochodzący głównie z Azji kwiat pittosporum. Ten ostatni występuje również w Meksyku i jego obecność w składzie Neroli Portofino stanowi kolejne odwołanie do dzieciństwa Rodrigo Flores-Roux. Ich aromatu dopełnia zaś kwiat pomarańczy. Dzięki nim kompozycja jest lekka i promienista. Do utrwalenia zapachu na skórze służy zaś piżmowo-ambrowa baza. Podkreśla ona jednocześnie bardziej zmysłowy aspekt tych perfum. Do jej budowy Flores-Roux posłużył się zaś zaledwie trzema nutami. Obok wspomnianego już słodkiego i lekko owocowego białego piżma pojawia się korzeń dzięgla. Co ciekawe, w skład olejku z dzięgla wchodzi egzaltolid – lakton o zapachu piżma z domieszką ambry. Samej ambry w składzie Neroli Portofino natomiast nie ma, są za to nasiona ambrette, czyli ketmii piżmowej. Wspólnie tworzą one bardzo zmysłowy finisz tych perfum.
Stworzona przez Flores-Roux kompozycja odznacza się świetną projekcją. Zwłaszcza w początkowej fazie aromat tych perfum jest silnie wyczuwalny w przestrzeni wokół użytkownika. Z czasem słabnie, pozostaje jednak wyraźnie zauważalny. Do tego dochodzi jeszcze bardzo dobra trwałość. Na mnie Neroli Portofino za każdym razem utrzymywało się przez około 8-9 godzin. W tym miejscu wypada jednak zaznaczyć, że perfumy te mają stężenie wody perfumowanej, dlatego rezultat ten nie powinien dziwić.
Majstersztyk. Tak jednym słowem określiłbym flakon Neroli Portofino. Uwagę zwraca przede wszystkim jego piękna barwa. Lazurowe szkło zrobiło na mnie fenomenalne wrażenie. Świetnie komponuje się ono z charakterem zapachu. Złota tabliczka z wypisaną nazwą perfum jedynie dodaje mu jeszcze szyku. Widać, że Tom Ford dba o każdy szczegół. Natomiast kształt to już typowy wzór flakonów z linii Private Blend. Atomizer pozwala zaś łatwo dozować wybraną ilość perfum.
Moim zdaniem Neroli Portofino to zapach, którego sekret tkwi w prostocie. Na rynku bez problemu można znaleźć bogatsze i bardziej aromatyczne zapachy dedykowane neroli. Ten jest jednak na swój sposób wyjątkowy. Do tego jest bardzo świeży, moim zdaniem nie posiada jednak aż tak silnego efektu chłodzącego jak Mugler Cologne i Eau d’Orange Verte. Jest jednak znacznie trwalszy. Z całej trojki najbliżej mu też do tradycyjnej wody kolońskiej, co zdecydowanie zaliczam na plus. Widać, że Tom Ford wiedział komu powierzyć misję jego skomponowania. Myślę też, że Neroli Portofino to perfumy, które mogłyby zagościć w mojej kolekcji. Mogłyby, gdyby nie cena. Ta przekracza bowiem 1.000 zł za 100 ml. Może kiedyś…
Neroli Portofino
Główne nuty: Cytrusy, Białe kwiaty.
Autor: Rodrigo Flores-Roux.
Rok produkcji: 2011.
Moja opinia: Polecam. (6/7)