Tom Ford For Men – gdy nowoczesność spotyka tradycję

Powstały w 2007 roku Tom Ford for Men to chronologicznie pierwszy męski zapach amerykańskiej marki. Jego premierze towarzyszyła zaś mocno kontrowersyjna kampania reklamowa. Jeśli zastanawiacie się o jaki rodzaj kontrowersji chodzi, odsyłam do grafiki pod poniższym postem. Wydaje mi się, że dość jednoznacznie sugeruje ona charakter recenzowanej dziś kompozycji. Opis na oficjalnej stronie marki Tom Ford jest jednak dużo bardziej zachowawczy. Podkreśla on elegancki i współczesny charakter tych perfum. Jednocześnie wskazuje także na ich podobieństwo do samego Ford’a. Tak jak i on są one wyrafinowane i uwodzicielskie zarazem. Jaka zatem jest prawda o Tom Ford for Men? Odpowiedź znajdziecie w dzisiejszym wpisie.

Tom Ford for Men.jpg

Początek zapachu to nic innego jak soczysty i lekko gorzki grejpfrut. Dawno w żadnych perfumach nie czułem tej nuty tak wyraźnie i intensywnie. Jednak - co ciekawe - na blotterze wcale nie jest ona aż tak ewidentna jak na mojej skórze. Widać specyfika indywidualnego pH nie jest tutaj bez znaczenia. Zdecydowanie da się wyczuć także inne cytrusy, w tym mandarynkę i bergamotkę. Jest również cytryna. W efekcie otwarcie Tom Ford for Men jest rześkie i odświeżające. Być może za ten efekt po części odpowiedzialne również są obecne w głowie zapachu ziołowo-przyprawowe niuanse. Znajdziemy tu bowiem zarówno bazylię jak i imbir. Wspólnie nadają one stworzonej przez Yves’a Cassar’a kompozycji bardziej męskiego wydźwięku. Jednocześnie już na wstępie da się zauważyć, że recenzowane dziś perfumy zbudowane są w oparciu o klasyczne wzorce. Autor zadbał jednak by Tom Ford for Men nie pachniał ani trochę dziadkowo.   

Tom Ford for Men

Nawiązania do klasycznej męskiej perfumerii pojawiają się zwłaszcza w sercu kompozycji. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą liścia fiołka. Zielony, świeży i elegancki doskonale wpisuje się w założenie towarzyszące powstawaniu Tom Ford for Men. Za słodszy charakter środkowej fazy tych perfum odpowiedzialny jest natomiast kwiat tunezyjskiej pomarańczy, któremu towarzyszy kwiat grejpfruta.  Iście egzotyczny duet. Dodatkowo zapach wzbogacony został o nutę czarnego pieprzu. Męski charakter podkreślono zaś za pomocą liści tytoniu. Ich charakterystyczna, podbita słodyczą gorycz nie jest tu szczególnie ewidentna, jednak dobrze współgra z pozostałymi elementami układanki pod tytułem Tom Ford for Men. Jednocześnie zarówno w sercu jak i w bazie kompozycja pozostaje naprawdę świeża. Aż byłem zaskoczony! A skoro już o bazie mowa, to w moim odczuciu zbudowana została ona w oparciu o dwie dominujące nuty. Zmysłowe i słodsze piżmo zestawione zostało w niej z cedrem. Drewno cedrowe pachnie tu lekko i surowo zarazem. Towarzyszy mu zaś cała plejada innych nut drzewnych. I tak odnajdziemy tu jeszcze wetywerię, mech dębowy i akord ambrowy. Do tego dochodzi jeszcze budzący skojarzenia z aromatem papirusu cypriol. Nie można też zapominać o paczuli oraz towarzyszących jej skórzanych niuansach. Końcówka Tom Ford for Men pachnie więc naprawdę męsko.

Podobnie jak sam zapach, również i jego parametry użytkowe zasługują na uznanie. Kompozycja posiada nowoczesną, wyraźną, ale nienachalną projekcję. Całkiem nieźle wyczuwałem ją sam na sobie, inne osoby musiały się jednak nieco zbliżyć by lepiej wyłapać aromat tych perfum. Pod tym względem Tom Ford for Men został więc dopasowany do biurowych standardów. Jeśli zaś chodzi o trwałość, to ta również jest naprawdę niezła. Stworzony przez Cassar’a zapach zazwyczaj znikał z mojej skóry dopiero po upływie 8-9 godzin. Na taki wynik na pewno narzekać nie można, szczególnie, że mamy tu do czynienia z wodą toaletową.

Tom Ford for Men 2.jpeg

Przejdźmy teraz do flakonu, w którym dystrybuowany jest prezentowany dziś zapach. W zasadzie jest to to sama buteleczka, którą opisywałem przy okazji recenzji Grey Vetiver. Tyle, że to Tom Ford for Men był pierwszymi perfumami marki i to dla nich została ona zaprojektowana. Nie jest zresztą tak, że oba flakony są identyczne. Różnią się jednak przede wszystkim kolorystyką. W przypadku dzieła Cassar’a dominuje złoto. Tę barwę posiadają zarówno metalowa tabliczka stanowiąca etykietę jak i sam atomizer. W zasadzie nawet odcień znajdującej się w buteleczce cieczy zbliża się do koloru złotego. Myślę, że taki image tych perfum na pewno zwraca uwagę. Wyróżnia je spośród innych męskich pachnideł, które znajdziemy na półkach sieciowych perfumerii. A o to przecież chodzi.

Choć na papierze Tom Ford for Men może wydawać się zapachem złożonym, w rzeczywistości jest jednak znacznie prostszy. Kompozycja Cassar’a przechodzi od świeżej, cytrusowej głowy przez słodsze serce aż do drzewno-piżmowej bazy, w której słodycz miesza się w wytrawnością. Tradycyjne inspiracje towarzyszące budowie tych perfum są tu bardzo wyraźnie widoczne. Co istotne, dzieło Ford’a nie czerpie jednak z dorobku rodziny fougère. Nie jest też reinterpretacją żadnego znanego mi klasyka. Podąża własną ścieżką. To pełnoprawne i oryginalne męskie pachnidło, które bardzo dobrze nadaje się do roli pierwszych męskich perfum w portfolio amerykańskiej marki. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że wspomniana już kampania reklamowa, narobiła więcej szumu niż sam zapach. Tom Ford for Men zdecydowanie utrzymuje się bowiem w granicach przyzwoitości. Mimo to ma w sobie coś pociągającego. Polecam zwłaszcza na randkę.

Tom Ford for Men 3.jpg

Tom Ford for Men
Główne nuty: Cytrusy, Nuty drzewne.
Autor: Yves Cassar.
Rok produkcji: 2007.
Moja opinia:  Polecam. (6/7)