Yatagan – wśród otomańskich jeźdźców
Jatagan to rodzaj średniej długości szabli używanej dawniej przez wojskowych w krajach islamu, między innymi w Turcji. I to właśnie ten rodzaj broni posłużył Vincentowi Morello do skomponowania perfum, o których mowa w dzisiejszym wpisie. Yatagan powstał w 1978 roku i jest to jeden z niewielu męskich zapachów w ofercie Caron. A także pierwszy tej marki, który trafia na Agar i Piżmo. W założeniu perfumy te przenosić nas mają w podróż na Bliski Wschód, którego otwarte przestrzenie przemierzają otomańscy jeźdźcy. I już po takim opisie spodziewać się można, że w Yatagan dużą rolę odgrywać będzie skóra. Jednocześnie oficjalna strona Caron podkreśla zaskakujący charakter tych perfum. Wskakujcie zatem na siodło, wyruszamy na spotkanie z przygodą.
Początek zapachu jest niezwykle wytrawny. I bardzo intensywny. Od razu czuć skórzany charakter tych perfum. W otwarciu pierwszoplanową rolę odgrywa jednak bylica. To właśnie ona odpowiada za suchy i pylisty klimat głowy Yatagan. Muszę szczerze przyznać, że z takim początkiem zapachu nigdy dotąd się nie spotkałem. Krajobraz spękanej stepowej ziemi niemal natychmiast odmalowuje się przed moimi oczami. Szczególnie, że w kompozycji tej wyczuć można również coś na kształt suszonych ziół. To efekt obecności lawendy, dodatkowo podkręcony za pomocą bazylii i oregano. Jednocześnie początek stworzonych przez Vincent’a Marcello perfum jest również zielony. To z kolei zasługa przede wszystkim arcydzięgla, jak również galbanum. Obok nich na tym etapie kompozycji odnajdziemy także petitgrain. Oraz seler. I o dziwo, Yatagan naprawdę ma w sobie coś warzywnego! Efekt jest naprawdę zaskakujący. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdemu przypadnie do gustu. W zasadzie już od pierwszych chwil po aplikacji nie miałem wątpliwości, że mam do czynienia z zapachem trudnym.
W sercu kompozycja znacząco nie zmienia swojego charakteru, choć pojawiają się w niej nowe elementy. Przede wszystkim sosnowe igły. Ich świeży i zielony aromat towarzyszyć nam zaś będzie aż do późnej bazy. Wraz z nimi na scenę wchodzą zaś kolejne nuty drzewne. I tak, odnajdziemy tu zarówno chłodną woń wetywerii jak i ciemnozielony aromat mchu dębowego. Aby podkreślić wytrawny charakter kompozycji, Vincent Marcello specjalnie usunął z jej serca wątek kwiatowy. Obecność liści geranium niewiele w tej kwestii zmienia. Za to w bazie Yatagan nieco łagodnieje. W pełni odsłania także przed nami swoje skórzane oblicze. Ten akord zbudowany został przede wszystkim w oparciu o duet kastoreum – paczula. Towarzyszy im zaś piżmo. W rezultacie bijący ze skóry aromat ma w sobie coś niezaprzeczalnie cielesnego. I słonego. Kojarzyć się może ze spoconym ludzkim ciałem. Szczególnie, że na ostatnim etapie pojawia się także lekko kwaskowa woń olibanum. To połączenie sprawia, że naprawdę możemy wyobrazić sobie wspomnianych już otomańskich jeźdźców. Widzę jak od wielu dni w pocie i kurzu przemierzają stepy Azji Mniejszej na swoich dumnych wierzchowcach. O żadnej kąpieli nie ma tu mowy.
Jeśli chodzi o parametry użytkowe recenzowanych dziś perfum to tutaj również jest naprawdę nieźle. Yatagan jest zapachem o całkiem intensywnej projekcji. Niestety, podczas pierwszego testu trochę go przedawkowałem. Dość mocno kręciło mnie potem w nosie. Z czasem kompozycja traci jedna na sile, choć nigdy nie staje się całkowicie milcząca. Do tego także i czas przez jaki utrzymuje się ona na skórze może robić wrażenie. W moim przypadku było to od 8 do 10 godzin. W tym miejscu przypomnę tylko, że mamy do czynienia z wodą toaletową.
Flakon stworzonego przez Vincent’a Marcello pachnidła co do zasady nie odbiega swoim wzorem od innych buteleczek Caron. Jedyne, co go wyróżnia to czcionką, którą wypisano nazwę tych perfum. Przede wszystkim warto zaś zwrócić uwagę na kształt, jaki w słowie Yatagan przybiera litera t. Oto bowiem mamy tu odwzorowanie tytułowej szabli. Moim zdaniem to bardzo ciekawy i udany zabieg. Pozostała część etykiety ma już natomiast dość minimalistyczne design. Uwagę zwracać może jeszcze jedynie bursztynowa ciecz wypełniająca wnętrze flakonu. Moim zdaniem jej barwa dobrze pasuje do charakteru tych perfum. Jednocześnie przyjemnie kontrastuje ona z białym tłem etykiety.
Muszę przyznać, że napisanie niniejszej recenzji przysporzyło mi trochę kłopotów. Yatagan nie jest bowiem zapachem łatwym do opisania. Ani do noszenia. To perfumy z kategorii kochaj lub nienawidź. W jasyr na pewno nie biorą. Mimo ponad 40 lat na rynku, nie określiłbym ich jako staromodnych, choć mojemu tacie podobały się zdecydowanie bardziej niż mojej dziewczynie. Moim zdaniem swoim stylem przypominają trochę Aramisa. Są pełnoprawnym skórzanym szyprem, jedynie bardziej suchym niż większość członków rodziny. Ale za to bogatszym o zielone elementy. I bardziej bezkompromisowym. Po za tym kompozycja ta posiada raczej linearny charakter i nie zmienia się zbytnio w czasie. Bardzo długo zastanawiałem się czy wystawić Yatagan ocenę Nie polecam czy Warto poznać. Ostatecznie wygrała ta druga opcja. Pośredniej oceny Może być nawet nie brałem pod uwagę. Te perfumy są na nią po prostu zbyt wyraziste.
Yatagan
Główne nuty: Skóra, Nuty Drzewne.
Autor: Vincent Marcello.
Rok produkcji: 1976.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)