Cologne Bigarade – o goryczy, co czary nie przelała
Wody kolońskie mają długą i bogatą historię. A dzięki swojej uniwersalności do dziś cieszą się olbrzymią popularnością wśród miłośników perfum. Jednak te najbardziej tradycyjne wydają się obecnie trochę staromodne. Stąd wiele marek próbuje nieco odświeżyć ten temat. I tak na przykład Atelier Cologne zasłynęło wypuszczeniem na rynek tak zwanych kolońskich absolutów. Ale bohaterem dzisiejszego wpisu uczyniłem perfumy Frédéric’a Malle. A konkretnie Cologne Bigarade autorstwa Jean-Claude’a Elleny. Kompozycję określaną jako odważna i wyrafinowana. A jako że zdążyłem już nieco poznać styl francuskiego mistrza, łatwo mogłem uwierzyć w te zapewnienia. Tym chętniej sięgnąłem więc po próbkę.
Rześkie otwarcie Cologne Bigarade przesycone jest aromatem tytułowej gorzkiej pomarańczy. Jest więc cierpko i słodko zarazem. Z tym, że to pierwsze z tych wrażeń jest tu silniejsze. Choć ogólnie, cały ten akord jest dość intensywny. Na pewno zwraca uwagę. Nie ma w nim jednak krzykliwości. Jest za to coś promiennego. Oraz klasycznie eleganckiego. Koloński charakter. I może wielu z Was wyda się to zaskoczeniem, ale początek recenzowanego zapachu skojarzył mi się z Eau Sauvage Dior’a. Nie chodzi mi jednak o sam aromat (ten jest bowiem zdecydowanie mniej ostry i pozbawiony ziołowych akcentów), ale o wrażenie, jakie generuje. Wizję czystej elegancji. Świeżej i pobudzającej za sprawą obecnej tu goryczy. Jednocześnie, w swojej początkowej fazie kompozycja Elleny jest też zauważalnie zielona. I choć zieleń ta stanowi jedynie tło dla głównej bohaterki, to właśnie obecna w Cologne Bigarade nuta trawy pozwala jej tak błyszczeć. Osadzenie w niej pomarańczy uważam za naprawdę dobre posunięcie.
Jean-Claude Ellena uchodzi za mistrza perfumowego minimalizmu. I w opisywanym dziś zapachu zdecydowanie da się to zauważyć. Nie dość, że okroił pomarańczę bigarade z kilku trudniejszych frakcji, to jeszcze przybrał ją w bardzo niewiele ozdób. W zasadzie momentami naprawdę ciężko wyczuć tu cokolwiek poza tytułową nutą. A jednak w sercu Cologne Bigarade pojawia się też róża. Pogłębia ona kompozycję i nadaję jej odrobinę więcej słodyczy. Oraz pewnego delikatnego i jasnego ciepła. Sprawia, że sygnaturowa gorycz tych perfum staje się znośniejsza. Choć to w sumie nie jest najtrafniejsze określenie. Nigdy nie była ona bowiem dla mnie nieznośna. Za sprawą róży staje się raczej jeszcze przyjaźniejsza. Podobny efekt wywołuje także obecne w bazie drewno cedrowe. Równie mało zauważalne jako pojedyncza nuta, utrwala dzieło Elleny i spaja jego poszczególne elementy. Wśród których znajdziemy też cierpką i lekko jeszcze zieloną woń siana. Podobnie jak i wspomniany już przeze mnie aromat trawy, służy ona do podkreślenia gorzko-pomarańczowego charakteru Cologne Bigarade. Co jest o tyle ważne, że w końcówce recenzowanych perfum znów dość mocno daje on o sobie znać.
Przekonajmy się teraz jak kompozycja Frédéric’a Malle wypada pod względem parametrów użytkowych. Gdy chodzi o projekcję, to nie jest ona zbyt silna. Określiłbym ją jako poniżej średniej. Nie jest jednak tak, że musiałem szukać na sobie Cologne Bigarade. Nieco lepiej wypada natomiast trwałość opisywanego zapachu. Mimo lekkiego charakteru utrzymuje się on bowiem na ciele przez około 5-7 godzin. Co w tym wypadku uznać należy za niewątpliwą zaletę.
To teraz jeszcze parę słów o flakonie Cologne Bigarade. Został on zaprojektowany podobnie jak wszystkie inne buteleczki z kolekcji Editions de Parfums. Tak więc mamy tu do czynienia z walcowatym zbiorniczkiem na perfumy opasanym czarną etykietą. Na tej wyczytać zaś można przede wszystkim nazwę kompozycji (czerwoną czcionką) oraz jej autora (białą). Nie raz już wspominałem, a dziś chciałbym to zrobić po raz kolejny, że marka Frédéric Malle charakteryzuje się umieszczaniem imion i nazwisk twórców swoich perfum na należących do nich flakonach. Ponadto, wypisane są tam także ich producent oraz przynależność do wspomnianej linii Editions de Parfums. Wnętrze buteleczki wypełnione jest zaś przejrzystą cieczą.
Podczas prac nad Cologne Bigarade Frédéric’owi Malle i Jean-Claude’owi Ellenie zależało na stworzeniu czegoś zupełnie oryginalnego. Nowoczesnej kolońskiej, jakiej nie zna jeszcze nikt. I myślę, że naprawdę im się to udało. Skomponowany przez nich zapach cechuje się minimalistycznym stylem i nowatorskim doborem składników. Jest prosty, ale nie banalny. A przy tym bezsprzecznie posiada ten charakterystyczny, dobrze wszystkim znany, koloński klimat. Za sprawą swojej pomarańczowej goryczy kompozycja jest także świeża i elegancka. Daje poczucie, że obcujemy z czymś luksusowym. I pod tym względem odróżnia się od mojej ukochanej Eau d’Orange Verte. Jest bowiem znacznie bardziej uniwersalna i choć nie posiada tak silnych walorów chłodząco-orzeźwiających, to i tak daje poczucie komfortu i świeżości. Może więc dla kogoś z Was stanie się nieodzownym towarzyszem w wędrówce przez życie?
Cologne Bigarade
Główna nuta: Gorzka Pomarańcza.
Autor: Jean-Claude Ellena.
Rok produkcji: 2001.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)