Millésime Impérial – solone arbuzy
Ceny perfum Creed mogą przyprawić o zawrót głowy. Na szczęście, jeśli chce się poznać zapachy brytyjskiej marki, to dostępność próbek jest całkiem spora. Dlatego też na bloga trafia dziś recenzja kolejnego pachnidła - Millésime Impérial. Kompozycja ta powstała w 1995 roku a do współpracy przy jej tworzeniu Olivier Creed po raz kolejny zaprosił Pierre’a Bourdon’a. Co w tym wypadku nie może dziwić, nasz dzisiejszy bohater jest bowiem zapachem morskim. A Francuz ma na koncie kilka znaczących perfum z tej kategorii. Na przykład Cool Water. Warto też jednak zwrócić uwagę na to, iż Millésime Impérial powstały podobno specjalnie z myślą o królu Arabii Saudyjskiej. Przekonajmy się zatem jak pachnie morze w okolicach Zatoki Perskiej.
Otwarcie recenzowanego dziś zapachu posiada wyraźny morski klimat, ale z pewnym twistem. Z początku na pierwszy plan dość silnie wybijają się bowiem owoce. Czuć oficjalnie pojawiające się w sercu cytrusy, jednak dominującą rolę przejmuje nuta arbuza. Która nadaje otwarciu sporo soczystości. Dzięki niej zapach jest lekki i przestrzenny. Od razu też kojarzy się z latem. Natomiast wspomniany akord morski zbudowany został przy pomocy aromatu soli. Nie muszę chyba dodawać, że morskiej? Otrzymany w ten sposób efekt jest dość unikatowy. W żadnych innych perfumach nie spotkałem się do tej pory z wonią słonego arbuza. Muszę jednak przyznać, że połączenie to wypada całkiem przekonywująco. Głowa Millésime Impérial charakteryzuje się świeżością. Buduje klimat lata i plaży, ale robi to całkowicie bez pomocy najczęściej w tym celu używanych nut kwiatów, kokosa czy olejku do opalania.
Wspomniałem też o cytrusach. Które choć wyczuwalne w pierwszej fazie dzieła Pierre’a Bourdon’a, oficjalnie pojawiają się dopiero w jego sercu. Konkretnie, francuski mistrz sięgnął zaś po cytrynę i bergamotkę. Które wspólnie podtrzymują rześki klimat zapachu. Wtóruje im natomiast mandarynka, której obecność sprawia, że mimo upływu czasu zapach nadal utrzymuje swoją początkową soczystość. Powyższa trójka została zaś uzupełniona przez irysa. Podczas jednego z testów Millésime Impérial, chwilę po aplikacji tych perfum na skórę musiałem wykonać krótki sprint. Ponieważ temperatura całego mojego ciała się podniosła, to i wydzielany ze skóry zapach stał się intensywniejszy. I wtedy właśnie najlepiej zdałem sobie sprawę z pojawienia się wspomnianego kwiatu. Całość przybrała bowiem bardziej pudrowego wydźwięku. Zachowała jednak swój chłodny klimat. Który czuć także w bazie opisywanego pachnidła. A na nią składają się zaś dość abstrakcyjnie opisane nuty drzewne i morskie. Przy czym co do obecności tych ostatnich już od początku nie można mieć wątpliwości. Natomiast drzewne są raczej subtelne. Da się wyczuć coś kojarzącego się ze starym pniem, wrażenie to jest jednak dość nikłe. W odróżnieniu od aromatu również pojawiającego się w końcówce piżma. Którego woń bardzo dobrze wpasowuje się w ogólny klimat Millésime Impérial.
Przekonajmy się teraz jak prezentują się parametry użytkowe recenzowanych perfum. Jeśli chodzi o ich moc, to nie jest ona znaczna. Mimo swojego świeżego charakteru, dzieło Pierre’a Bourdon’a projektuje dość dyskretnie. Ale większym rozczarowaniem okazała się dla mnie jego trwałość. W moim wypadku wynosiła ona bowiem zaledwie 4-6 godzin od aplikacji. A przecież mamy tu do czynienia z wodą perfumowaną. Nie najlepsze walory użytkowe wpłynęły więc częściowo na finalną ocenę, jaką wystawiłem opisywanemu zapachowi.
Chwilę uwago warto również poświęcić flakonowi Millésime Impérial. Który niewątpliwie wyróżnia się z tłumu. Buteleczka w całości pokryta jest złota farbą. Barwę złota ma nawet czcionka, którą wypisano nazwę zapachu oraz pojemność flaszki. Oczywiście, nadaje ona całości bardziej ekskluzywnego wyglądu, jednocześnie sprawia jednak, że wydaje mi się ona trochę nudna. W tym miejscu chciałbym też jeszcze wyjaśnić znaczenie umieszczonego w nazwie tych perfum słowa millésime. Jest ono używane w winiarstwie i oznacza mniej więcej tyle co rocznik (winobrania).
Podsumowanie dzisiejszej recenzji zaczną może od tego, że nie jestem miłośnikiem zapachów morskich. A owocowych już tym bardziej. Początkowo chciałem nawet ocenić opisywane perfumy jeszcze niżej. Z czasem Millésime Impérial przekonały mnie jednak do siebie. Porównałem je też do innego morskiego pachnidła Creed’a, to jest do Erolfy i doszedłem do wniosku, że choć oba pachnidła utrzymane są w podobnym klimacie, to nasz dzisiejszy bohater wydaje mi się ciekawszy. Choć finalnie obu przyznałem tę samą ocenę. Ale Millésime Impérial ma niewidzialny plusik. Sposób w jaki Pierre Bourdon połączył w nim słone nuty morskie z soczystą wonią arbuza jest bowiem nie tylko oryginalny, ale i bardzo spójny. Do tego przez cały swój żywot kompozycja emanuje świeżością. A choć testowałem te perfumy zimą, to jestem przekonany, że w gorące letnie dni mogą przynieść nam przyjemne wrażenie chłodu. Dlatego zostawiłem sobie niewielką ilość próbki. Tak akurat na jeden upalny dzień.
Millésime Impérial
Główne nuty: Nuty Morskie, Owoce.
Autor: Olivier Creed, Pierre Bourdon.
Rok produkcji: 1995.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)