Angélique Noire – czar aksamitnej słodyczy
Choć na blogu pojawiło się już całkiem sporo perfum Guerlain (chyba z żadnej innej marki nie opublikowałem aż takiej ilości recenzji), to jednak do tej pory zaprezentowałem tylko jeden zapach z luksusowej kolekcji L’Art et la Matière. Tonka Impériale. Dziś natomiast dołącza do niego Angélique Noire. Z tym, że nasz dzisiejszy bohater jest chronologicznie starszy. Jego powstanie datuje się bowiem na 2005 rok. Za kompozycją tą stoi zaś bardzo przeze mnie lubiana Daniela Andrier. Dodam też, że Angélique Noire było jednym z trzech pierwszych pachnideł w serii L’Art et la Matière. A opisywane jest jako łączące kontrastowe wrażenia surowości i kremowości. Zobaczmy zatem jak to wygląda w praktyce.
Już na wstępie chciałbym zaznaczyć, że Angélique Noire są perfumami słodkimi. Ich słodycz przybiera jednak różne oblicza, w zależności od fazy zapachu. I tak, z początku przeplata się ona z ziołową goryczą nasion tytułowego arcydzięgla. Czuć tu pewną zieloność oraz rześkość, podkreśloną jeszcze przy pomocy bergamotki. Dość zaskakująco, w głowie kompozycji pojawia się również rzadko spotykana gruszka. Wnosi ona do dzieła Guerlain nieco więcej soczystości i owocowego charakteru, akcentując przy okazji słodszą stronę opisywanego pachnidła. Powyższe nuty uzupełnione zaś zostały przez różowy pieprz. Którego wpływ na otwarcie Angélique Noire nie powinien zostać pominięty. Dzięki niemu nabiera ono bowiem więcej pikanterii. W aromacie pieprzu odnajduję coś surowego, choć i jemu nie brak wspomnianej słodyczy. Sprawia on też jednak, że recenzowane perfumy nie osiadają na skórze. Za jego sprawą nabierają lotności i żywotności.
O ile na pierwszym etapie swojego dzieła Daniela Andrier przedstawiła nam dzięgla w nieco bardziej surowej i lekko kontrastowej otoczce, to już w sercu zauważyć można pewną zmianę. Temperatura zapachu rośnie. A dzieje się tak za sprawą wprowadzenia do kompozycji nuty jaśminu sambac. W efekcie uwypukleniu ulega zmysłowa strona kompozycji. Angélique Noire zaczyna emanować jakimś hipnotycznym urokiem. Któremu z przyjemnością się poddaje. Jednocześnie, w środkowej fazie zapachu odnaleźć można również charakterystyczną gorycz migdałów. Która balansuje nieco kwiatową słodycz. Podobnie jak i również deklarowany na tym etapie kminek. Choć on akurat przyczynia się też do nadania opisywanemu pachnidłu bardziej cielesnego aspektu. Natomiast w bazie kompozycji powraca arcydzięgiel. Choć tym razem pod postacią korzenia. Wraz z nim na scenę wkracza zaś wanilia. Choć tak naprawdę z jej obecności w dziele Guerlain zdać sobie można sprawę znacznie wcześniej. Już w sercu całość staje się bowiem zauważalnie bardziej kremowa. Jednocześnie, nuta ta przybliża nas do kultowego dla francuskiej marki akordu guerlinade. Na który składają się między innymi bergamotka, jaśmin i wanilia. Z tym, że w opisywanym dziś pachnidle pojawia się jeszcze drewno cedrowe. Za którego sprawą końcówka nabiera bardziej drzewnego i orientalnego charakteru. Co dobrze współgra z jej zmysłowością.
A teraz przyjrzyjmy się przez chwilę parametrom użytkowym Angélique Noire. Perfumy te cechują się bardzo dobrą projekcją. Niemal natychmiast po aplikacji dają otoczeniu znać o swojej obecności na naszej skórze. Przy czym wraz z upływem czasu ich moc jakoś znacząco nie maleje. Jeśli natomiast chodzi o trwałość kompozycji, to w moim odczuciu również i ona jest naprawdę niezła. I wynosi około 8-9 godzin. Warto też jednak pamiętać, że w przypadku dzieła Guerlain mamy do czynienia z wodą perfumowaną, a nie toaletową.
To jeszcze parę słów o flakonie opisywanych dzisiaj perfum. A ten niewątpliwie zwraca uwagę. Prezentuje się bowiem naprawdę ekskluzywnie. Prostopadłościenna buteleczka o ściętych w kształt piramidki górnych krawędziach wykonana jest z przeźroczystego szkła. Przez które zobaczyć możemy zamknięta w jej wnętrzu bursztynową ciecz. Z kolei na froncie wykonane zostało wytłoczenie, w którym umieszczono czarną etykietę. A na niej, złotymi literami, wypisano nazwę oraz markę zapachu. Wzoru dopełnia zaś elegancka czarna zatyczka, której szyjka opasana jest sznureczkiem z klipsem z logo Guerlain. Według mnie tak zaprojektowana całość wygląda zdecydowanie dobrze.
Przy okazji dzisiejszej recenzji zastanawiałem się przez chwilę czy nie przyznać Angélique Noire oceny Gorąco polecam! Doszedłem jednak do wniosku, że te perfumy aż tak mnie nie uwiodły. Przy czym wybór słowa uwiodły nie jest przypadkowy. Dzieło Guerlain ma w sobie bowiem coś kusicielskiego. Jego słodycz, choć intensywna, jest też bardzo zmysłowa. Ale nie nachalna. I choć nie określiłbym recenzowanej kompozycji jako mrocznej, jak sugerować może jej nazwa, to niewątpliwie ma ona w sobie coś wieczorowego. I aksamitnego. Jedną z charakterystycznych cech stworzonego przez Danielę Andrier pachnidła jest bowiem według mnie jego gładkość. Wszystkie obecne w nim nuty zblendowane są naprawdę zgrabnie i nawet ostrzejsze akcenty nie rażą naszego nosa. Przeciwnie, jedynie subtelnie go prowokują. Może warto jednak, żebyście sami się o tym przekonali?
Angélique Noire
Główne nuty: Arcydzięgiel, Wanilia.
Autor: Daniela Andrier.
Rok produkcji: 2005.
Moja opinia: Polecam. (6/7)