Uwaga, klasyk! – Obsession for Men
Dziś na blogu wpis z serii Uwaga, klasyk! Na jego bohatera wybrałem zaś Obsession for Men. Tym samym są to drugie po Eternity for Men perfumy Calvina Kleina, które pojawiają się w tym cyklu. Od razu warto też wspomnieć o tym, że recenzowana dziś kompozycja jest męskim odpowiednikiem zapachu dla pań. Wersja kobieca powstała rok wcześniej (w 1985 roku) i zdobyła tak dużą popularność, że włodarze amerykańskiej marki postanowili stworzyć też wariant for Men. Zadanie to powierzono zaś Bob’owi Slattery’emu. Co ciekawe, zarówno Fragrantica jak i Basenotes wskazują, że Obsession for Men to jedyne perfumy w dorobku tego perfumiarza! Jak widać czasem wystarczy zrobić coś raz, a dobrze. Przekonajmy się zatem na ile dobrze pachnie dziś dzieło Slattery’ego.
Po aplikacji Obsession na skórę od razu czuć słodka mieszankę cynamonu i mandarynki. Ten pierwszy jest tu naprawdę wyraźny. W zasadzie, chyba w żadnych perfumach nie czułem go aż tak dobrze. Jest nieco gryzący, do tego słodko-cierpki. Zaraz po cynamonie na scenę wychodzi zaś lawenda w towarzystwie bergamotki. Robi się bardziej świeżo i przejrzyście. Zapach nabiera lekkości. Przez chwilę sprawia nawet wrażenie jakby musował na skórze. Ten efekt naprawdę może się podobać. Tym bardziej, że cytrusowe uderzenie dodatkowo podkręcone zostało przy pomocy kolendry. Jej aromat dobrze komponuje się jednak nie tylko z cytrusami, ale i przyprawową wonią cynamonu. Początek Obsession for Men jest więc naprawdę obiecujący.
W recenzowanych dziś perfumach dość łatwo uświadomić sobie ich główny, ambrowy wątek. Jednak w sercu początkowo ujawnia się ich kwiatowe oblicze, zbudowane w oparciu o jaśmin i goździk. Kompozycja zdecydowanie się ociepla. Jej męski charakter podkreślony został zaś za sprawą gałki muszkatołowej. Korzenne akcenty nadają Obsession drapieżności i seksapilu. Natomiast drzewno-balsamiczna woń mirry miesza się tu z nieco bardziej wytrawnym i zielonym aromatem szałwii. Nienachalnej, owocowej słodyczy przydają za to czerwone jagody. I choć wydaje się, że takie bogactwo składników może zakrawać o kakofonię, to jednak serce stworzonych przez Slattery’ego perfum skomponowane jest naprawdę zręcznie. Zapach jest spójny i bardzo ładnie się rozwija. W zasadzie to właśnie środkowa faza Obsession for Men jest moją ulubioną. Po niej przychodzi zaś równie udana baza. Kompozycja staje się bardziej drzewna. Czuć tu lekki i miękki sandałowiec. Nie brakuje też wetywerii i paczuli. Z czasem coraz bardziej uwidacznia się jednak wanilia. I to właśnie ambrowo-waniliowy finisz wieńczy dzieło Klein’a. Ambra jaką w nim odnajdziemy jest ciepła i otulająca. Ten efekt został zresztą dodatkowo podkreślony przy pomocy piżma. Dość zaskakująco, w swojej końcówce Obsession skojarzył mi się trochę z Honey Aoud od Montale. Bije od niego podobne, zmysłowe i drzewne ciepło.
A teraz nadszedł czas by przyjrzeć się walorom użytkowym recenzowanych dziś perfum. Jak pod tym względem prezentuje się Obsession for Men? Jeśli chodzi o projekcję to według mnie jest ona nieznacznie powyżej przeciętnej. Kompozycja unosi się znad skóry, wypełniając najbliższą przestrzeń swoim aromatem. Nie jest jednak inwazyjna. Posiada przyjazny, niezbyt długi ogon. Do tego jest też całkiem trwała. Podczas testów utrzymywała się na moim ciele przez około 7-8 godzin. To całkiem przyzwoity wynik jak na wodę toaletową.
Kolejną rzeczą, która wyróżnia opisywany dziś zapach jest jego flakon. Ten wzór znają chyba wszyscy miłośnicy perfum. Owalna buteleczka natychmiast przyciąga spojrzenia. Jest opływowa i bardzo dobrze układa się w dłoni. I czy nie kojarzy się Wam trochę z literą O? A skoro już jesteśmy przy literach, to choć cała nazwa recenzowanych perfum wypisane jest wielkimi, to jednak pierwsza z nich jest zauważalnie większa od reszty. Natomiast w dolnej części flakonu możemy jeszcze przeczytać kto jest producentem kompozycji oraz, że ma ona postać wody toaletowej. Jego wnętrze wypełnia zaś kremowo-pomarańczowa ciecz, która dobrze pasuje do charakteru tych perfum.
Według mnie Obsession for Men to przykład perfum jakich już się nie robi. A na pewno nie w perfumerii mainsteamowej. Zapach jest bogaty i złożony. Nie poraża jednak swoim orientalnym charakterem. Nie jest nachalny. Nie pachnie też retro (mimo upływu ponad trzydziestu lat od premiery!). Jest za to bardzo męski i seksowny. Posiada też w sobie coś, co sprawia, że uznaję go za wieczorowy. Zdecydowanie zasługuje na miano klasyka. I to nie tylko ze względu na swoją popularność, ale i towarzyszące jej bardzo dobre wykonanie. Obsession to naprawdę mocna pozycja w ofercie Calvin’a Klein’a.
Obsession for Men
Główne nuty: Przyprawy, Nuty Drzewne.
Autor: Bob Slattery.
Rok produkcji: 1986.
Moja opinia: Polecam. (6/7)