Eau de Citron Noir – mroczne cytrusy?
Jeśli chodzi o perfumy, to te cytrusowe zawsze kojarzyły mi się z lekkością i świeżością. Większość zapachów, w których stanowią one motyw przewodni jest jasna i radosna. Dlatego właśnie nazwa kompozycji będącej bohaterką dzisiejszego wpisu od razu zwróciła moją uwagę. Wskazuje bowiem na jej ciemniejszy klimat. A to dlatego, że Eau de Citron Noir inspirowana jest popularną na Bliskim Wschodzie czarną limonką, zwaną również noomi basra. Za stworzenie zapachu odpowiedzialna jest natomiast Christine Nagel, która w fotelu naczelnego nosa Hermès’a zastąpiła Jean-Claude’a Ellenę. Przekonajmy się zatem czy z tematem wód kolońskich radzi sobie dobrze jak jej poprzednik.
Eau de Citron Noir posiada zauważalnie chłodny, cytrusowy początek. Co po części jest niewątpliwie zasługą tytułowego cytronu. O owocu tym i jego aromacie wspominałem już przy okazji recenzji Cédrat Enivrant od Atelier Cologne. Natomiast w opisywanych dziś perfumach odpowiada on moim zdaniem za obecne w ich głowie wrażenie wilgoci. Choć ja akurat silniej niż cytron wyczuwam tu kalabryjską cytrynę. Za jej sprawą otwarcie jest wyraźnie kwaśne i jakby musujące. Duetowi temu towarzyszy zaś jeszcze limona. Jej słodkawy aromat nieco tonuje ostrzejszą woń wyżej wymienionej dwójki. W efekcie początek Eau de Citron Noir nie jest aż tak energetyzujący jak mogłoby się wydawać. Pozostaje jednak rześki i słoneczny.
Pierwszą wyczuwaną przeze mnie zmianą zwiastującą wejście w fazę serca jest wzrost poziomu wytrawności recenzowanych perfum. Pojawia się w nich bowiem coś dymnego. Nie wiem do końca co to jest, ale zauważyłem, że wrażenie to jest dużo łatwiejsze do wyczucia na skórze niż na bloterze. Początkowa soczystość zapachu powoli ustępuje miejsca ziołowo-drzewnej suchości. Choć samych ziół w opisywanej kompozycji nie znajdziemy. Jest za to nuta czarnej herbaty. I to chyba właśnie ona odpowiada za wspomnianą dymną stronę kompozycji. Szczególnie jeśli Christine Nagel użyła odmiany Lapsang Souchong. Herbata wprowadza też do serca Eau de Citron Noir pewne zielone akcenty. Stanowi przyjemne urozmaicenie kompozycji. Za jej sprawą nabiera ona więcej goryczy oraz faktycznie staje się nieco ciemniejsza. Ale nie jakoś ewidentnie. Póki co dzieło Hermès’a dalej wydaje mi się mieć raczej jasny charakter. Może zatem w bazie jakoś się to zmieni? Hmm… Jeśli chodzi o ostatnią fazę to na pewno różni się ona od pozostałych dwóch etapów zapachu. Czy jest mroczniejsza? Nie powiedziałbym. Na pewno jest za to dużo bardziej sztuczna. Zgodnie ze spisem nut pojawiać się w nim ma drewno cabreuva. Zamiast niego czuć jednak zupełnie nijakie drzewne syntetyki. Opisywane perfumy stają się płaskie i mało oryginalne. A po ciekawym początku nie pozostaje już nawet ślad. Wydaje mi się, że w końcówce pojawia się również trochę słodkiego piżma. Służy tu ono jednak przede wszystkim za utrwalacz i niewiele wnosi do samej kompozycji.
Nadszedł czas by przyjrzeć się parametrom użytkowym Eau de Citron Noir. I muszę przyznać, że pod tym względem stworzony przez Christine Nagel zapach radzi sobie całkiem nieźle. Jego projekcję określiłbym jako umiarkowaną. Nie jest ani przesadnie silna ani nad wyraz delikatna. Za to trwałość tych perfum może imponować. Na skórze utrzymują się przez około 8-9 godzin. Co, biorąc pod uwagę ich z założenia koloński charakter, zasługuje na uznanie. Niewiele wód osiąga taki wynik.
To jeszcze parę słów o flakonie opisywanej kompozycji. Jego niebieski kolor od razu zwraca uwagę. I każdorazowo kojarzy mi się z morzem. Ale nie z Bałtyckim, raczej tym Śródziemnomorskim. Jeśli zaś chodzi o pozostałe elementy designu, to mamy tu do czynienia z klasycznym wzorem kolońskiej serii Hermès’a. Nazwa perfum wypisana jest białą czcionką u podstawy butelki, a w jej centralnym punkcie wytłoczono oznaczenie kolekcji. Całość wieńczy plastikowa, czarna zatyczka, swoim kształtem przypominająca melonik. Flakon jest minimalistyczny i w moim odczuciu ma w sobie coś sportowego.
Moim zdaniem Eau de Citron Noir to przeciętny dodatek do kolońskiej linii Hermès’a. Kompozycja posiada obiecujący początek, potem zalicza jednak spadek formy. W żadnym wypadku nie postrzegam jej też jako mrocznej. Co najwyżej ukrytą w lekkim cieniu. Nie mogę natomiast odmówić jej świeżości. Wrażenie to utrzymuje się nawet w wytrawnej bazie tych perfum. I na pewno jest w stanie przynieść orzeźwienie w cieplejsze dni. Jeśli zaś chodzi o dymną stronę Eau de Citron Noir, to tak naprawdę jest tu ona jedynie dodatkiem. I to niezbyt długotrwałym. Dla mnie największym mankamentem pozostaje jednak plastikowa końcówka zapachu. Psuje ona starannie budowany efekt oryginalności i wysokiej jakości dzieła Christine Nagel. A także banalizuje kompozycje. Uważam, że w serii HERMÈS COLOGNE znajdziemy ciekawsze pozycje.
Eau de Citron Noir
Główna nuta: Cytrusy.
Autor: Christine Nagel.
Rok produkcji: 2018.
Moja opinia: Może być. (4/7)