Lime Basil & Mandarin – słodki smak lata

Ostatnio coraz mocniej tęsknię za latem. I z tego względu częściej sięgam po zapachy przypominające mi o tej właśnie porze roku. Takie jak nasz dzisiejszy bohater - Lime Basil & Mandarin od Jo Malone. Jest to kompozycja powstała w 1999 roku za sprawą samej założycielki brytyjskiej marki. A może w 1991? W tej kwestii jest bowiem rozbieżność między Fragrantica a Basenotes. Podobnie zresztą jak i co do nazwy recenzowanego dziś pachnidła. Druga z powyższych stron podaje ją bowiem jako Lime, Basil & Mandarin. Wskazuje więc na trzy odrębne nuty. Sprawdziłem zatem oficjalną stronę Jo Malone. Lime Basil & Mandarin. A że bazylia cytrynowa (ang. lime basil) rzeczywiście istnieje w przyrodzie, to trzymać się będę tej nazwy. Dodam też jeszcze, że sam zapach oddawać ma aromat karaibskiej bryzy. Co z przyjemnością sprawdzę.

Niewątpliwie, otwarcie opisywanych perfum zdominowane jest przez cytrusy. Spośród których ja najwyraźniej czuję tytułową mandarynkę. Dzięki niej pierwsza faza kompozycji niesie ze sobą zauważalny ładunek słodyczy. A także soczystości. Skojarzenia z latem pojawiają się niemal natychmiast. Drugim dobrze wyczuwalnym cytrusem jest natomiast limona. Przy czym ona również ma w sobie coś słodkiego. Buduje tropikalny klimat zapachu. Powyższy duet uzupełniony zaś został przez bergamotkę. W związku z takim doborem nut, fakt, że głowa Lime Basil & Mandarin jest lekka i świeża nie może dziwić. Dzieło Jo Malone promieniuje radością i słonecznym ciepłem. Z czasem w zapachu pojawia się jednak więcej zieleni.

     Jeśli chodzi o zieloną stronę kompozycji, to dużo wyraźniej czuć ją w sercu. A dzieje się tak przede wszystkim za sprawą deklarowanej w tytule bazylii. Przydaje ona całości ziołowego oblicza, jednocześnie wprowadzając do niej pewną subtelną pikanterię. Która przedkłada się na nieco bardziej męski klimat recenzowanych perfum. A w zasadzie nie tyle męski, co uniwersalny. Początek Lime Basil & Mandarin wydaje się bowiem mieć lekko kobiecy charakter. Obecność bazylii równoważy ten przechył. Za ziołową stronę opisywanego pachnidła odpowiada też jednak tymianek. Niespecjalnie czuję natomiast deklarowanego w sercu kompozycji irysa. Choć pewne skórzane niuanse da się wychwycić. Środkowy etap kompozycji wzbogacony został również o nutę bzu. Także i on wpisuje się w ciepły i letni klimat dzieła Jo Malone. Który widoczny jest również w bazie Lime Basil & Mandarin. Z tym, że dominujące są w niej jednak nuty zielone. Przede wszystkim wetyweria, której obecność sprawia, że zapach do końca zachowuje swoją pierwotną świeżość. Z kolei obecność paczuli przekłada się na pojawienie się pewnych bardziej ziemistych akcentów. Całość uzupełniona zaś została przez cieplejszy i słodszy aromat ambry. W efekcie ostatnia faza recenzowanych perfum przebiera bardziej tradycyjny charakter.

     Wypadałoby także napisać kilka słów o parametrach użytkowych Lime Basil & Mandarin. Szczególnie, że między mocą a trwałością zapachu jest spory rozjazd. Jeśli chodzi o tę pierwszą, to uważam, że jest ona całkiem spora. Już przy zaledwie trzech psiknięciach opisywany zapach bez problemu rozprzestrzenia się wokół nas i pozostaje niezwykle łatwy do zauważenia. Przez pierwsze dwie godziny naprawdę trudno o nim zapomnieć. Mankamentem jest natomiast bardzo słaba trwałość kompozycji. Określiłbym ją jako 4-5 godzin. 6, jeśli mamy szczęście. Nie mam wątpliwości, że dzieło Jo Malone jest niezwykle ulotne. Jeżeli chcielibyśmy cieszyć jego aromatem przez cały dzień, to niezbędna będzie re-aplikacja. Przypomnę też jednak, że mamy tu do czynienia z wodą kolońską.

     To może jeszcze parę słów o flakonie recenzowanych perfum. Choć ten akurat nie różni się od pozostałych w kolońskiej linii Jo Malone. Prostopadłościenna buteleczka wykonana jest więc z przeźroczystego szkła, a jej front zdobi kremowa etykieta. Na której, w złotym obramowaniu (kiedyś było czarne, jak na grafice powyżej) wypisano nazwę zapachu, jego producenta oraz koncentrację. Nie zabrakło również logo brytyjskiej marki. Wzór uzupełniony zaś został przez srebrną zatyczkę. Przez przeźroczyste ścianki flakonu dostrzec możemy natomiast zamkniętą w jego wnętrzu jasnożółtą ciecz.   

     Myślę, że Lime Basil & Mandarin to całkiem przyjemne perfumy na lato. Za sprawą cytrusowego otwarcia dają poczucie orzeźwienia, które na ich dalszych etapach podtrzymane jest przy pomocy nut zielonych. Od zapachu bije aura słonecznego ciepła. Choć, że za inspirację posłużyły Karaiby raczej bym się nie domyślił. Kompozycja kojarzy mi się raczej z południem Europy, np. wybrzeżem Hiszpanii. No ale mniejsza o tego typu detale. Wracając do samego aromatu naszego dzisiejszego bohatera, to chciałbym jeszcze zauważyć, że choć prosty, jest on również na swój sposób urokliwy. Mimo, iż ja sam nie zaliczam się do wielkich miłośników perfum cytrusowych. Dodatkowo, jeśli chodzi o zapachy na lato, to od lat moim faworytem pozostaje Eau d’Orange Verte Hermès’a. Nie zmienia to natomiast faktu, że rozumiem dlaczego i Lime Basil & Mandarin ma swoich zagorzałych zwolenników. Jego lekki i jasny aromat sprawia bowiem wrażenie naprawdę przyjaznego.                  

Lime Basil & Mandarin
Główna nuta: Cytrusy.
Autor: Jo Malone.
Rok produkcji: 1999.
Moja opinia:  Warto poznać. (5/7)