Agar i Piżmo

View Original

Eau d’Hadrien – pod słońcem Toskanii

     Przyznam, że co do zasady nie jestem jakimś wielkim miłośnikiem zapachów owocowych. Jest tylko kilka, które lubię, na przykład Eau d’Orange Verte, Cédrat Enivrant czy Orange Sanguine. Dziś do tego grona dołącza także Eau d’Hadrien od Annick Goutal. Perfumy zainspirowane zostały bardzo popularną w latach 50’ XX wieku książką pod tytułem Pamiętniki Hadriana. Nawiasem mówiąc, po latach powieść tę przeczytała również córka Annick – Camille i na jej podstawie stworzyła własną kompozycję – kwiatowe Les nuits d’Hadrien. Jednocześnie recenzowany dziś zapach wyraża również wielką miłość Annick Goutal do krajobrazu Toskanii, gdzie wśród zielonych pól rosną owocowe gaje. Ten region Włoch był Francuzce wyjątkowo bliski, nie może więc dziwić fakt, że poświęciła mu jedną ze swoich kompozycji. Sprawdźmy zatem jak według niej pachnie ten zakątek Italii.

     Otwarcie Eau d’Hadrien zbudowane zostało w zasadzie wokół jednej, dominującej nuty. Jest nią cytryna. I to bynajmniej nie toskańska a sycylijska. Jej aromat jest bardzo intensywny. Rześki, choć jednocześnie trochę gorzki. Ta charakterystyczna dla cytrusów gorycz widoczna jest jednak tylko momentami. Dużo częściej da się natomiast wyczuć ich przyjemną kwaskowość. Czasem wydaje mi się, że wyłapuję także ziołowe akcenty bazylii. Na tym etapie pojawiają się jeszcze dwa inne składniki. Cytron odpowiedzialny jest według mnie za wspomniane już gorzkie i zielone tony Eau d’Hadrien. Podkreśla on też cytrusowy charakter zapachu i dodaje mu mocy. Podobny efekt kreuje także bergamotka, z tą różnicą, że ona wnosi do kompozycji również odrobinę chłodu. W rezultacie początek zapachu jest niezwykle wręcz musujący.

     W sercu do wymienionych wyżej nut dołączają natomiast grejpfrut i zielona mandarynka. Co ciekawe, ja dość wyraźnie czułem tu też pomarańczę. O dziwo, nie jest ona jednak wymieniona w oficjalnym spisie nut. Cóż, widocznie w natłoku cytrusów mój nos trochę się pogubił. To, co na pewno odnajdziemy za to w Eau d’Hadrien to słodycz owoców dojrzewających na dziko rosnących wśród toskańskich pól drzewach. Słodycz ta wcale nie jest jednak lepka, choć brak jej też takich właściwości orzeźwiających jakie posiada choćby Eau d’Orange Verte. Zresztą te dwa zapachy często są ze sobą porównywane, choć szczerze mówiąc nie bardzo wiem czemu. Dzieło Annick Goutal jest bowiem zdecydowanie mniej cierpkie i zielone. Jego serce pachnie trochę jak świeżo obierane mandarynki. Nie jest jednak aż tak soczyste jak choćby Eau d’Arômes. Zachowuje idealny balans. Wyróżnia się też jeszcze jedną cechą. W środkowej fazie kompozycji występują bowiem także aldehydy. Nadają one perfumom lotności i wprawiają ich molekuły w ruch. Zapewne to one po części były również odpowiedzialne za wspomniany już przeze mnie musujący efekt. W bazie pojawia się natomiast cyprys a wraz z nim więcej drzewnej zieloności. Kompozycja staje się bardziej wytrawna. Wrażenie to tonowane jest jednak za sprawą ylang-ylang. Choć nie jest ono dla mnie wyczuwalne jako pojedyncza nuta, tworzy efekt kremowości zauważalny w końcówce tych perfum.

     Dzięki wspomnianym już aldehydom Eau d’Hadrien posiada naprawdę dobrą projekcję. Mężczyzna wyperfumowany tym zapachem roztacza wokół siebie wyraźną, cytrusową aurę. Kompozycja nie jest przy tym wcale nachalna w odbiorze, charakteryzuje się sporą lekkością. Nie znaczy to jednak, że jest ulotna. Twórcom zapachu udało się utrzymać z natury zwiewną cytrusową woń przez naprawdę długi czas. Wynosi on około 7-8 godzin. Myślę, że w osiągnięciu takiego rezultatu pomógł zastosowany w głowie cytron, owoc ten słynie bowiem ze swojego aromatu, który utrzymuje się w pomieszczeniach nawet przez 2-3 tygodnie!  

     Jeśli chodzi o flakon Eau d’Hadrien to kształtem nie różni się on od pozostałych buteleczek z męskiej linii zapachów Anick Goutal. Jest prosty i elegancki. Zaskakuje natomiast barwa zawartej w nim cieczy. W stężeniu wody toaletowej kompozycja ta jest bowiem bladożółta (w odróżnieniu od ciemniejszej żółto-zielonej wersji eau de parfum). Przy takim bogactwie cytrusowych aromatów ta bladość jakoś dziwnie kłuje w oczy. Zamiast go dopełniać, kontrastuje z charakterem tych perfum. Spodziewałbym się czegoś o intensywniejszym kolorze, zdaje sobie jednak sprawę, że sztuczne barwniki mogą wpływać na zapach kompozycji.

     Podsumowując, Eau d’Hadrien to perfumy raczej transparentne, pachnące niezwykle wręcz naturalnie. Podczas testów miałem nieomal wrażenie jakby ktoś położył mi przed nosem misę z prawdziwymi,  świeżo zerwanymi cytrusami. Nie może zatem dziwić fakt, że w 2008 roku kompozycja ta nagrodzona została FiFi Hall of Fame Award. Jest to też najpopularniejszy zapach w portfolio Annick Goutal. Wyjątkową popularnością cieszy się zwłaszcza za oceanem. Dla mnie Eau d’Hadrien to jednak przede wszystkim kompozycja niezwykle radosna, doskonała na poprawę nastroju. Przepełniona słońcem. Polecam w szczególności na lato.

Eau d’Hadrien
Główne nuty: Cytrusy.
Autor: Annick Goutal i Francis Camail.
Rok produkcji: 1981.
Moja opinia:  Polecam. (6/7)